Osiedle Swoboda 2 – Michał „Śledziu” Śledziński

OSIEDLE NABIERA KOLORÓW

 

„Osiedle Swoboda” świętuje w tym roku dwudziestopięciolecie powstania. A „Osiedle Swoboda 2”, niegdyś znane jako „Osiedle Swoboda seria” czy też „seria kolorowa” obchodzi jubileusz dwóch dekad swojego istnienia. Fajnie, jest w końcu do czego wracać, co wspominać i na co spojrzeć i okiem sentymentalnym, i chłodnym. Więc spoglądam. I wiadomo, to już jednak nie to samo „OS” co jedynka, inna historia, inne klimaty już, do tego to jedna długa, poskładana też w niechronologiczny sposób historia z masą wątków i bohaterów. Kiedy debiutowała, zawiodła większość fanów (acz mi takie podejście, będące jakby miksem różnych gatunkowych estetyk, jakie przewinęły się nie tylko przez całe „Osiedle”, ale i magazyn, w którym pojawiło się po raz pierwszy – „Produkt”), ale w ostatecznym rozrachunku jako sensacyjna, pokręcona z superhero (Ali jak ten swobodny Joker) i swojskimi realiami opowieść akcji, sprawdza się całkiem dobrze. I nawet jeśli na paru polach, jak w samym ścisłym finale, zawodzi, warto sięgnąć i poznać.

 

Nad Swobodą zbierają się czarne chmury, chociaż pozornie nie dzieje się nic złego. Szopa mieszka w ziemiance Ciachciarachciacha, opiekując się jego suką Psotką i pielęgnując uprawy marihuany, a Smutny w towarzystwie reszty ekipy zapija smutki wywołane zerwaniem z Młodą. Porządku na Osiedlu strzeże oddział OPO złożony z Dozorcy, Rolanda i Mr. Kriega, a dodatkowo pojawił się nowy bohater – zagłuszający rozgłośnię Anioł Pański Pan Wrona, który prowadzi własne pirackie radio. Zwiastunem zmian stają się odwiedziny Popaja, znajomego Ciacha przynoszącego Szopie złe wieści. Boss Drwal stracił część narkotykowych wpływów w Centrum, dlatego przenosi swój biznes na osiedla, a mniejsi dilerzy, niechcący podporządkować się nowym rządom, zostają usunięci z rynku. Co więcej, jeden z najważniejszych ludzi Drwala, Chemiczny Ali, przybył właśnie na Swobodę. Szopa wprawdzie nie przejmuje się tym faktem, jednak Kundzio doświadcza wizji Człowieka w Pasiakach, a to oznacza jedno – nadchodzi wielkie zagrożenie i równie wielkie zmiany. Kiedy dilerzy zostają rozbici, a oddział OPO pokonany, Osiedle przestaje być bezpiecznym miejscem, a sytuacja z każdą chwilą staje się coraz gorsza. Czy na Swobodzie uda się przywrócić dawny porządek?

 

Pamiętam, jak był rok bodajże 2002 czy 2003 i Śledziu zapowiedział, że będzie seria „Osiedle Swoboda”. Nowa fabuła, kolorowa szata graficzna, do tego miała być to pierwsza od dawna rodzima seria komiksowa wydawana w zeszytach… Były zapowiedzi, wywiady, ujawniane fragmenty i informacje, nawet plakat – wszystko oczywiście na łamach magazyny „Produkt”. A potem wyszedł pierwszy zeszyt i okazało się, że fajnie jest. że nadal to to samo „OS” tylko w kolorze, z dodatkami (ale o tym może opowiem innym razem, biorąc się z okazji jubileuszu za omówienie tego wszystkiego zeszyt po zeszycie), a dalej… No dalej zaczęło to odchodzić od klimatów znanych nam dotąd, mieszać się, komplikować, iść bardziej w akcję i sensację. I to już wielu fanom zwyczajnie nie podeszło. Ale zanim to dalej następowało, daty premiery kolejnych zeszytów odkładały się w czasie, aż w pewnym momencie straciłem nadzieję, że historia zostanie doprowadzona do finału, bo to, co zaczęło się jako miesięcznik i miało potrwać pół roku, skończyło się po osiemnastu miesiącach (i roku przerwy między piątym a szóstym zeszytem).

 


Ale wracając do samej opowieści i jej krytyki… „OS” nigdy nie stroniło od dziwnych wydarzeń, sensacyjnej akcji i tym podobnych zabiegów. Czemu więc jego druga część wywołała swego czasu tyle kontrowersji? Śledziu zmienił tutaj proporcje, historia obyczajowa zeszła na dalszy plan, a poszczególne odcinki nie były zamkniętymi epizodami, dość luźno powiązanymi z poprzednimi, z czym mieliśmy do czynienia w produktowym „Osiedlu”, ale rozbudowaną opowieścią, która na dodatek nie miała linearnej fabuły. Akcja przeskakiwała w czasie, wracała do wcześniejszych wydarzeń, ukazywała inną ich stronę, a treść komplikowała się coraz bardziej. Z każdym kolejnym rozdziałem przybywało także postaci wmieszanych w wielki spisek, ten zaś sięgał coraz wyżej postawionych osobistości. Do tego OPO zyskali niemal superbohaterski status, a na jaw wyszła długo skrywana tajemnica Dozorcy – fakt zaskakujący, choć dla wielu z pewnością rozczarowujący (szczególnie gdy przypomnimy sobie kadr z dzieciństwa tej postaci z „Ballady o Bystrym”). Portret pokolenia przełomu ustrojów zastąpiony został krwawą komedią sensacyjną, ale – patrząc na „OS 2” z tej właśnie perspektywy – to naprawdę znakomity komiks.

