SŁAWA
BOHATERÓW
Seria „My Hero Academia: Akademia bohaterów”
w równym stopniu czerpie z mang typu shounen, co i amerykańskich zeszytówek
superhero. Nic więc dziwnego, że stała się takim międzynarodowym hitem i doczekała
się spin-offu, rzeczy typowej dla najpopularniejszych serii. Oczywiście jak
zawsze w takich przypadkach, spin-off nie jest tak dobry, jak oryginał, ale i
tak „Vigilante: My Hero Academia Illegals” to dobry komiks, po który warto jest
sięgnąć jeśli lubicie bitewniaki, nieważne czy znacie pierwowzór czy też nie.
Po sukcesie Narufestu, na Pop i resztę
spłynęło nieco sławy. Trzeba wykorzystać sytuację i kuć żelazo póki gorące. Ale
co czeka na bohaterów? I gdzie jest mistrz?
Spin-offy są popularnym sposobem
zarabiania pieniędzy na sukcesie danego tytułu. Co prawda najwięcej ich jest na
rynku amerykańskim – chociaż patrząc na ilość odcinających kuponiki miniserii i
oneshotów, trudno już w ostatnich latach mówić tu o spin-offach właśnie – ale i
w świecie mang ich nie brakuje, że wspomnę takie tytuły, jak „Jaco” czy
„Yamcha”. „My Hero Academia” może jednak pochwalić się całkiem sporą ilością
pobocznych dodatków takich jak „My Hero Academia Smash!!” czy „My Hero
Academia: Two Heroes”. I oczywiście „Vigilante: My Hero Academia Illegals”, jak
już pisałem tytuł nieco słabszy od pierwowzoru, wciąż jednak to kawał dobrego
shounena i warto po niego sięgnąć, jeśli lubicie pierwowzór albo bitewniaki.
Fabularnie, jak i graficznie
„Illegals” jest o wiele prostszy niż „MHA”. Zabrakło wprawnej ręki Koheia
Horikoshiego, który z takim pietyzmem dopieszczał swoje grafiki, wciąż jednak
dostarczająca dobrej, momentami nawet bardzo, rozrywki. Jest tu humor, jest
akcja, sympatyczna zabawa motywami, bohater, z którym czytelnik może się
identyfikować, sporo wyrazistych postaci, nuta łagodnej erotyki w postaci
seksownych kobiet, szybka akcja, walki… Czego można chcieć więcej od dobrego
shounena? Właśnie.
Wracaj jednak do szaty graficznej,
spin-off jest pod tym względem dużo prostszy, lżejszy i czasem sprawia wrażenie
pospiesznie przygotowanego, jednak i tak wypada dobrze, a z tomu na tom można
nawet rzec, że coraz lepiej. Co razem z niezłą fabułą daje dodatek stanowiący ciekawe
uzupełnienie całości. Ci, którzy nie znają „Academii”, a lubią shounenowe
bitewniaki i chcieliby od tego tytułu zacząć swoją przygodę ze światem
wymyślonym przez Horikoshiego, śmiało mogą sięgnąć po „Illegals”. To
niezależna, samodzielna seria i do jej zrozumienia nie trzeba wiedzieć nic z
głównej fabuły.
Dziękuję wydawnictwu Waneko za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz