PSIGODY
DOGMANA
„Dogman” to seria, którą chyba
można by uznać za spin-off „Kapitana Majtasa”, chociaż fabularnie nie mają ze
sobą nic wspólnego. Co zatem je łączy? Fakt, że obie opowieści stworzyli George
i Harold, fikcyjni bohaterowie utworów Dava Pilkeya (obaj zresztą w pewnym
sensie pojawiają się, jako postacie na stronach obu dzieł). I że obie, choć reprezentują
odmienne media, trzymają zbliżony poziom. Kto więc lubi „Majtasa” albo po
prostu zabawne, parodystyczne, szalone komiksy familijne, znajdzie tu coś dla
siebie.
Jeśli chodzi o fabułę, rzecz dzieje
się właściwie na dwóch planach. Pierwszym z nich jest historia George’a i
Harolda, dwóch szkolnych przyjaciół, którzy uwielbiają tworzyć komiksy. Zasłynęli
w podstawówce tworząc przygody Kapitana Majtasa, ale czy to ich jedyne dzieło?
Nie, ich pierwszym komiksem były „Psigody Dogmana”, których stertę właśnie
przypadkiem odnajdują. Postanawiają więc na nowo zrobić komiks o tym bohaterze
i tak rodzi się „Dogman”!
I tu dochodzimy do drugiego planu,
gdzie zaczyna się właściwa akcja. Nieco bezmózgi policjant Nać i jego mądry
pies Greg nie mają zbyt dobrych wyników w pracy, ale chcą się wykazać. Problem
w tym, że na celownik bierze ich koci przeciwnik, który wie, że razem mogą być
dla niego kłopotliwi. Przygotowana bomba rani obu funkcjonariuszy i jedynym
ratunkiem staje się dla nich przeszczep: ponieważ głowa Nacia umiera tak, jak
umiera ciało Grega. Dlatego psi łeb zostaje przeczepiony policjantowi i tak
rodzi się superglina Dogman. Jak jednak poradzi sobie z nadchodzącymi wyzwaniami?
Jak twierdzi prababcia George’a,
„Dogman” to „najlepsza książka o gliniarzu z psią głową, jaką kiedykolwiek
napisano” i trzeba jej bezwzględnie przyznać rację. Oczywiście zważywszy na
ilość podobnych opowieści, mógłby to być wyczyn nic nieznaczący, ale na
szczęście Pilkey stworzył naprawdę sympatyczny komiks dla młodych – tych
młodych wiekiem, jak i sercem. I wcale nie głupi, wbrew temu co można sądzić na
pierwsza rzut oka, widząc niewprawne ilustracje i dziwne pomysły autora.
Bo całość to zabawny i ciekawy
komiks akcji. Pastiszowy, pełen żartów sytuacyjnych, słownych i obrazkowych,
ale i zawierający swoje przesłanie. Chociaż po pomyśle na fabułę – pomyśle
niczym rodem z „Z archiwum X” – można by sądzić, że znajdą się tu treści
nieodpowiednie dla młodych odbiorców, nic takiego nie ma. Jest czysta, lekka
zabawa, mająca swój urok i klimat. Nieźle narysowana – miała wyglądać, jakby
całość stworzyły dzieci i tak też wygląda – i ładnie wydana. Miłośnicy
„Kapitana Majtasa” i podobnych klimatów będą z całości bardzo zadowoleni.
Dziękuję wydawnictwu Jaguar za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz