35 LAT PAJĄKA W POLSCE
Tak, to już trzydzieści pięć lat, jak w Polsce
zadebiutowało wydawnictwo TM-Semic, a wraz z nim pierwsi bohaterowie Marvela i
DC. To był rok 1990, czerwiec, wydawca wystartował wówczas z dwoma tytułami –
„Spider-Manem” i „Punisherem”, a po pół roku dorzuciła do nich „Supermana” i
„Batmana” (były też „Goliat” i „Różowa Pantera”, ale to już nieco inna bajka).
Potem wszystko rozkręciło się, tytułów przybywało, pojawiło się wiele świetnych
komiksów, ale zaczęło się od tych dwóch superbohaterskich tytułów, a ja, jako
fan Pajęczaka, postanowiłem po latach zrobić moją własną topkę wydanych przez
Semici „Spiderów”. Trzydzieści pięć najlepszych historii na
trzydziestopięciolecie. Nie było łatwo. Nie jest też obiektywnie, bo to w końcu
mój prywatny wybór. Mocno podszyty też sentymentem. Więc zapraszam na tę podróż
w czasie, przez niemal dekadę wydawania „Amazing Spider-Mana” na polskim rynku.
1. Ostatnie
łowy Kravena (1-3/94) – Gdyby
Dostojewski pisał komiksy superhero, zrobiłby właśnie coś takiego. Definitywny
numer jeden, także zdaniem samego TM-Semic, który po dziś dzień pozostaje tak
samo genialny, jak wtedy. Kraven Łowca, owładnięty obsesją na punkcie
Spider-Mana, postanawia się go pozbyć i zająć jego miejsce, by udowodnić kto
jest lepszy. Gdy on zaprowadza swoje porządki, zakopany żywcem w grobie Peter
walczy o zachowanie życia i zdrowych zmysłów, a MJ stara się nie zwariować ze
zdenerwowania o los męża. Mimo niemal czterdziestu lat na karku, ta historia
wciąż jest świeża, wciąż jest powielana i wciąż się do niej wraca. Ale żadna z
jej kontynuacji nawet się do niej nie zbliżyła.
2.
Najlepsi wrogowie (10/95) – Harry Osborn, najlepszy przyjaciel i
jeden z największych wrogów Petera, znający prawdę o jego działalności jako
Spider-Mana, wychodzi z zakładu psychiatrycznego tylko po to, by zacząć
psychologiczną zabawę w kotka i myszkę mającą na celu zniszczenie Petera – tak
psychiczne, jak i fizyczne. Rozdarty, coraz bardziej doprowadzany na skraj, z
każdą chwilą zbliża się coraz bardziej do wyboru, od którego będzie zależało
życie jego i Petera…
Kolejny komiks DeMatteisa, tego od „Ostatnich
łowów”. I kolejne małe arcydzieło, które na wiele lat odmieniło losy serii i
jej bohatera. I po dziś dzień, co widzieliśmy choćby w runie Spencera, stanowi
źródło inspiracji. Znów niespełnionych do bólu.
3.
Przemiany dosłowne i w przenośni (1/03) – ten wydany już w czasach, kiedy TM-Semic
przekształciło się w Fun Media zeszyt miał być nowym początkiem, wielkim
powrotem i w ogóle. A skończyło na tym jednym numerze, który wywrócił życie
Petera do góry nogami, a potem przez długie lata musieliśmy czekać na
odpowiedzi i wyjaśnienia. Ale nawet tyle wystarczyło, by znalazł się tak
wysoko.
Opowieść rozpoczyna nowy okres w życiu Petera. Nasz
heros wraca na stare śmieci, zamieszkuje znów u cioci May, bo z MJ mu się nie
układa, znajduje pracę jako nauczyciel w dawnej szkole i… spotyka człowieka,
który ma takie same moce jak on i uświadamia mu, że to wcale nie od promieniowania
pochodzą jego pajęcze zdolności. Jakby tego było mało, na scenę wkracza wróg,
który od wieków zabija takich, jak Peter, żywiąc się ich mocami. A jeszcze
udało się Straczynskiemu wcisnąć tu parę fajnych obserwacji na temat herosów,
natury ich walki ze złem, symboli, jakie reprezentują i jeszcze komentarz
społeczny w kwestii tak trudnych tematów, jak strzelaniny w szkole. Nic
dziwnego, że dzięki tej opowieści zdobył dla serii pierwszego w jej dziejach
Eisnera – najważniejszą nagrodę na amerykańskim rynku komiksowym.
