Hawkworld - Jastrzębi Świat: Jako w górze, tak i na dole – Timothy Truman, Enrique Alcatena, Sam Parsons


NA SKRZYDŁACH SPRAWIEDLIWOŚCI

 

To, czego poskąpiło nam „WKKDC”, „WKKDCBIZ” nadrabia. Nadal nie wszystko, ale dostaliśmy parę wielkich komiksów, których dotąd nie mieliśmy, a „Hawkworld” to zdecydowanie jeden z nich. Ceniony, uwielbiany, no ogólnie nic złego na jego temat chyba nie usłyszycie – i słusznie, bo to nie tylko bodajże najlepsza opowieść o Hawkmanie, będąca jednocześnie jego na nowo opowiedzianym originem, ale też i jeden z najlepszych komiksów w ogóle, nie tylko od DC. No i, na szczęście, superhero jako takiego prawie w ogóle tu nie ma.

 

Poznajcie Katara Hola, młodego Thanagrczyka i skrzydlatego stróża prawa. Pochodzi z dobrej rodziny, arystokracji właściwie, więc nigdy nie poznał tego, jak wygląda biedniejsza część jego planety. Ale prawa o Thanagarze, jaką przyjdzie mu odkryć, jak o tyle okrutna, co i oczywista – wszystko, co tu zbudowano, wszystkie te strzeliste wieże i cały ten przepych, powstało kosztem biednych, a świat podzielony jest mocniej, niż mógłby sądzić. Jak to wszystko odmieni chłopaka? i do czego do doprowadzi?

 

No cóż, odpowiedzi na te pytania w mniejszym bądź większym stopniu pewnie znacie. Hawkman to może i nie czołówka DC, ale swoje miejsce w świecie ma i pojawiał tu i tam, na kinowych ekranach także. ale rzadko pojawił w tak dobrej formie, jak tu. Timothy Truman to autor rozrywkowy, ale z ambicjami, twórca, który zawsze pozostaje na bieżąco z sytuacją polityczną i społeczną i w swoich komiksach odpowiada na te dręczące świat problemy. I nie inaczej robi tym razem.


„Hawkworld” to nie komiks superhero, a fantastyka naukowa w starym, dobrym stylu. Komiksowe SF pierwszej wody o obcym świecie, odległym od nas, ale jakże nam bliskim i jak każde dobre SF to, co przede wszystkim robi, to przygląda się nam samym. Może i jest tu akcja, może są popisy wyobraźni, ale przede wszystkim jest opowieść o podziałach społecznych i uwikłanych w to wszystko postaciach, które dopiero odkrywają, jak działa i wygląda ten świat. Dzięki temu rzecz coś w nas rusza, coś stymuluje – emocjonalnie, ale i intelektualnie – i zachęca do zastanowienia się, pochylenia się nad tym wszystkim.

 


No ale i nie zawodzi jako opowieść akcji i fantastyka. Dobre tempo, dobry balans między treścią, a grafiką no i świetne ilustracje, oldschoolowy, ręcznie malowane, nastrojowe, barwne, kolorowe, ale ponure, ze sporą dozą realizmu – zupełnie, jak filmy z lat 80. XX wieku. No kawał świetnej roboty i tyle. coś dla dojrzałego czytelnika, który rzyga już tymi wszystkimi trykociarzami i chciałby przeczytać coś ambitniejszego, co przypomni mu, że superhero to nie tylko bicie się po mordach. Dobrze, że doczekaliśmy się polskiego wydania, naprawdę znakomitego pod względem jakości i przekładu, z porcją dodatków i w świetnej cenie. Nic tylko brać – ot i tyle.


Komentarze