ARMADA
STEAMPUNK
Wzięło mnie na tę serię ostatnio i tak sobie w wolnej chwili lecę z kolejnymi albumami i dotarłem do trzeciego, jednego z najlepszych w serii. „Armada” to seria, która zaczynając się jako przygodowe science fiction,
najpierw przerodziła się w klasyczną space operę, by teraz wreszcie okrzepnąć i
pokazać do czego wszystko zmierza. A zmierza w bardzo ciekawym kierunku i z
tomu na tom tylko coraz bardziej i wyraźniej pokazuje, że warto jest śledzić
kolejne losy naszej bohaterki i odkrywać liczne światy, które kreują na naszych
oczach dwaj znakomici artyści, pełni talentu i pomysłów.
Navis zostaje wysłana z misją na planetę TRI - JJ
768, gdzie żyje podobna do człowieka rasa, która w rzeczywistości zgodnie z
wiedzą Armady nie ma prawa istnieć. Jakby tego było mało, stopień jej rozwoju w
chwili obecnej osiągnął poziom przypominający ziemską rewolucję przemysłową.
Navis będzie musiała odnaleźć się w tych realiach i odkryć sekrety tego
miejsca, szczególnie pewną wielką tajemnicę, którą skrywają podziemia, a także
wziąć udział w dramatycznych wydarzeniach, mogących po raz kolejny zachwiać jej
psychiką…
Tom trzeci Armady to już nie tylko kawał
znakomitego komiksu w swoim gatunku, ale po prostu kawał wyśmienitej historii
obrazkowej w ogóle. A już na pewno jednej z najlepszych, jeśli nie najlepszej z
przygód Navis. Czy to zasługa scenariusza? Nie do końca, bo choć ten jest dobry,
może nawet bardzo, to jednak nie wybitny, acz nie można mu odmówić społeczno-politycznego zaangażowania i satyry na rewolucje - szeroko pojęte, ale tu bardziej skupione wokół tego, co działo się u naszych wschodnich sąsiadów. Poziom jakości podnoszą za to wyśmienite
ilustracje, jeszcze lepsze niż dotychczas, genialnie dopracowane w
najdrobniejszych szczegółach i uzupełnione o stonowany kolor doskonale pasujący
do brudno-zimowego nastroju, jaki panuje na stronach albumu. Graficznie „W
trybach rewolucji” to najlepszy z tomów „Armady” – nie tylko dotychczasowych,
ale i bodajże wszystkich, jakie zaoferowali nam twórcy w całej historii serii.
Ale samej fabule też zresztą nie mam nic do
zarzucenia: szybka, ciekawa, spójna i logiczna akcja, dobre tempo, a w końcu emocje
i nuta przesłania, składają się na naprawdę dobrą opowieść. Widać tu też, jaki
cel obrali sobie autorzy – by wraz z rozwojem serii badać najróżniejsze rejony
szeroko pojmowanej fantastyki i bawić gatunkami. Pierwszy tom był bardziej przygodową
opowieścią z nutą oldscholoowego SF, drugi był klasyczną fantastyką naukową z
odrobiną sensacji i solidną dawką space opery, trzeci zaś to steampunkowa
opowieść z politycznymi elementami, pełna zarówno sensacji, jak i retrofuturystycznych
klimatów. I przyznam, że takie podejście do serii – genialne w swej prostocie i
pozwalające urzec czytelników ceniących najróżniejsze gatunki – jak najbardziej
do mnie przemawia.
Wniosek może być więc tylko jeden: kto nie stroni
od komiksu, koniecznie powinien poznać ten cykl. „Armada” to jedna z najlepszych
serii science fiction, jakie zrodziło to medium. I jednocześnie zadowala
zarówno nastolatków, jak i dorosłych, dojrzałych odbiorców, a to nie zdarza się
często.



Komentarze
Prześlij komentarz