4.
Wrzask (11-12/96) – DeMatteis po
raz kolejny. Pamiętam, jak po raz pierwszy czytałem tę historię jako dzieciak.
Genialny klimat, szczytowe osiągnięcie graficzne Bagleya – do dziś uważam, że
lepiej nigdy nie rysował, niż w tym okresie swojej kariery – i jeszcze ta
treść, która urzekała już wtedy, ale zachwycać w pełni zaczęła dopiero po
latach. Parker jeszcze się nie pozbierał po historii z
rodzicami, a już musi zająć się powrotem Shriek, która uciekła z Ravencroft. Co
więcej zabrała ze sobą Carriona, którego uważa za swojego syna. Pościg za parą
szaleńców zmienia się w coraz szybsze popadanie Petera we własny obłęd. Ale to
zaledwie początek. Mary Jane decyduje się na krok, który może na zawsze
odmienić ich coraz bardziej sypiący się związek, a May kończy w ciężkim stanie.
Czy Spider-Man zdoła otrząsnąć się z tego, co szykuje dla niego los?
DeMatteis robi tu to, co robi najlepiej – wnika w
skrzywione, potrzaskane umysły, sięga do mrocznej strony naszej natury i
opowiada o szaleństwie, stawiając pytania o granice odpowiedzialności ludzi
niepoczytalnych. Jednocześnie to opowieść o chorej rodzinie, wypaczonym
postrzeganiu rzeczywistości i miłości. I ma w sobie całkiem dużo z horroru
psychologicznego.
5.
Cierpienie (Mega
Marvel #1) – To było coś. W USA rekordy sprzedaży, bo McFarlane, wielka gwiazda
Pająka, dostał swój własny tytuł, w którym mógł robić, co chce, a w Polsce
start nowej linii wydawniczej, gdzie na czytelników czekały grube, jak na tamte
czasy tomy, nie zeszytówki, a albumy z twardszą okładką i grzbietem skupione
tylko na historiach od Marvela. No i jeszcze to co w środku… Historia co prawda
pretekstowa, ale całkiem sprawna, za to rysunki to już prawdziwy szczyt
możliwości McFarlane’a, który nigdy wcześniej, ani nigdy później nie zrobił nic
podobnego. Jest mrok, jest klimat, jest dynamika i coraz mocniejsza dewastacja
Spidera, który cierpi, krwawi i upada coraz bardziej w ponurych zaułkach
miasta.
Gdy w NY dochodzi do serii brutalnych morderstw,
Spider-Man nie ma jeszcze pojęcia, z czym przyjdzie mu się zmierzyć. Otruty,
osłabiony, rzucony na pastwę znajdującego się w morderczym szale Jaszczura,
będzie musiał przetrwać prawdziwe cierpienie, jakiego jeszcze nie doświadczył…
6.
Ultimate Spider-Man #1-7/03 – TM-Semic zmienił się w Fun Media,
poprawiła się jakość wydań, a wydawca starał się wówczas wrócić na szczyt. A
wydawanie „Ultimate Spider-Mana” było dobrym wyborem (w USA był to wtedy
megahit), który, niestety też wówczas upadł, zanim zakończył choćby pierwszą,
dłuższą fabułę. To co jednak dostaliśmy, było jednak po prostu świetne. Na nowo
opowiedziane losy Petera, od momentu zanim ugryzł go Pająk, przez odkrywanie
swoich mocy, po starcie z Green Goblinem. I to jeszcze w sposób lekki, z zacięciem
rodem z teen dramy i kwintesencją tego, za co kochamy Pająka.
7.
Oko pumy (7/94) – Starcie
refleksyjne. Tak chyba najlepiej podsumować ten komiks. DeMatteis bierze dwóch
zwierzęcych wojowników – Spider-Man i Pumę – i konfrontuje ich ze sobą po raz
kolejny. Tym razem jednak, wmanipulowani przez nowego łotra w starcie, odbywają
symboliczną, refleksyjną wyprawę w głąb samych siebie, swojej zwierzęcej natury
i tego, co reprezentują. Pięknie napisana, pięknie w swej prostocie
zilustrowana opowieść, pełna symboliki i świetnego rysu psychologicznego
postaci.
