Więc spleć palce z moimi palcami,
Chodź i prowadź i daj się prowadzić,
Mów i słuchaj tego co mam do powiedzenia,
Mam teraz dzięki tobie swój czas spełnienia
- Indios Bravos
I jest kolejny tomik
mojego ulubionego spośród obecnie wydawanych komiksowego romansidła. Choć nie,
wróć, romansidło źle brzmi, negatywne konotacje ma, a to seria świetna.
Romantyczna, pełna miłosnych wzlotów i upadków, pełna komplikacji w tej
materii, ale jednocześnie znakomicie działająca na czytelnika. Poruszając,
trącająca coś tam w sercu, w umyśle… No przemawia to do mnie, kupuje mnie, co
tu dużo mówić. Więc czekałem na kolejny tomik i nie zawiodłem się, bo
dostarczył mi tego wszystkiego, co tak w serii sobie cenię.
Próba zdobycia
pieniędzy poprzez zbiórkę crowdfundingową na nakręcenie filmu z Mizuharą w roli
głównej trwa! Pierwsze pieniądze już spływają, ale są problemy ze zdobyciem
scenariusza. A tu jeszcze sąsiadka zaczyna odkrywać prawdę i Mizuharze i…
Ja wiem, że tych
postaci, a już głównego bohatera w szczególności, lubić i się nie da, i nie da
się ich nie lubić, ale serię uwielbiam i doskonale bawię się czytając kolejne
tomy. A przecież w zasadzie to nic takiego, podobnych opowieści było już wiele,
by nie rzec multum, a wszystkie z nich oparte na podobnych schematach. Ale „Dziewczynie
do wynajęcia” udaje się odtworzyć to wszystko tak znakomicie, że przymykamy oko
na wszelkie ewentualne niedociągnięcia i doskonale się bawimy.
Ciekawie jest też
odkrywać w tych ostatnich tomach oblicze japońskiego crowdfundingu – a dla
niektórych i crowdfundingu jako takiego w ogóle. No i wkraczamy też w pewne
kulisy kręcenia amatorskiego filmu, a takie rzeczy zawsze są ciekawe. I
ciekawie ukazane są też tutaj. Nadal jednak przede wszystkim liczę na te wątki
obyczajowe, romantyczne, na miłość i to właśnie dostaję, połączenie z miotaniem
się. Bo miota się bohater, między miłością do jednej, a pociągiem do drugiej,
trzeciej i kto wie, której jeszcze. Miota między uczuciami romantycznymi, a
erotycznymi. No i często wywołuje zażenowanie, a to zażenowanie to w końcu też
emocja, która się nam udziela.
I czyta się to
świetnie, ale przede wszystkim przeżywa, czuje. No i chłonie wzrokiem także, bo
szata graficzna jest znakomita: prostota, ale realizm, dużo detali, świetny
klimat, znakomite oddanie wszystkiego… Uwielbiam oglądać tę serię, patrzeć na
mimikę postaci i na wszystkie te drobiazgi, które z fabularnego punktu widzenia
znaczenia nie mają, ale swojej robią.
Polecam więc gorąco,
bo świetna rzecz. Nie dla każdego, wiem, że są tu elementy, które mogą nie
przemówić to wszystkich, ale bez znaczenia to. Świetna to rzecz, bawię się
doskonale i zachęcam do poznania i tyle.
Dziękuję wydawnictwu
Waneko za udostepnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz