Amazing Spider-Man #8-9/1994: Dusze Venoma – Howard Mackie, Alex Saviuk, Adam Kubert

VENOM OF VENGENCE

 

Co, jak co, ale historie z okresu, kiedy w Pająku szalał Venom, serio były dobre. Album „Spider-Man kontra Venom”, czyli to, co w Polsce najlepiej oddawał carrefourowski tom o tych postaciach, znalazł się na liście 100 najlepszych opowieści graficznych w historii, a dwa kolejne („Powrót Venoma” i „Dusze Venoma”) trafiły do dziesiątki najlepszych „Spiderów” wydanych po polsku. No to po latach, na trzydziestolecie, nadrabiam w końcu ten ostatni i… No i nadal bardzo fajna to rzecz. Na poły spidermanowa, na poły dla miłośników Ghost Ridera, stanowi przyjemny crossover, który niestety w wydaniach typu „Epic Collection” (przynajmniej tych z Pająkiem na okładce, bo w jednym z tomów „Venoma” rzecz się znalazła) został pominięty.

 

Spider-Man znów chwyta Hobgoblina, przez którego znów niemal doszło do tragedii. Szybko jednak obaj trafiają na celownik Demogoblina i towarzyszącego mu doppelgangera. A tymczasem Ghost Rider i Johnny Blaze polują na Dethspawny. W kanałach spotykają Venoma, który też poszukuje morderców, kontynuując swoją wendettę przeciw złym. Wkrótce drogi wszystkich spotykają się i…

 

Ten numer „Spider-Mana” (okej, historia rozpisana jest na dwa zeszyty polskiej edycji, ale na razie skupmy się na pierwszym z nich) był ważny. No bo to był pięćdziesiąty zeszyt, więc jubileusz, a chyba wtedy nie było tak długiej serii w naszym kraju. Więc ekipa z Semica wzięła się i postanowiła to uczcić. I uczciła – nie pogrubionym numerem, ale za to z hologramem na okładce (w oryginale stworzony został dla #365 numeru „Amazing Spider-Mana”, wydanego na 30-lecie serii – swoją drogą po polsku były dwa różne hologramy do wyboru / zebrania). No i z historią, która miała być czymś niezwykłym, więc postanowiono na crossover dwóch serii – „Web of Spider-Man” i „Ghost Rider/Blaze: Spirits Of Vengeance”. Efekt?

 


No zapada to w pamięć. Głównie graficznie, kiedy za robotę bierze się Kubret, No gość po prostu to czuje, wie, jak zrobić nastrojową rzecz i potrafi operować klimatem. Ale wiadomo, dwie serie się tu spotykają, a więc połowa w wykonaniu Saviuka niczego nie rwie. Jest nieco za kolorowo i za cartoonowo, bo całość ma dość mroczną fabułę, jak na „Spidera”, ale nie jest też źle. A ta całość – mówię tu już o obu numerach – to trochę taki „Świt synów nocy”, ale z niezłym wykorzystaniem Venoma. Ogólnie tamte lata lubiły mroczniejsze tony i taki nastrój i dlatego dobrze mi wchodzą, a tu jeszcze mamy konkretną akcję i sporo odniesień. Zresztą ta historia dzieje się bezpośrednio po „Świcie synów nocy”, co warto pamiętać.

 


Dużo bohaterów, dużo wrogów, dużo akcji i świetne od strony graficznej wykonanie (Kubert znakomicie operuje światłem i cieniem, ma fajne ujęcia i widowiskowe sceny, a przy okazji to, jak rysuje Venoma, robi wrażenie, Saviuk zaś ma w sobie coś z uroku kiczowatego oldschoolu) to gwarant sukcesu. Może ja bym tego w dziesiątce Pajęczaków nie umieścił, ale jednak nadal dobra rzecz, która miło się zestarzała. No i czy trzeba czegoś więcej?

Komentarze