8.
Maximum Carnage (11-95-5/96)
– Pewnie większość powie, że ta historia absolutnie nie powinna się tu znaleźć.
A nawet jeśli, to nie tak wysoko. W końcu już wtedy, w latach 90., spotkała się
ze sporą krytyką, a i nadal bywa określana mianem kiczowatej, ale… No właśnie,
może to i kicz, ale taki w naprawdę dobrym wydaniu. I przede wszystkim to ważna
opowieść, bo stanowiąca pierwszy w dziejach spidermanowy event, rozpisany przy
okazji na całkiem imponującą ilość czternastu numerów.
Fabuła w zasadzie jest bardzo prosta. Carnage
ucieka z Ravencroft, zabierając ze sobą Shriek i wraz z nią, a także paroma
morderczymi sojusznikami, tworzy pokręconą rodzinkę, z którą zaczyna wielką
rzeź na ulicach Nowego Jorku. Rzeź, jakiej nie powstrzyma Spider-Man. Pajęczak
musi więc połączyć siły z różnymi postaciami, od Venoma zaczynając, przez Cloaka
i Dagger, na Kapitanie Ameryce skończywszy, ale rzeź trwa i trwa, aż…
Komiks jak filmowy blockbuster. Masa gwiazd, masa
akcji, epicka rozwałka, ale nie tylko. Od strony rozrywkowej Michelinie tworzy
ostateczną opowieść o symbiontach, niemal na zakończenie swojego runu
Pajęczaka, który właśnie z symbiontów najbardziej zasłynął. Do tego
partnerujący mu DeMatteis, który niedługo potem przejął pisanie serii, wzbogaca
to wszystko o psychologię, depresyjne nuty i świetnie kreślone postacie. Mało?
To mamy świetnych rysowników, jak Bagley czy Buscema w szczytowej formie. No i
wreszcie mam do tej historii mega sentyment, bo to od niej zacząłem moją
przygodę z serią.
9.
Mały wielbiciel Spidermana (1/90) – Pierwszy numer „Spider-Mana” wydany po
polsku, mimo paru naprawdę solidnych nazwisk, nie był jakimś arcydziełem.
Pojawiły się w nim trzy komiksy (pierwszy miał takie atrakcje jak pojawienie
się Punishera czy rysunki Franka Millera, ale nic poza tym), jednak tylko
ostatni wart był uwagi. Co tam wart, to co w nim zaprezentowano zaczyna się jak
jeszcze jedno streszczenie losów Spidera, który spotyka się ze swoim małoletnim
fanem i opowiada mu o sobie, by finale zmienić się w historię, która potrafi
poruszyć i zostaje na długo w pamięci.
10. Powrót
Venoma (12/91-1/92) – Sequel lepszy od części
pierwszej? Ta historia pokazuje, że to możliwe. Venom powraca, na dzień dobry
katuje Black-Cat i zaczyna zabawę w kotka i myszkę, mającą na celu wyprowadzić
Petera z równowagi. Michelinie mając tym razem więcej stron na konfrontację,
serwuje nam fajny pokaz możliwości Venoma / Eddiego, który potrafi działać nie
tylko brutalną siłą, ale i ze sporą dozą wcale nie mniej brutalnej subtelności.
Plus kilka niezapomnianych scen, znów z rysunkami McFarlane’a.
11. Nikt nie
zatrzyma Władcy Murów!! (2/90) – Wiele lat temu
magazyn „Wizard” opublikował przedrukowaną potem w Polsce listę 100 najlepszych
komiksów w dziejach, a na niej znalazły się tylko dwie historie o Spiderze.
Pierwszą było zbiorcze wydanie starć Pająka i Venoma z rysunkami McFarlane’a,
drugim ta właśnie historia. W „Nikt nie zatrzyma Władcy Murów” Spider-Man musi
stawić czoła Juggernautowi, który, niczym lata później Doomsday w „Supermanie”,
robi niszczycielki przemarsz przez miasto. Ale jak pokonać kogoś, kogo pokonać
się nie da? Klasyka w dobrym, choć naiwnym wydaniu.
