RIP #5: Fanette: Nieswojo w nie swojej skórze – Julien Monier, Gaet’s

SKÓRA, W KTÓREJ ŻYJĘ

 

„RIP.: Fanette” – czyli tom przedostatni już świetnej serii. Tom nieco słabszy, niż poprzednik, ale nie mogło być inaczej, bo w części poświęconej Albertowi twórcy wytoczyli najcięższe działa i do perfekcji doprowadzili wszystko to, co w serii najlepsze. Nie zmienia to jednak faktu, że na czytelników i tak czeka teraz kawał doskonałej zabawy, mocnej, fajnie skupionej na bohaterach i ich psychologii, mrocznej i nadal doskonale splatającej ze sobą wszystko, co było, ze wszystkim, co przynoszą nam kolejne rozdziały tej układanki. A w finale wszystko nabiera takiej mocy i tempa, że chciałoby się od razu złapać za kolejny tom.

 

Fanette w życiu nie wyszło. Wszystko się posypało, akcja, w której brała udział skończyła się fiaskiem i śmiercią, a ona zostaje oddelegowana do nowej roli. Tyle, że nowe zajęcie, czyli udawanie barmanki i obserwowanie starca, który w zasadzie nic nie robi ani nic nie mówi. Przy okazji słucha ludzi, którzy chętnie gadają, pokazując jacy są naprawdę – albo dobrze to ukrywają, jak np. Albert, facet w jej oczach niezdolny skrzywdzić choćby muchy – i marzy, żeby wyrwać się z tego piekła i pokazać na co ja, dziewczynę, marzącą kiedyś o aktorstwie, a teraz duszącą się w odgrywaniu niechcianej roli. Czy przez to popełni błąd? I dokąd ją to zawiedzie?

 

„RIP” to seria, która na opowiedzenie prostej w zasadzie historii o zbrodni, znalazła wręcz genialną metodę. Oto dostajemy grupę ludzi pracujących przy sprzątaniu miejsc zbrodni, w której nikt za dobrze nie zna reszty. kiedy dochodzi do kradzieży, wszystko zaczyna się sypać, a na jaw wychodzą tajemnice skrywane przez uczestników tego dramatu. Ale to tylko wierzchołek góry lodowej. By to najlepiej zobrazować można by użyć porównania z puzzlami – mamy układankę, widzimy obrazek i kiedy już go ułożyliśmy, okazuje się, że zostało nam masę puzzli, które da się układać dookoła tego, a wszystkie one w znacznym stopniu ten obrazek zmieniają, pokazując nam coś, czego zupełnie się nie spodziewaliśmy.

 


I ten tom to kolejny taki fragment tej układanki. Bo zdawało się, że najważniejsze postacie i wątki zostały już omówione, a tu nagle dostajemy kolejną postać, kolejne elementy i kolejną porcję zaskoczeń. Ta inna postać to szansa poznania innej psychiki, innego punktu widzenia, ale zarazem kolejny pasujący, dopełniający i spójny element układanki. Czytanie „RIP” przypomina tu granie w „GTA IV” z wszystkimi dodatkami – tam też główna opowieść była dopełniona przez dodatkową zawartość traktującą o innych postaciach i pokazującą, że jednak to, co wiedzieliśmy o niektórych sprawa, jednak wyglądało inaczej. Z tym, że „RIP” to po prostu jedna wielka historia, nic tu nie jest poboczne w zasadzie, choć czasem sprawia takie wrażenie i każdy bohater, każdy punkt widzenia, jest pełnoprawny.

 


W skrócie: świetna, doskonale narysowana, klimatyczna seria. Dla dorosłych, czasem też dla tych bardziej odpornych, bo makabryczna bywa czy brutalna, ale jednocześnie jest poruszająca i frapująca. Warto zatem wejść w ten świat, brudny, ale jednak porywający.




Komentarze