Świat według Kiepskich, sezon 33

KIEPSCY „KIEPSCY”?

 

„Świat według Kiepskich” to na pewno nie tylko jeden z najlepszych polskich seriali komediowych, ale i jeden z najlepszych w ogóle. Obecny na antenie od 1999, liczy sobie trzydzieści trzy sezony (564 odcinki plus epizody specjalne) i stanowi jeden z większych rodzimych hitów. Ja przez lata byłem wielkim fanem serialu. Czasem zdarzało się mi ominąć któryś z epizodów, ale potem nadrabiałem braki. Dopiero kilka lat temu, znudzony kiepskim poziomem kolejnych serii, zrezygnowałem z oglądania „Kiepskich” po 27 sezonie. Ale ostatnio wróciłem, zacząłem nadrabiać i mając za sobą właśnie ostatnią serię, która swego czasu zamiast trafić na antenę Polsat, debiutowała w serwisie Ipla, postanowiłem napisać na ten temat parę słów i… Właśnie, czy te „nowe” odcinki warto w ogóle oglądać?

 

Sezon, jak każdy inny (może za wyjątkiem sezonu 17., który przebiegał pod szyldem powrotu Waldka z USA), nie ma motywu przewodniego. W trakcie jego akcji jedynie wątek z Mariolą i jej nowym ukochanym (pamiętacie Kopernika? ten jest jeszcze „lepszy”) nie jest ograniczony do jednego epizodu. Poza tym dostajemy kilka epizodów ważnych dla niespójnej, ale i tak obecnej mitologii serialu (Ferdek znajduje flaszę, która nigdy się nie kończy i poznaje legendę z nią związaną, a w innym epizodzie bohaterowie szukają skarbu prezesa Piątka ukrytego w kamienicy), nieco satyry na współczesność („Ciasteczka wujka Booble’a”) czy kolejnych poszukiwań pracy przez Ferdka („Należność za leżenie”).

 

Jak się domyślacie, nie jest to sezon udany. Od lat serial zjada swój ogon. I od lat potrafi zaserwować nam epizody, które przewracają wiarę w inwencję scenarzystów. Sobiszewscy, którzy przez dekady tworzyli fabuły Kiepskich odeszli, zastąpiła ich nowa ekipa w postaci Domana i Adriana Nowakowskich oraz Karoliny Słyk. Bałem się, co z tego wyniknie, tym bardziej, że epizody takie, jak „Święty gral” ocierały się wręcz o plagiat (tu odcinka „Flaszka niedopitka”), a jednak okazało się, że aż tak tragicznie jeszcze nie jest - choć niewiele brakuje. Ba, właśnie ten odcinek, ze swoim świetnym finałem, jest najjaśniejszym momentem sezonu. Dalej już tak dobrze nie jest, chociaż nieźle ogląda się „Zamach” czy „Skarb prezesa Piątka”, a na deser mamy jeden z epizodów napisany przez… Renatę Pałys, czyli serialową Paździochową, może strasznie kiepski, ale i tak wart uwagi, jako ciekawostka.

 


To nie są stare „Kiepskie” i nigdy już nie będą. Ale cieszę się, że w końcu obejrzałem ten sezon. Chociaż nie cieszę się z jakości serialu, a faktu, że dooglądałem w końcu brakujące epizody. Chętnie wracam do starych odcinków, ale i chętnie sięgam po nowe, nawet jeśli są złe. Bo to wciąż serial, który lubię i chcę oglądać, nawet gdy męczy. I chociaż zjada już swój ogon, ciekaw jestem kolejnego sezonu. Nie wiem, jak będzie wyglądał bez dwóch ważnych aktorów, którzy odeszli w ostatnim czasie (a w doniesienia o nowych odcinkach z Wikipedii nie za bardzo chce mi się wierzyć, bo informacje te nigdzie nie mają potwierdzenia i brzmią, jak fanfik), ale wiem, że chętnie zasiądę do seansu, kiedy tylko będę miał ku temu okazję. Choć wiem też, że strasznie się na jakości zawiodę.

Komentarze