12. Podwójne
życie pająka (Wydanie Specjalne #3) –
Pierwsza (i jedyna w czasach Semica) Pajęcza powieść graficzna. Krótkie,
rzetelne i bardzo udane przedstawienie początków Spider-Mana, ukazanych także z
perspektywy Mary Jane. Wtedy to było najlepsze i najbardziej kompleksowe
przedstawienie tych klasycznych, nieznanych w naszym kraju zeszytów, bardziej
jednak niż na walce z łotrami, skupiona na życiu codziennym i uczuciach. I
chwała twórcom za to. Ale co się dziwić, skoro za scenariusz odpowiadał Gerry
Conway, gość, który uśmiercił Gwen i stał się architektem pierwszej „Sagi
klonów”.
13. Powrót
znad krawędzi... (4-5/97) – Znów Spider.
Znów Puma. I znów DeMatteis (tym razem z kolegami). Nocturna, która ocaliła
Pumę, pojawia się, by pomóc też Spider-Manowi, który jest załamany po
wszystkim, co ostatnio wydarzyło się w jego życiu i stara się jakoś poukładać
sobie to wszystko. Niestety Puma wpada w szał i… Na tym jednak nie koniec, bo
MJ też stara się poukładać swoje sprawy, Peter obrywa od życia jeszcze
bardziej, a na scenie pojawiają się jeszcze Daredevil, Vulture i Owl i…
14. Jad (4/91) – David Michelinie to jeden z tych twórców,
którzy zrewolucjonizowali przygody Pajęczaka. To on współtworzył pierwszy
prawdziwy pajęczy event, wymyślił Venoma, Carnage’a i inne symbionty, ożenił
Petera z MJ i wiele, wiele więcej. A ta historia to jedna z najlepszych
opowieści, jakie stworzył.
Na scenie pojawia się nowy wróg, potężny, zębaty
gość w czerni, Venom, który atakuje MJ, wzbudzając w Parkerach nowy rodzaj strachu.
Kim jest ten przeciwnik? Co łączy go z Peterem? Wydarzenia tej opowieści
odmieniają losy serii na zawsze, przy okazji robią to w naprawdę dobrym stylu,
łączącym akcję, nutę horroru i rzeczy obyczajowo-komediowe. Plus rysunki
McFarlane’a, który jeszcze nie był w najlepszej formie, ale i tak robił robotę.
15.
Dziedzictwo Osbornów (10/93) – DeMatteis raz jeszcze. Jak nie cierpię
Goblina, Osbornów i tych tematów, tak komiksy tego gościa pokazują, że można
genialnie o nich opowiedzieć. Tym razem Harry znów popada w obłęd, znów ulega
szaleństwu i znów przywdziewa kostium Zielonego. Dla niego bycie Goblinem
stanowi bardziej bycie sobą, niż gdy jest Harrym. Na dodatek tym razem szykuje
iście rodzinne spotkanie. Jednakże walka Petera i młodego Osborna to zaledwie
początek, bo prawdziwe starcie psychologiczne dopiero przed nimi.
Świetny komiks kreślący znakomity portret
psychologiczny Harryego. Ale i doskonała podbudowa pod jeszcze lepszych
„Najlepszych wrogów”.
16. Pościg /
Skok milowy (5/93) – Jedna z moich
ulubionych opowieści o Venomie w ogóle, o wiele lepsza od poprzedniej części.
Venom jednak żyje, znów łączy się z Eddiem i planuje ostateczne starcie. Tym
razem miejscem walki będzie bezludna wyspa, gdzie Peter będzie musiał stawić
czoła swojemu największemu i o wiele potężniejszemu od niego wrogowi.
Michelinie zmienił klasyczne starcie między tym dobrym i tym złym w kameralny
survival horror dziejący się na tropikalnej wysepce. Jak tu nie lubić tej
historii?
17. Formalności
pogrzebowe: Porachunki (7/93) – Ten
schemat wszyscy doskonale znają: jakiś wróg superbohatera umiera w wyniku
choroby wywołanej superłotrowską działalnością i postanawia się rozliczyć.
Wtedy jednak była to rzecz świeża i mocna. A na dodatek DeMatteis zrobił ją tak
doskonale, że do dziś mało kto może się z nim równać.
A treść? Sęp kona. Zabija go nowotwór, więc w
ostatnich dniach życia postanawia rozliczyć się na dobre z Parkerami. Nie tylko
Peterem, ale też i ciotką May. Co jednak przygotował? I dlaczego?