 

No bo tak: akcja jest tu konkretna, solidnie pokręcona i dobrze poprowadzona. Pojedynek w Parku Trzech Stawów, choć w niczym nie przypomina tego, do czego przyzwyczaił nas ten tytuł (bo nawet afera z Grubasami wypada jedynie jak przymiarka do podobnych treści), robi duże wrażenie. Podobnie zresztą jak wydarzenia na ulicy Magazynowej czy ostateczne starcie z Drwalem („Za nim idą zmarli…”). Gorzej robi się w epilogu. Śledziu odchodzi w stronę mocniej zaakcentowanej niż dotychczas satyry, ostatnie strony mają więc wymiar bardziej alegoryczny niż dosłowny, ale zbyt wiele tutaj oderwania od ziemi, przez co akurat ten moment nie wypada przekonująco. Autor jednak oferuje tutaj coś więcej. Historia zatoczyła koło, Śledziński Osiedle Swoboda zaczął od epizodu o wymiotowaniu w kościele, sceną z kościołem (a właściwie kapliczką) związaną kończy, co nabiera symbolicznego wręcz znaczenia. Symbolicznego, ale niespełnionego, a szkoda, bo trochę przyjemności to odbiera. Ale można przymknąć na to (i drobne błędy pokroju tego, skąd Smutny ma pracę - w pierwszym tomie mówił, że znalazł w sieci, w tym, że to rodzinny biznes) oko, bo skoro dało się przeżyć akcję z rakietą w starym „OS”, i tu przeżyć można tę akcję.

 


A wizualnie? No od strony graficznej „OS 2” to również zupełnie inna bajka niż tom 1. Wiele zmienił tutaj kolor, jednak Śledziu wrócił na łamach zeszytowej serii do eksperymentów z kreską. Czasem mamy więc barwy kładzione bezpośrednio na ołówek, a czasem, jak to widać w ostatnim rozdziale, gdzie kreska jest maksymalnie uproszczona, często cartoonowa, komputerowe tricki starają się nadrobić niedostatki samych ilustracji – i tu na końcu to trochę boli, bo proporcje lecą na łeb na szyję, tła i detale znikają niemal zupełnie, a wizualnie nie do końca pasuje to do reszty. Choć w sumie cały ten tom taki bardziej cartoonowy i ekspresyjny jest, jakby stanowił kolejny etap szukania przez Śledzia, jak chce rysować.

 

Na koniec jeszcze dwie sprawy. Pierwsza to oczywiście wydanie: „OS 2” edytorsko przegotowane zostało tak, by tworzyć integralną część ze wznowieniem tomu 1, a potem kolejne tomy dopasowywano do takiej właśnie edycji. Mamy więc twardą oprawę, dodatkową obwolutę, dobry papier i porcję dodatków. Do tych ostatnich należą reprodukcje okładek serii zeszytowej, rewelacyjne nowe grafiki stanowiące strony działowe, szkice, krótką komiksową parodię autorstwa Sopo, a nawet reprodukcję plakatu, który przed laty dodany był do Produktu. Zmianę znaleźć można też w samym komiksie, zniknął kadr pojawiający się na czwartej stronie okładki jednego z numerów (ten akurat był fabularnie sensowny więc trochę go żal, jak i killbillowy żarcik z nr. 5, też odnoszący się do fabuły, ale akurat nadający się do pominięcia), pojawił się natomiast zupełnie nowy panel podsumowujący rozmowę Smutnego z Młodą – niby drobiazg, a cieszy, choć w do treści nic nie wnosi.

 


Druga sprawa jest taka, że zebrana tu seria lata temu miała wyjść przed tym, co widzimy w „Polowaniu na młodego gołębia” z pierwszego tomu „Osiedla”. Potem Śledziu chciał zrobić taki pomost między starym „OS” i nowym, więc stworzył tego „Gołębia” właśnie i miał zaserwować nam jeszcze jeden epizod, ale tego nie zrobił – jak sam mi kiedyś powiedział, kiedy miałem okazję robić z nim wywiad, część pomysłów z tego drugiego odcinka trafiła do pierwszego zeszytu serii kolorowej, reszta przepadła, zapomniana. Trochę szkoda, bo fajnie byłoby je poznać nawet w jakiejś pierwszej wersji zarysu fabuły niestworzonego nigdy epizodu, ale cóż, jest jak jest.

 

Natomiast podsumowując ten album: chociaż „OS 2” to nie to samo dobrze wszystkim znane „Osiedle”, wciąż mamy do czynienia ze znakomitym, momentami wręcz rewelacyjnym komiksem. Warto się z nim zapoznać i przekonać, w jakim kierunku Śledziu poprowadził swoje opus magnum. I tylko szkoda, że mimo upływu lat i zapowiedzi, że w 2020 pojawi się „Osiedle Swoboda 3”, nadal nic z tego nie doszło do skutku. Ale Śledziu do odwlekania nas już przyzwyczaił, więc może wkrótce, niedługo, może w grudni na ćwierćwiecze serii, coś tam nam rzuci. Oby. I oby „Osiedle” nie podzieliło losu innych jego projektów, jak „Parish” czy „Strange Years”, o których słuch zaginął.

Komentarze