Omawiając ostatnie nowości od Kultury Gniewu przy
okazji „Incela” pisałem, że to chyba najlepszy polski komiks, jaki czytałem w
tym roku. Za to „Bajka na końcu świata” to zdecydowanie najlepsza rodzima seria
komiksowa dla młodych czytelników właściwie od wielu lat. I każdy tom, a
najnowszy nie jest tu żadnym wyjątkiem, jedynie potwierdza jej klasę i
udowadnia raz za razem z jak świetną rzeczą mamy tu do czynienia.
Wiktoria, Bajka i cała reszta ich szalonej ekipy
nadal wędrują za światłem. Problem w tym, że niektórzy coraz bardziej zaczynają
wątpić w sens tego wszystkiego, tym bardziej, gdy zaczyna brakować jedzenia, a
na domiar złego spada śnieg. Nie mogąc znaleźć pożywienia, nie wiedząc
właściwie co teraz zrobić, nas bohaterowie kontynuując swoją wędrówkę i
starając się nie tracić ducha, w końcu natrafiają na dom. Ale czy będzie on dla
nich ratunkiem?
„Bajka na końcu świata” to taki twór specyficzny, w
którym Podolec wziął to, co dla dorosłych – koniec świata, zagłada, szukanie
bliskich w ruinach cywilizacji – i z sukcesem zaszczepił na grunt dziecięcej
opowieści o wyprawie, która staje się rytuałem przejścia ku swoistej
dorosłości. W konsekwencji powstała naprawdę urocza i ujmująca seria, prosta,
jak proste są opowieści dla najmłodszych, ale tak znakomicie wykonana, że i
niejednemu dorosłemu przypadnie do gustu. Mi osobiście przypadła i to bardzo i
przyznam szczerze, że niecierpliwie czekam na ostatni tom, by raz jeszcze
zasiąść do serii i przeczytać ja jednym tchem. Oby jednak „Bajka” była z nami
jeszcze długi czas, bo jest tego warta.
Podolec swoją opowieść snuje z godna
pozazdroszczenia konsekwencją. To wszystko można było opowiedzieć na
standardowych kilkudziesięciu planszach, zamknąć i zakończyć. I też by satysfakcjonowało.
Ale on, jak np. Stephen King w swoim „Bastionie”, do celu się nie spieszy. Wie,
że historia, która drogą stoi, o tej drodze musi opowiadać jak najdłużej, ale
jednocześnie nie może tego robić w nieskończoność, a na pewno nie docierać do
momentu, w którym ta podróż odbiorcy się znudzi. Oczywiście za łatwo bohaterom
być nie może, zbyt szybko pójść im też nie powinno, bo mimo szalonych koncepcji
zmiennokształtnych bohaterów i gadających zwierząt, Podolec stara się
opowiedzieć rzecz w miarę realistyczną. Bajkową, ale prawdopodobną. Jest więc
lekko, ale nie za lekko, jest kolorowo, ale nieprzesadnie i jest przyjemnie,
chociaż nad wszystkim tym unosi się duch smutku i tragedii.
Mnie to kupuje i satysfakcjonuje. Świetna rzecz dla
dzieci, bardzo dobra też dla starszych, tych dorosłych czytelników również. Jeśli
mają w sobie coś z dziecka, a większość z nas jeszcze chyba to ma, będą
zadowoleni.
Dziękuję wydawnictwu
Kultura Gniewu za udostępnienie mi egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz