SKÓRA, W
KTÓREJ ŻYJĘ
„RIP.: Fanette” – czyli tom przedostatni już
świetnej serii. Tom nieco słabszy, niż poprzednik, ale nie mogło być inaczej,
bo w części poświęconej Albertowi twórcy wytoczyli najcięższe działa i do
perfekcji doprowadzili wszystko to, co w serii najlepsze. Nie zmienia to jednak
faktu, że na czytelników i tak czeka teraz kawał doskonałej zabawy, mocnej,
fajnie skupionej na bohaterach i ich psychologii, mrocznej i nadal doskonale splatającej
ze sobą wszystko, co było, ze wszystkim, co przynoszą nam kolejne rozdziały tej
układanki. A w finale wszystko nabiera takiej mocy i tempa, że chciałoby się od
razu złapać za kolejny tom.
Fanette w życiu nie wyszło. Wszystko się posypało,
akcja, w której brała udział skończyła się fiaskiem i śmiercią, a ona zostaje
oddelegowana do nowej roli. Tyle, że nowe zajęcie, czyli udawanie barmanki i
obserwowanie starca, który w zasadzie nic nie robi ani nic nie mówi. Przy okazji
słucha ludzi, którzy chętnie gadają, pokazując jacy są naprawdę – albo dobrze
to ukrywają, jak np. Albert, facet w jej oczach niezdolny skrzywdzić choćby
muchy – i marzy, żeby wyrwać się z tego piekła i pokazać na co ja, dziewczynę,
marzącą kiedyś o aktorstwie, a teraz duszącą się w odgrywaniu niechcianej roli.
Czy przez to popełni błąd? I dokąd ją to zawiedzie?
„RIP” to seria, która na opowiedzenie prostej w
zasadzie historii o zbrodni, znalazła wręcz genialną metodę. Oto dostajemy
grupę ludzi pracujących przy sprzątaniu miejsc zbrodni, w której nikt za dobrze
nie zna reszty. kiedy dochodzi do kradzieży, wszystko zaczyna się sypać, a na
jaw wychodzą tajemnice skrywane przez uczestników tego dramatu. Ale to tylko wierzchołek
góry lodowej. By to najlepiej zobrazować można by użyć porównania z puzzlami – mamy
układankę, widzimy obrazek i kiedy już go ułożyliśmy, okazuje się, że zostało
nam masę puzzli, które da się układać dookoła tego, a wszystkie one w znacznym
stopniu ten obrazek zmieniają, pokazując nam coś, czego zupełnie się nie
spodziewaliśmy.
I ten tom to kolejny taki fragment tej układanki. Bo
zdawało się, że najważniejsze postacie i wątki zostały już omówione, a tu nagle
dostajemy kolejną postać, kolejne elementy i kolejną porcję zaskoczeń. Ta inna
postać to szansa poznania innej psychiki, innego punktu widzenia, ale zarazem
kolejny pasujący, dopełniający i spójny element układanki. Czytanie „RIP”
przypomina tu granie w „GTA IV” z wszystkimi dodatkami – tam też główna
opowieść była dopełniona przez dodatkową zawartość traktującą o innych
postaciach i pokazującą, że jednak to, co wiedzieliśmy o niektórych sprawa,
jednak wyglądało inaczej. Z tym, że „RIP” to po prostu jedna wielka historia,
nic tu nie jest poboczne w zasadzie, choć czasem sprawia takie wrażenie i każdy
bohater, każdy punkt widzenia, jest pełnoprawny.
W skrócie: świetna, doskonale narysowana,
klimatyczna seria. Dla dorosłych, czasem też dla tych bardziej odpornych, bo
makabryczna bywa czy brutalna, ale jednocześnie jest poruszająca i frapująca. Warto
zatem wejść w ten świat, brudny, ale jednak porywający.
Komentarze
Prześlij komentarz