L.A. Noire (PC)


DAHLIA NOIRE

 

W oczekiwaniu na „GTA VI”, w przypadku gdy macie niedosyt takich gier, są produkcje, do których warto wrócić. Sporo tego jest, jeśli chcemy coś bardziej na luzie i do nieco młodszego odbiorcy, mamy niemal genialnego „Bully’ego”, kto chce w gangsterkę się pobawić może sięgnąć po serię „Mafia” czy „Sleeping Dogs” albo „Watch Dogs”, a to tylko kilka z wielu podobnych. No i jest jeszcze ta jakże filmowa gierka, „L.A. Noire”, też takie „GTA”, tego samego studia zresztą, tylko że w latach 30. XX wieku i od drugiej strony, bo tu wcielamy się w policjantów. Zamiast kraść wozy, rekwirujemy je w razie potrzeby, a zamiast robić skomplikowane akcje kryminalne, rozwiązujemy zagadki i przesłuchujemy ludzi. Ale zabawa, a przede wszystkim klimat, są wyśmienite.

 

Głównym bohaterem gry host młody policjant, Cole Phelps, człowiek po przejściach, którego ściągają demony przeżytej wojny i tego, co się wówczas wydarzyło. W policji szuka odkupienia, a przede wszystkim nurza się w świecie zbrodni. I pnie się po drabinie kariery.

 

Gra, podobnie jak „GTA”, opiera się na schemacie jazdy samochodem po mieście i wykonywaniu zadań – tu tymi zadaniami są śledztwa, głównie w sprawie morderstw, choć inne sprawy, jak narkotyki etc. też się zdarzają. Oczywiście pomiędzy tym wszystkim są aktywności poboczne, jak napady, których zgłoszenie odbieramy przez radio i albo ignorujemy, albo jedziemy zająć się sprawą. Do tego nie brakuje znajdziek, zarówno tych fabularnych (choć ogół cutscenek mógłby być mniejszy), jak chociażby gazety, które pokazują nam pewną historię, jak i mniej istotnych – odkrywanie konkretnych miejsc na mapie – albo stanowiących tylko niemający znaczenia bonus – kolejne modele samochodów do jazdy (łącznie jest ich niemal setka).

 

Wracając jednak do samych śledztw, twórcy odwalili tu kawał dobrej roboty. Badamy ciała (efekty dźwiękowe, jak przekręcamy głowę trupa mogą co mniej odpornym graczom wydać się dość nieprzyjemne), znajdujemy ślady i tropy, szukamy detali, przesłuchujemy ludzi, czasem ścigamy, czasem bierzemy udział w strzelaninach. No typowa robota gliniarza. Mamy do tego notesik, w którym zapisujemy sobie tropy czy miejsca docelowe, a chociaż czegoś takiego jak pamiętany z „GTA” GPS tu nie mamy, na mapie pojawia się znacznik, a mapę mamy, wiadomo, a partner zapytany pokieruje, gdzie jechać.

 


No i jeździmy, a mapa duża, solidna, jest gdzie zaglądać i zwiedzać. Jest też masa smaczków, nawiązań, odniesień – do popkultury czy historii (jedna z najważniejszych spraw w grze powiązana jest z morderstwem Czarnej Dalii) – i przede wszystkim klimat. Klimat L.A. sprzed niemal wieku, ze słabym oświetleniem, niskimi ludźmi (tak, bohaterowie, jak niegdyś ludzie naprawdę, są niżsi niż obecnie, co zaliczam twórcom in plus, bo się przyłożyli), rasizmem i masą problemów społecznych. I blichtrem Hollywood ukrywającym brud gorszy niż w rynsztokach. No i fajny myk, że można sobie pograć w to wszystko w wersji czarno-białej, jeśli chcemy. Niby drobiazg, a cieszy i pozwala grą bawić się na nowo w innej nieco formie.

 

I w zasadzie to tyle. Kawał fajnej gry, ze świetnymi pomysłami i znakomitym wykonanie. Wykonaniem, które do dziś robi wrażenie i naprawdę świetnie wygląda od strony graficznej (szczególnie wspominany tyle razy klimat i wykonanie twarzy), choć od premiery minęło już trzynaście lat.  W skrócie: warto i tyle w temacie.

Komentarze