Pamiętnik księgarza – Shaun Bythell

PO DRUGIEJ STRONIE KSIĘGARSKIEJ LADY

 

Gdyby „Sprzedawcy” były filmem o księgarzach, wyglądałyby jak ta właśnie książka. Okej, trzeba by z nich wyciąć wulgaryzmy i seks – i zaangażowaną treść także, ale gdyby dodać do tego wszystkiego coś z „Dziennika Bridget Jones”, wyszłoby dzieło podobne do powieści Shauna Bythella. Nie jest to dzieło wybitne,  ot czysta, niezobowiązująca rozrywka, ale utrzymana na przyzwoitym poziomie, którą czyta się szybko i całkiem przyjemnie.

 

Głównym bohaterem jest trzydziestoletni Szkot, Shaun Bythell, który w trakcie bożonarodzeniowego odwiedzania krewnych w rodzinnym Wigtown, wdaje się w rozmowę z lokalny księgarzem. Ponieważ nie może znaleźć zajęcia, które dałoby mu prawdziwą satysfakcję, daje się namówić sprzedawcy na przejęcie jego interesu. Wizyta w banku, kredyt, załatwienie formalności i już nasz główny bohater może cieszyć się antykwariatem „The Book Shop”. Happy End? Dopiero początek, bo od teraz Bythell zaczyna odkrywać, jak bardzo jego oczekiwania i wyobrażenia tego zajęcia różnią się od rzeczywistości. Użeranie się z klientami, którzy wolą marudzić, niż coś kupić, problemy z personelem i pieniędzmi… Sprzęt lubi zawodzić, a jak odnaleźć się w tysiącach woluminów, wśród których białe kruki mieszają się z pospolitymi dziełami? Albo jak poradzić sobie z najazdem klientów-idiotów? I jak sprzedawać książki, z którymi ciężko jest się rozstać?

 

Niniejsza książka odpowiada na te pytania w mniej lub bardziej zabawny sposób, zabierając nas, czytelników, na drugą stronę księgarskiej lady. Myślcie, że to tylko satyra? Że autor w prześmiewczy sposób opisuje codzienność księgarza? Że stworzył jedynie komedię inspirowaną prawdziwymi wydarzeniami? Każdy, kto kiedykolwiek pracował w jakimś sklepie wie, że tak nie jest. Śmieszy przede wszystkim prawdziwość, ludzkie reakcje i zachowania i to, jak bardzo niektórzy nie pasują do niektórych miejsc, czasów, świata nawet.

 

„Pamiętnik księgarza” to zapis roku pracy w antykwariacie. Każdy rozdział otwiera tu cytat z tekstu Orwella poświęconego tej tematyce, mamy tu też bilans klientów, zysków i zamówień. Przede wszystkim mamy jednak lekko napisaną, przyjemną lekturę, potrafiącą poprawić humor i mającą swój urok. Trochę żal, że nie znalazło się tu więcej głębi, ale jako czysta rozrywka, książka ta sprawdza się naprawdę dobrze.  Momentami zresztą autentycznie potrafi rozbroić i wycisnąć z gardeł czytelników solidną dawkę śmiechu.

 

Wszystko to składa się na sympatyczną laurkę wystawioną księgarskiemu światu i samemu Wigtown. Wzbogacona o zdjęcia i nieźle wydana, warta jest polecenia miłośnikom świata książek w szerokim tego pojęcia znaczeniu. Wspomnianym na wstępie „Sprzedawcom” rzecz nie dorasta co prawda do pięt, ale jest o wiele lepsza, od książek o Bridget Jones. A do poszczególnych scen chce się wrócić jeszcze nie raz.

Komentarze