Diabłu ogarek: Kolumna Zygmunta - Konrad T. Lewandowski

Z LIWA DO WARSZAWY


Po „Czarną Wierzbę", pierwszą część trylogii „Diabłu Ogarek", sięgnąłem głównie dlatego, że akcja toczyła się okolicach, w których się wychowałem i nadal mieszkam, a autora miałem okazję poznać osobiście. I choć nie cierpię sarmackich historii, czytało się ją całkiem przyjemnie, a zakończenie zachęciło do sięgnięcia po drugi tom. I choć tym razem akcja dzieje się głównie w Warszawie (czyli miejscu zamieszkania autora i zarazem mieście, którego nie trawię), a moje rodzinne strony zostały tylko kilkakrotnie wspomniane, zredukowane do niezbędnego minimum, zabawa nadal jest niezła, a poziom poprzedniego tomu został utrzymany.


Stanisław Jakub Lawendowski powraca, tym razem zostając namiestnikiem warszawskiej straży marszałkowskiej. Co teraz przeznaczył dla niego los i sytuacja w kraju? Konieczność rozwikłania pewnej jakże groźnej czarnoksięsko-politycznej intrygi. Ale Lawendowski nie byłby jednak sobą, gdyby nie miał w tym także osobistej sprawy do rozwiązania...


W drugim tomie fabuła jest spójniejsza niż w pierwszym i nie przypomina już zlepku przypadkowych przygód. Dostajemy więc rasową powieść o logicznej intrydze, ciągłej strukturze i konkluzji wyjaśniającej wszystko. Styl, jak poprzednio, jest archaiczny, ale lekki i przystępny, a początek powieści, a dokładniej jej pierwsze sześćdziesiąt stron, to prawdziwy popis wyobraźni i talentu autora. W środkowej części historia nieco zwalnia, ale nadrabia to w finale, który oczywiście pozostaje otwarty, a zarazem satysfakcjonujący jako koniec – przynajmniej pewnego etapu życia i zmagań głównego bohatera.


Oczywiście nie mogło w całości zabraknąć także pewnych minusów. W książce zdarzają drobne błędy, bohaterom brakuje i fabule większej głębi – i pogłębionego rysu psychologicznego postaci – a kilka pomysłów (zbyt fantastycznych nawet jak na te realia) okazuje się być niestety nietrafionych. Nie znaczy to jednak, że fuzja światów XVII-wiecznej Polski i swoistych piekiełek jest mniej przekonująca niż w „Czarnej Wierzbie” i zawodzi. Wręcz przeciwnie, co wciąż stanowi jeden z najjaśniejszych punktów serii.


Tak więc Ci, którzy lubią podobne klimaty będą zachwyceni. A co z pozostałymi? Nawet przeciwnicy podobnej literatury znajdą tu coś dla siebie i będą się nieźle bawić, a chyba w tym przypadku nic więcej nie potrzeba.

Komentarze