Szkucie naprawdę epickiego fantasy, które porwie
Was nie na wiele godzin czy dni, ale wręcz tygodni i miesięcy? Macie ochotę na
naprawdę rewelacyjnie napisaną fantastykę, która nie pozowali Wam się od siebie
oderwać? A może na porcję zachwycającej literatury, gdzie to co niezwykłe i przygody
łączą się w satysfakcjonującą całość? Cykl „Koło czasu” to rzecz dla Was. I na
dodatek bije na głowę 99% literatury tego typu.
Przygód Randa al’Thora, pasterza, który stał się
smokiem, ciąg dalszy. Gdy nasz bohater studiuje teksty i proroctwa, usiłując
jednocześnie zapanować nad mocą, dookoła niego dzieje się coraz więcej.
Sojusznicy i wrogowie snują swoją plany i starają się wprawić je w ruch, a na
horyzoncie czai się już wybuch wojny. Czym to wszystko się skończy?
Kiedy zaczynałem swoją przygodę z cyklem „Koło
czasu”, byłem do niego dość sceptycznie nastawiony. Pierwszy tom, choć naprawdę
dobrze napisany, był tak mocno inspirowany prozą Tolkiena, że momentami ocierał
się o plagiat. Szybko się to jednak zmieniło, opowieść nabrała własnego sznytu
i charakteru, Robert Jordan poszedł autorską ścieżką a całość zaczęła
zachwycać. I tom czwarty właśnie przede wszystkim zachwyca: stylem, poprowadzeniem
akcji, rozmachem, klimatem, wykreowaniem postaci itd., itd. I tak to, co zaczęło
się niczym kopia „Władcy pierścieni” stało się dla mnie najlepszą literaturą
fantasy tuż po książkach Tolkiena właśnie i zarazem po prostu świetną serią,
która potrafi zachwycić nawet tych, którzy gatunkiem – kolokwialnie mówiąc -
już rzygają (a ja tak miewam).
Dlaczego tak się dzieje? Bo Jordan, jak i Tolkien
(tak, choć poszedł własną drogą, autor „Koła czasu” porównań do ojca Hobbitów
się nie ustrzeże), pisze z pasją. Widać i czuć, że to kocha, że uwielbia te
motywy, że fascynuje się kreowaniem świata i bohaterów a także rozmachem, na
jaki pozwala mu literatura. Co jednak ważniejsze, widać i czuć jego wielki
talent, który z każdym kolejnym tomem rozwija się coraz bardziej, wspierany literackim
doświadczeniem. W konsekwencji dostajemy książkę, która zachwyca stylem,
kompozycją słów, porównaniami, opisami i wysmakowaniem. Już samo pochłanianie
wzrokiem zdań jest wielką przyjemnością. A równie świetna jest treść, przygody,
popisy wyobraźni i jeszcze większe popisy epickości tkwiącej głęboko w sercu
pisarza.
Wszystko to razem wzięte daje nam lekturę pełną
dziecięcej radości i zachwytu. Pełną ponadczasowej magii i literackiej jakości,
jaka we współczesnej literaturze chyba już się nie zdarza. Zanurzenie się w
świat „Koła czasu” jest niczym wybranie się samemu na quest. Wiemy, że przed
nami długa droga i wielka podróż, wiemy że czeka nas mnóstwo niezwykłych
wydarzeń, zagrożeń i emocji. Ale chcemy tego, bo wiemy, że będzie to piękna
podróż i niesamowita wyprawa, której nigdy się nie zapomni. I to najlepsze
podsumowanie tej serii, jakie przychodzi mi do głowy. Żeby każdy cykl fantasy
mógł się pochwalić czymś takim, fani gatunku byliby zachwyceni.
Recenzja opublikowana na portalu Kostnica.
Komentarze
Prześlij komentarz