Kolejny „Lucky Luke” na naszym rynku to
jednocześnie kolejny nowy tom, stworzony przez Patricka Nordmanna, twórcę,
który nie należy ani do najsłynniejszych, ani najlepszych scenarzystów jakich
miała ta seria. Nie zmienia to jednak faktu, że „Legenda Zachodu” to kolejna
porcja udanej rozrywki opowiadającej o przygodach najszybszego kowboja na
Dzikim Zachodzie.
Dwie strony tego samego konfliktu. Dwa różne
podejścia do tematu. Jedno wydarzenie.
Lucky Luke brał udział w najróżniejszych rzeczach.
Najlepiej wychodzi mu radzenie sobie z przestępcami, ale tym razem dostaje inna
propozycję: występu w przedstawieniu Buffalo Billa. Czy z tym zadaniem również
sobie poradzi?
Tymczasem w podobnej sytuacji znajdują się
Daltonowie. Rzecz w tym, że dla nich podobna okazja to szansa na ucieczkę z
więzienia. Nieoczekiwanie jednak zyskują wielką sławę. Co z tego wszystkiego
wyniknie? Czy uda im się uciec czy też zaczną wykorzystywać nowe okoliczności
do własnych celów? I co w tym wszystkim będzie miał do powiedzenia Lucky Luke?
Scenarzystą tego tomu jest mało znany Patrick
Nordmann. Kim jest jednak ten znany już z jednego z poprzednich tomów
scenarzysta? Należałoby powiedzieć, że to szwajcarski dziennikarz i satyryk
radiowo-telewizyjny. Czy ktoś taki pasuje do „Lucky Luke’a”? Tak, w końcu to
komedia, satyra i zabawa westernowymi motywami, która ma przede wszystkim
bawić, a jednocześnie pouczać. Ale czy bez większego doświadczenia
scenopisarskiego może dobrze poradzić sobie z postawionym przed nim zadaniem?
Tak, może nie tak wyśmienicie, jak najsłynniejszy i
najlepszy scenarzysta przygód dzielnego kowboja, Goscinny, ale to, co nam
serwuje jest udane. Album, który wyszedł spod jego ręki jest lekki, zabawny,
pouczający, niegłupi, ma swój klimat, dobrą akcję i dużo wszelkiej maści
humoru, czyli wszystko to, czego oczekujemy od „Lucky Luke’a”. I, tradycyjnie,
oferujące przyzwoitą rozrywkę zarówno małym, jak i dużym, pełną przygód i
prostoty, ale nie przesadnej, dobrze pasującej do treści i samego głównego
bohatera.
Zwieńczeniem całości staje się znakomita szata
graficzna. Klasyczna cartoonowa kreska, świetna mimika, równie znakomity klimat
i ten urok, kupujący serca czytelników. Do tego dochodzi tradycyjnie znakomite
wydanie w dobrej cenie, stanowiące swoistą kropkę nad i. Kto więc lubi dobre
europejskie komiksy środka, śmiało może sięgnąć po „Legendę Zachodu” w ciemno.
Tak samo, jak fani Lucky Luke’a. Ja zawsze dobrze bawię się czytając kolejne
odsłony tej serii i zachęcam każdego nieprzekonanego by samemu sprawdził, co
cykl ma do zaoferowania.
Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie
egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz