The Amazing Spider-Man 2/1998: Dar / The Morning After – Mark Bagley, J. M. DeMatteis, Stan Lee, Tom Grummett

WSZYSTKO SIĘ WALI

 

Jak już pisałem i to nie raz, cała „Clone Saga” powstała, żeby uczcić 400-setny zeszyt Spidera. Jubileusz to nie byle jaki, więc twórcy musieli się postarać, a że wydawcy zapragnęli wrócić do wielkiego hitu jakim była pierwsza „Saga klonów” z lat 70., zrodziła się ta opowieść. Jeśli jednak liczycie, że w tym miejscu wszystko się skończy lub wyjaśni, będziecie zawiedzeni – o czym informują Was nawet strony klubowe (które swoją drogą niesłusznie podają, że numer 12/1998 będzie finałem). „Saga” tak naprawdę dopiero się rozkręca, a ten numer Pająka jeszcze bardziej miesza w życiu Petera.

 

Ciotka May wreszcie wraca do zdrowia i wychodzi ze szpitala. U Parkerów panuje więc ogólnie pozytywna atmosfera. Ale Peter zmaga się z wątpliwościami czy jest klonem, czy prawdziwym sobą, co mocno rzutuje na wszystko, co się dzieje. W końcu więc doprowadza go to do nieuniknionej konfrontacji z Benem. Tymczasem trzeci Peter włóczy się bez celu i pamięci po mieście. Policja zaś w końcu odnajduje winnego serii tajemniczych morderstw i rusza go aresztować. Nikt nie spodziewa się, kto okaże się winnym…

 

Dużo wątków, udana akcja, fajna strona graficzna i co najważniejsze niezłe wprowadzenie w dalsze części. Mniej też patosu, więcej emocji... Dodatkowy komiks rozgrywający się tuż po śmierci wujka Bena również prezentuje się ciekawie. Tak w kilku słowach można podsumować ten zeszyt. Zeszyt niby pełen wydarzeń, a jednocześnie zadziwiająco stonowany, spokojny, skupiony na postaciach, a nie akcji, a nawet nie wolny od sentymentów. Po tym wszystkim, podanym w świetnym stylu przez DeMatteisa, finał jest tym bardziej mocny i zostający w pamięci na dłużej.


Dodajcie do tego setne rysunki Bagleya, które dominują w zeszycie i świetny klimat całości, a otrzymacie komiks, który warto poznać. I to nawet jeśli nie znacie „Sagi klonów”. Dlatego polecam – bo choć to nadal pozycja głównie dla stałych czytelników, jest o wiele bardziej udana, niż można by sądzić po poprzedniej części.

Komentarze