18. Dzikie
początki / Dzikie przymierze (12/93) – Michelinie
wraca do symbiontów! Czyli co by było, gdyby z symbiontem z kosmosu połączył
się szalony seryjny morderca. Carnage to bestia, jakiej jeszcze nie było.
Morduje na prawo i lewo, za nic ma ludzkie życie, zasady i nie posiada żadnych
dobrych cech. Spider-Man nie ma z nim najmniejszych szans, by wygrać, będzie
potrzebował pomocy Venoma. Rzecz w tym, że Venom nie dość, iż znajduje się na
tropikalnej wyspie, to jeszcze sądzi, że Pajęczak nie żyje. Gdyby wiedział, że
jest inaczej, sam chętnie by go zabił. Jak Peter poradzi sobie z tą pokręconą
sytuacją? Tak samo sprawnie, jak Michelinie, który wchodząc po raz piąty do
symbiontycznej rzeki, pokazuje, że ma w rękawie jeszcze parę asów i wciąż
potrafi nimi zagrać. I to nie po raz ostatni.
19. Dar (2/98) – Ostatni naprawdę wyśmienity „Pająk”
wydany przez TM-Semic. „Saga klonów” trwa tu w najlepsze, a DeMatteis znajduje
czas, by opowiedzieć prostą, kameralną historię o więzach rodzinnych, stracie i
tym, jak to nieszczęścia wcale nie chodzą parami – tylko stadami. Ciocia May
wraca do zdrowia, Jackal trafił za kratki. Co może pójść nie tak? Jak się
wkrótce okaże – wszystko, a życie Petera wywróci się do góry nogami, jak chyba
nigdy dotąd.
20. Pościg (9-10/96) – Czyli w zasadzie ciąg dalszy tego
widzieliśmy w „Złodzieju życia”. Kavanagh, Mackie i DeMatteis starają się
domknąć to, czego nie domknął Michelinie. Sama historia o pościgu Petera za
Kameleonem, na którym chce się zemścić za zrujnowanie mu życia, jest całkiem
niczego sobie, ale to, co naprawdę zwraca uwagę i zachwyca to finałowy
rozdział, w którym DeMatteis wracając do swoich wcześniejszych komiksów
(„Ostatnie łowy Kravena”, „Najlepsi wrogowie” itp.) pokazuje genialne studium
szaleństwa Chameleona, połączone z równie doskonale zaaranżowaną walką w
posiadłości Kravena. Tym zeszytem scenarzysta przejął swój dyżur nad serią i
zrobił to w wielkim stylu.
21. Stracone
lata (3/97) – Druga z wydanych po polsku fabuł z
czasów „Sagi klonów” to opowieść skupiona na klonie Petera, jego narodzinach i
początku. DeMatteis nie jest tu może w szczytowej formie, ale nadal jest
świetny w prezentacji złamanego bohatera, który nie wie kim jest, a nawet kiedy
to odkrywa, nie może liczyć na własną tożsamość. Czy w takiej sytuacji da się
znaleźć swoje miejsce? Jaki bunt może zrodzić się w człowieku? I do czego
doprowadzić?
22. Złodziej
życia (8-9/96) – Wielka konkluzja wątku z rodzicami
Petera! Gdy ciocia May coraz mniej wierzy, że ci naprawdę są tym, za kogo się
podają, a Peter coraz bardziej martwi się stanem jej zdrowia, z więzienia
ucieka Sęp, który nadzieję dla swojego zdrowia i życia znajduje w testowanej
właśnie maszynie odmładzającej. A wszystko to zmierza do wielkiej tragedii,
która wstrząśnie życiem Petera, co gorsza stanowiąc wstęp do jeszcze
straszniejszych rzeczy, po których Peter może się już nigdy nie pozbierać. Tym
komiksem Michelinie pożegnał się z pisaniem „Spidera”, robiąc to w świetnym
stylu i jednocześnie zostawiając wiele pytań i otwartych wątków.
23. Moc i
odpowiedzialność (1-2/97) – „Clone Saga”.
