Usagi Yojimbo Saga, tom 6 - Stan Sakai

DROGA SAMURAJA

 

Poprzedni tom serii „Usagi Yojimbo Saga” był nieco bardziej nietypowy, niż wcześniejsze. Wszystko przez to, że autor zapoczątkował w nim wiele wątków, które nie znalazły swojego rozwinięcia czy zakończenia na stronach zebranych tam albumów. Teraz jednak nadszedł czas na podjęcie tematu i wprowadzenie jeszcze większego zamętu w życiu uszatego samuraja. A wszystko to jak zwykle w udanym komiksie, w którym równie wiele jest akcji, co pełnych wyciszenia momentów.

 

Usagi nie raz już kochał i był kochany, a na jego drodze znalazła się niejedna kobieta. Ale teraz los złączy go z potrzebującą pomocy Mayumi, która stanie się towarzyszką jego podróży, a może i nie tylko. Czy królik samuraj może pozwolić sobie na uczucie, jakie zacznie między nimi kiełkować? A może kryje się w tym wszystkim coś jeszcze?

To oczywiście jedynie część problemów, z jakimi będzie musiał się zmierzyć. Kiedy na scenie znów pojawi się Gen, Usagi zostanie wmieszany w misję pewnego klanu. Misję, która nie może skończy się dobrze. A jakby tego było mało w końcu powróci także opętana przez Jeia Inazuma, na którą polują łowcy nagród. Czy to wydarzenie będzie miało swój szczęśliwy finał?

 


„Usagi Yojimbo" to opowieść, którą można kochać, można nienawidzić, a można także przejść obok niej obojętnie. Bo jeśli czytacie mangi, wiecie że nie brak wśród nich podobnych opowieści, które zostały wykonane lepiej. Jeśli zaś nie czytacie, „Usagi”, z całym swoim zupełnie odmiennym od typowego dla amerykańskich komiksów wykonaniem i klimatem, może Was uwieść. Ja znajduję się gdzieś po środku, bo i znam wiele japońskich opowieści graficznych, którym królik samuraj nie dorasta do pięt, z drugiej jednak cenię pracę Stana Sakaiego, konsekwencje z jaką snuje swoją opowieść i przede wszystkim ogrom wysiłku włożony w wyszukiwanie i serwowanie nam wszelkich historycznych ciekawostek.

 


I właśnie wszelkie te fakty, anegdoty i mało znane informacje, stanowią największą siłę „Usagiego”. Całość zresztą to seria, która przypomina podanie ludowe, zamknięte w formę komiksu. A właściwie miks podań konkretnego narodu, ujęty w formie sagi, która płynie powoli, niczym leniwy strumyk, ale czasem potrafi zaatakować nasze zmysły nagłym skrętem, spadkiem czy kipielą. Może nie płaczemy czytając ten cykl, może nie śmiejemy się do łez, może nie zaciskamy pieści z emocji, a sceny romantyczne nie przyspieszają bicia naszych serc, bo wszystko jest tu delikatne, łagodne, zwiewne, niby czasem krwawe, ale jednak bajkowe, ale całość jest niegłupia, ma swój urok i od początku trzyma taki sam poziom, a to trudno, kiedy mówimy o długim cyklu.

 

Tak czy inaczej jednak „Usagi Yojimbo” to kultowy cykl i kawał historii komiksu. Znać więc wypada. Ale nie ma wątpliwości także, że po prostu warto. Tym bardziej, że w tym tomie czeka na Was wiele niespodzianek, choćby komiks, nad którym oprócz Sakaia pracowały takie gwiazdy, jak Frank Miller, Jeff Smith czy Guy Davies!

Komentarze