Blade Runner: 2019 #1 – Mike Johnson, Michael Green, Andres Guinaldo

 ŁOWIĄC ANDROIDY

 

Odkąd właściwie komiks amerykański istnieje na polskim rynku, nie brakowało też nigdy opowieści będących adaptacjami filmowych bądź też serialowych hitów czy też dodatkiem do nich. Zazwyczaj te ukazywały się w czasach największej popularności danego tytuły, czyli przy okazji premiery kinowej / telewizyjnej, ale jak widać czasy się zmieniły, bo „Blade Runner” trafia w ręce czytelników nad Wisłą po czterech latach od premiery ostatniego filmu z serii i dwóch od publikacji komiksu. Ale dobrze, że trafia, bo trzeba przyznać, że dla fanów „Łowcy androidów” to naprawdę udana propozycja.

 

Los Angeles. Przyszłość. Zalane deszczem miasto jest sceną walk między androidami, a polującymi na nie łowcami. Doi tych drugich należy śledcza Aahna „Ash” Ashina, która ma się zając zbadaniem sprawy zniknięcie żony i córki lokalnego biznesmena. Jej poszukiwania doprowadzą ją jednak do nieoczekiwanych miejsc i jeszcze mniej oczekiwanych odkryć. Miasto pogrążone jest nie tylko w deszczu, ale i spisku, ma swoje sekrety, a odkrycie prawdy doprowadzi Ash do punktu, w którym będzie musiała zweryfikować swoje dotychczasowe poglądy…

 

Zacząłem do tego, że seria ta nie pojawiła się nawet w oryginalne przy okazji premiery filmu „Blade Runner 2049”, ale ma to pewien sens. Jaki? Akcja komiksów dzieje się w roku 2019, czyli w roku, w którym toczyły się wydarzenia z kinowego hit z 1982 roku. Nic więc dziwnego, że właśnie wtedy zaczęły ukazywać się te komiksy. A my wreszcie możemy przeczytać „Blade Runnera: 2019” po polsku. A jaki jest to komiks?

 


Po pierwsze, opowieść ta trzyma się z dala od głównej akcji. Jest osadzona w realiach znanych z filmów, ale koncentruje się wokół innych postaci. Po drugie, jest to wersja bliższa filmom – dlatego to o nich od początku piszę – niż powieściowemu oryginałowi Philipa K. Dicka. Po trzecie – i najistotniejsze – to przede wszystkim dobry komiks SF. Można go czytać bez znajomości pierwowzoru, bo wszystko jest tu jasne, ale najlepiej sprawdza się jako uzupełnienie kultowej historii. Zresztą jego współscenarzystą jest Michael Green, scenarzysta, który współtworzył film „Blade Runner: 2049”, a poza nim pracował nad takimi produkcjami, jak „Obcy: Przymierze” czy „Logan”. Dzięki jego udziałowi, komiksy tu zebrane są nie tylko udane i nastrojowe, ale też bliskie szczególnie drugiemu kinowemu „Łowcy androidów”.

 


Dobra jest też szata graficzna. Prosta, nieco brudna kreska, z całkiem sporą dozą realizmu odmalowuje na naszych oczach retrofuturystyczny dla nas świat. Świat mroczny, a zarazem pełen bijących po oczach barw i świateł. Ogląda się go bardzo przyjemnie, nastrój panujący na stronach dobrze pasuje do całej opowieści, a wszystko to razem wzięte, gwarantuje nam kawał dobrego albumu. Tak dla miłośników pierwowzoru, jak i cyberpunkowego science fiction.

Komentarze