Ta druga. Rzecz ma równie wielu zwolenników, co przeciwników, była też wielkim
kamieniem u szyi Marvela i „Spider-Mana”, ale… No właśnie, wciąż w jej ramach
ukazało się wiele świetnych historii, a ta jest jedną z nich. Sam początek
„Sagi klonów” zawarty w tych dwóch numerach to po prostu świetna podbudowa i
kawał jeszcze lepszej opowieści z czasów, kiedy komiksy stawiały na mrok,
dylematy moralne i sporą dawkę psychologii. W życiu Petera zjawia się jego
klon. Jednocześnie źle dzieje się w Ravencroft, gdzie pojawia się niejaki Judasz
Podróżnik i przejmuje instytut, po czym składa Spiderowi propozycję nie do
odrzucenia…
24. Zmysły (1-3/95) – O ile z solowych pajęczych komiksów
McFarlane’a to „Torment” zrobił na mnie największe wrażenie, o tyle „Zmysły”
były tym, mającym najciekawszy scenariusz, który, mimo przewidywalności, wciąż
dostarcza dużo dobrej rozrywki.
Peter trafia do Kanady, gdzie trwa polowanie na
Wendigo, który według doniesień zamordował dziecko. Tak się składa, że sprawą interesuje
się też Wolverine. Gdy spirala przemocy z każdą chwilą nakręca się coraz
bardziej, obaj bohaterowie trafiają w sam środek wydarzeń, o których prawda
zaskoczyć może wszystkich…
25.
Maski (11/93) – Najlepsze
dzieło Todda – pisał o tym komiksie w setnym numerze polskiego
„Spider-Mana” Arek Wróblewski. No nie. To nawet nie najlepszy „Pająk” Todda.
Acz nadal bardzo dobry to komiks.
McFarlane próbuje iść w psychologię, w szaleństwo,
snując opowieść o tym, jak Pajęczak i Ghost Rider, niezależnie od siebie,
starają się ocalić małego chłopca – jedną z wielu ofiar uprowadzonych przez
oszalałego Demogoblina. Jest mrocznie, jest ciekawie i jest doskonale pod
względem graficznym – i od tej strony rzecz nawet dziś robi wielkie wrażenie.
26. Wojna
Goblinów (11/91) – McFarlane po
raz kolejny na tej liście, ale co się dziwić, wtedy to była mega gwiazda
„Spidera” i komiksów. I miał szczęście do fajnych historii. „Wojna Goblinów”
nie jest może arcydziełem, to bardziej widowiskowy akcyjniak, ale o to właśnie
chodzi. Jak zapowiada tytuł, rzecz traktuje o starciu Goblinów. Hobgoblin
zagraża bliskim Harry’ego Osoborna, ten więc wdziewa kostium Green Goblina i
rusza do akcji, a w to wszystko wplątuje się Peter. Nie jest to może opowieść,
która zapadałby w pamięć na lata – szczególnie, gdy potem mieliśmy np.
„Najlepszych wrogów” – ale nadal było co poczytać i przede wszystkim na co
popatrzeć.
27. Dusze
Venoma (8-9/94) – To jedna z tych historii, które
wahałem się, czy dawać na tej liście, czy nie. Bo ani to żadne arcydzieło, ani nic
jakoś ważnego, ale ten crossover miedzy Pająkiem, a Spirits of Vengance wygrał
z paroma innymi historiami dzięki dwóm zeszytom z rysunkami Kuberta, który
Venoma narysował lepiej, niż ktokolwiek przed nim.
Jeśli chodzi o treść, Spider-Man znów chwyta
Hobgoblina, przez którego znów niemal doszło do tragedii. Szybko jednak obaj
trafiają na celownik Demogoblina i towarzyszącego mu doppelgangera. A tymczasem
Ghost Rider i Johnny Blaze polują na Dethspawny. W kanałach spotykają Venoma,
który też poszukuje morderców, kontynuując swoją wendettę przeciw złym. Wkrótce
drogi wszystkich spotykają się i… No i się dzieje. Z klimatem przez cztery
niezłe zeszyty.
28. Ślub! (2/91) – Peter i MJ stają na ślubnym kobiercu! A
Parker, jak to Parker, będzie musiał stawić czoła własnym wątpliwościom
odnośnie tego, co robi. Zeszyt bardziej z tych ważnych, przełomowych, niż
naprawdę wyśmienitych, ale nadal bardzo dobrze się go czyta. I wypada o wiele
lepiej, niż większość ślubów superbohaterów.
29. Finałowa
rozgrywka (12/94) – Jak w tytule
komiksu – wielki finał wojny między Pająkiem a Venomem. Michelinie bierze się i
domyka opowieść, kierując Venoma ku własnej serii i zmieniając… Kto nie wie,
niech sam najlepiej przeczyta.
