Drugi tom „Citrus +” jest dokładnie taki sam, jak
tom pierwszy. A oba są dokładnie takie same, jaka była seria „Citrtus”. W skrócie
zatem to po prostu kolejna porcja romantycznych uniesień, jakim ulegają dwie
zakochane w sobie przyrodnie siostry i porcja ich życia – także tego szkolnego.
Życie naszych bohaterek rozkręca się. Mei stara się
wcielić w życie swój plan zostania dyrektorką, wszystko po to by zmienić
szkołę. Yuzu nie chce się od niej oddalać, a stać przy jej boku. Dlatego wybiera
się na tą samą uczelnie, co ona. A to zaledwie początek. W szkole wiele się
dzieje, w życiu osobistym też, a nasze zakochane w sobie siostry… Czy ich
miłość rozkwitnie?
Jak zawsze w romantycznych historiach bywa, tak i
tu sytuacja między bohaterkami, chociaż się wyklarowała, wciąż plącze się i
komplikuje, przybywa wątków, postaci… Niby mieliśmy już happy end w finale
pierwszej serii tej mangi, ale teraz nadal jest on bardzo daleki, a sytuacja
znów jest poplątana i niepewna, jak na początku, chociaż coś posunęło się
naprzód i to znacznie.
Czyli mamy dokładnie to, czego od romansów, także
tych mangowych, się oczekuje. Akcja nie jest tu szybka, choć każdy odcinek to
właściwie zamknięty rozdział z życia bohaterek, ale nie o tempo chodzi, a
emocje i uczucia. Tych zaś bynajmniej nie brakuje. Owszem, wszystko jest tu
nastawione na proste triki mające wywołać w nas zamierzony efekt, ale kto lubi
tego typu opowieści, ten także lubi dać się złapać na tego typu lep.
Poza tym, jak już wspominałem, wiele tu elementów
nie-romansowych, a zatem szkolnego życia i codziennych trosk. Najlepsza jednak
była, jest i będzie…. znakomita szata graficzna. Bo chociaż „Citrus+” jest
mangą typową dla swojego gatunku pod każdym względem, a zatem także ilustracje
są pozbawione nadmiaru czerni, to jednocześnie nadzwyczaj dopracowane, dopieszczone
wręcz, pełne detal. Do tego nie brak tu rastrów i wszelkiej maści podobnych
efektów i ogólnie znakomitego klimatu, który podnosi poziom serii na tle
podobnych jej tytułów.
Dla fanów tego typu klimatów to rzecz, jak znalazł.
„Citrus+”, tak samo jak „Citrus”, nie zaskakuje, ale jednak jest lekką, prostą
i całkiem przyjemną historyjką. Rzeczą stricte gatunkową, ale przecież do miłośników
gatunku od początku skierowaną, więc nie traktujcie tego, jak minus.
Dziękuję wydawnictwu
Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz