PEŁZAJĄ,
GRYZĄ, UCZĄ
Dzieci postrzegają świat inaczej, niż dorośli, o
tym chyba nikogo nie trzeba przekonywać. Ale jedno nie zmienia się niezależnie
od wieku: nikt nie lubi nudy, suchych faktów i monotonii. Dlatego tak bardzo
wszelka nauka, poza tą, która oczywiście nas ciekawi, wchodzi tak opornie do
naszych głów. Na szczęście są dzieła takie, jak „Strrraszna Historia” czy „Monstrrrualna
Erudycja”, które wiedzą, jak przekazywać fakty i robią to w tak znakomity
sposób, że nawet nietrawiący danej dziedziny wiedzy czytelnik z ochotą się w
nie wgryza, by przekonać się, że nie ma gałęzi nauki, która byłaby nudna, są
tylko ludzie, którzy potrafią ją obrzydzić. Ale dla żadnego dziecka na pewno
nudne nie są żadne robale, dlatego najnowszy tom „Monstrrrualnej erudycji”
będzie dla nich szczególnie atrakcyjny.
Witajcie w świecie owadów. Są małe, mają dużo
odnóży, dziwne czułki i żądła wystają z ich ciał, obmierzłe odwłoki kołyszą się
obrzydliwie… Wiecie sami, jak to jest. Ale czy wiecie, że są owady zdolne do…
ataków gazowych? Albo, że z sieci pewnego pająka można pleść sieci do połowu
ryb? A to przecież dwa z niezliczonych przykładów ciekawostek, jakie czekają na
Was w tej książce!
Na początek recenzji, trochę historii. Autorzy uczą
swoich czytelników, czemu więc ja nie mógłbym swoich ;) A zatem kilka słów o
narodzinach „Monstrrrualnej erudycji. Seria ta powstała trzy lata po zapoczątkowaniu
wydawania „Strrrasznej historii”. Wszystko za sprawą Nicka Arnolda, który na
University of North London pracował nad edukacyjnym projektem. Tak się złożyło,
że wysłał do wydawcy list z po części żartobliwą propozycją, że jeśli szukaliby
kogoś do napisania strasznej książki o nauce, to on byłby chętny. O dziwo
wydawca odpowiedział, jak się domyślacie, pozytywnie i tak zaczęły się losy tej
serii, która zresztą ukazuje się do dziś. A dokładniej cyklu „Horrible
Science”, który jest jednym z kilku wchodzących w skład tego, co u nas ukazuje
się pod szyldem „Monstrrrualna erudycja”.
A najnowszy tom tej serii wydany na polskim rynku
to prawdziwa gratka dla każdego dziecka. Bo nie oszukujmy się, które z nich nie
lubi obrzydliwych i wstrętnych rzeczy? W mniejszym bądź większym stopniu każde,
bo co nas odstrasza, też i nas fascynuje, a robaki należą do
najpopularniejszych tematów tego typu. Biologia w szkole jednak nie potrafi
należycie wykorzystać jego potencjału – nie wincie nauczycieli, nie mają
przecież czasu na omawianie długo poszczególnych zagadnień nawet gdyby chcieli,
gdy goni ich program nauczania – a ta książka i owszem.
Wszystko tu jest, kolokwialnie mówiąc, strasznie
fajne. Świetnie napisane, sympatycznie zilustrowane i ładnie wydane, składa się
na intrygującą lekturę, która bawiąc uczy, a ucząc bawi. I to nie tylko
najmłodszych odbiorców, bo wiedza tu zawarta potrafi zaskoczyć i dorosłych.
Warto więc poznać „Monstrrrualną erudycję”, bo to niemal 130 stron dobrej,
mądrej, pouczającej zabawy, o jakiej prędko się nie zapomina.
Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie
egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz