X-Men. Era Apocalypse'a #3: Wojna – John Francis Moore, Jeph Loeb, Warren Ellis, Fabian Nicieza, Scott Lobdell, Lary Hama, Steve Epting, Steve Skroce, Ken Lashley, Andy Kubert, Joe Madureira, Tony Daniel , Chris Bachalo, Adam Kubert, Renato Arlem, Roger Cruz, Charles Mota, Eddie Wagner
ERA
KOMPLIKACJI
Powrót do „Ery Apoclaypse’a” to był dla mnie strzał
w dziesiątkę. Po ostatnich xmenowych „Punktach zwrotnych” miałem ochotę i choć
się wahałem, bo wiadomo, kupka wstydu leży i czeka, na bieżąco też coś dokupuje
do kolekcji, bo przecież rynek nie stoi w miejscu, ale co tam, trzeba robić, co
się chce, kiedy ma się okazję. Więc czytam i dobrze się bawię. Niby ten event
to taki akcyjniak, gdzie na bardziej ambitne rozważania, jak z czasów
Claremonta miejsca nie ma, ale nadal to świetna zabawa, różnorodność podejścia,
a zarazem spójność wizji. I tak, jak pierwszy tom wprowadzał nas w „Erę”, a
drugi rozwijał wizję świata rządzonego przez Apocalypse’a, tak trzeci wprowadza
dużo zamieszenia, dużo konkretów i kieruje nas na ścieżkę wiodącą ku wielkiemu
finałowi.
Gdy Nate dzięki pomocy Mr, Sinistera odkrywa w
sobie moce, Kurt ściera się z własną matką, zaczynając rozumieć – przynajmniej
częściowo – jej motywy, przez które nie chce wybrać się do Avalonu. Jednak
dotarcie tam stanie się koniecznością, niestety nie tylko oni są w drodze na
miejsce. Tymczasem konflikt braci Summers narasta, gdy Alex zdobywa dowody na
zdradę Scotta. Sytuacja jednak komplikuje się jeszcze bardziej, gdy na scenie
zjawia się Jean i wpada w łapy wrogów. Jednocześnie trwa pościg za Dzikusem, a
Magneto staje oko w oko z samym Apocalypsem, a w kosmosie Gambit i jego ekipa
będzie musiała wiele poświęcić, by osiągnąć cel…
Trzeci tom „Ery Apocalypse’a” wprowadza do
opowieści to, czego brakowało mi nieco w dwóch poprzednich częściach – kilka postaci
spoza mutanciego świata. Ja wiem, że to xmenowy event. I tak samo wiem, że
wydarzenia zmieniły się tak wcześnie i potoczyły tak odmiennie, że żaden Pająk
mógł nie ugryźć Petera, nikt nie odnalazł Kapitana Ameryki, a Stark nie został
miliarderem i nie zrobił sobie kostiumu, ale jednak brakowało mi innych postaci
z bogatego uniwersum. A tu się pojawiają, co prawda to tylko ciotka May i Carol
Danvers (wyglądająca, jakby ktoś za mocno inspirował się Angelą ze „Spawna” –
znaczy wtedy ze „Spawna”, obecnie z Marvela), ale jednak. Reszta to dalsze
rozwijanie wątków, ale, jak pisałem, idzie to już w konkret: tu coś się udaje,
tam ktoś zginie, kolejna postać zostanie porwana, los innej będzie nieznany. Widać,
że to już za rogiem czai się finał i do niego wszystko prowadzi, jednocześnie starając
się zapewnić dobrą zabawę.
No i zapewnia. Każdy tom „Ery Apocalypse’a” to
zbiór zeszytów różnych serii, tworzonych przez różnych artystów, więc poziom
bywa różny, ale jednocześnie dość zbliżony. Ukazanie nam alternatywnej,
dystopijnej wizji losów marvelowskich mutantów, w której autorzy bawią się
postaciami i wątkami, puszczając do nas oko i intrygując nas zarówno tym, jak
potoczyły się losy bohaterów, jak i epickością, jest dla serii w zasadzie
standardem, odkąd Claremont wprowadził tego typu wątki na początku lat 80. XX
wieku, ale samo wydarzenie wchodzi naprawdę dobrze. Zresztą ono samo też stało
się marvelowskim standardem – ileż potem mieliśmy historii, w których coś
zmienia rzeczywistość (albo jesteśmy w rzeczywistości, która nie jest tą właściwą)
i trzeba coś z tym zrobić? Już w latach 90., krótko po „Erze”, mieliśmy „Heroes
Return”, a potem to wszystko leciało dalej, choćby w „Rodzie M”. I trwa nadal.
Tu ma jednak posmak świeżości, ma rozmach i naprawdę przyjemna jest.
No i jeszcze te rysunki. Epting, bracia Kubert czy
Bachalo pokazują, na co ich stać, serwując nam grafiki, jakie wprost się kocha.
Realistyczne, dopracowane, często jakże zadziorne, wręcz agresywne, z oszczędną,
ale niezłą kolorystyką. Gorzej jest z innymi, bo Madureira to jednak straszna
tandeta, kolorowa, cartoonowa i kiczowata, a Skroce nie zostaje za nim daleko w
tyle. Ale mimo tych wpadek, świetnie jest, takich rysunków w komiksach już się
nie spotyka, a naprawdę robiły robotę. I klimat. Nic dziwnego, że do dziś się
tę sagę uwielbia i wymienia wśród najlepszych opowieści o mutantach.
Komentarze
Prześlij komentarz