Venom wraca i porywa rodziców Petera, ale… żeby
chronić ich przed Parkerem. Pająk tymczasem stara się zgłębić życie Brocka,
byle znaleźć ratunek dla bliskich, co kieruje jego kroki ku żonie Eddiego i…
Bagley jako rysownik Venoma wypada znakomicie. A
sama historia nie pozwala się nudzić ani przez moment, oferując kilka
pamiętnych momentów. No i fajnie rozwija mitologię postaci.
30. Powrót
Sinister Six (11-12/92-1/93) – Kiedyś
Spider-Man walczył ze Złowieszczą Szóstką, wygrał, bo każdy z wrogów atakował
go pojedynczo. Co by jednak było, gdyby rzeczywiście połączyli siły i zaatakowali
w sześciu? A no byłaby fajna, rozpisana aż na sześć oryginalnych, a trzy
polskie, numerów akcja, gdzie dzieje się dużo, w szalonym stylu i z jednocześnie
toczącymi się w tle problemami osobistymi Petera i MJ.
31. Powrót
wygnańca (4-5/97) – Historia
dziejąca się obok tej pokazanej w „Powrocie znad krawędzi”, ale skupiona na
losach Bena, który teraz, jako Scarlet Spider, staje do walki z Venomem. Nie
jest tak dobrze, jak w analogicznej historii, nie jest to też najlepsza ani
najświeższa historia z Venomem, ale ciekawie ukazuje różnice między Peterem a
Benem, a jednocześnie kłopoty wynikające z nieznajomości przez tego drugiego
wydarzeń ostatnich lat. No i te rysunki… Ludzie może i nie wychodzą Lyle’owi i
Butlerowi zbyt wybitnie, ale Venom i klimat NY nocą to coś, co chce się
oglądać.
32.
Strach / Pan Styx i pan Stone (9/91) – Michelinie i McFarlen w kolejne opowieści,
która może nie przyniosła im takiej sławy, jak opowieści o Venomie, ale za to
bardzo fajnie wnika w życie Petera i MJ. Parker wraca do NY, żeby odkryć, że
żona została porwana. Przez kogo i dlaczego? Nie mając tropów ani podejrzeń,
stara się rozgryźć zagadkę, zanim dojdzie do tragedii…
Michelinie snuje prostą, acz ciekawą historię
zagadki kryminalnej, a ta służy mu przede wszystkim do powiedzenia paru słów na
temat ceny sławy. A przy okazji wprowadza do panteonu łotrów dwie nowe postacie
– Styxa i Stone’a – którzy jeszcze nieraz nabrużdżą w życiu Parerka.
33. Zemsta
Sinister Six (8-9/93) – Tym komiksem
Erik Larsen, żegnając się z robotą dla serii „Spider-Man”, pokazał nie tylko,
że jednak potrafi rysować, kiedy mu się oczywiście chce, ale też że i może
napisać całkiem niezłą opowieść. To tylko akcyjniak, prosta historia o kolejnym
powrocie Złowieszczej Szóstki, która robi rozpierduchę, a w wydarzenia angażuje
się chociażby Ghost Rider. Dzieje się dużo, szybko (w polskiej wersji jeszcze
szybciej, jako że Semic wyciął sporo materiału, by zmieścić się w dwóch
numerach), dynamicznie i epicko. Fabuła prosta i pretekstowa, ale za to nawet
dziś jak wyśmienicie się to ogląda.
34. Niedziela
w parku z Venomem / Podejść zwierza (10/92) – Do trzech razy
sztuka, mówią. Na szczęście na trzech starciach Pająka i Venoma się nie
skończyło, chociaż trzeba przyznać, że twórcy tutaj całkiem sprawnie i, wtedy,
nawet ostatecznie zamykają temat.
Caesar znów bruździ. Styx i Stone ponownie wracają
na scenę. A tu jeszcze Venom ucieka z więzienia i chce znów pokonać Petera.
Zaczyna się kolejna walka, tym razem na dwa fronty, a choć to starcie jest już
zasadniczo słabsze, od poprzednich, zabawa nadal jest udana.
35. Bezdomni
na Forest Hills (12/91) – Święta
Parkerów. Jest taki odcinek „Świata według Kiepskich”, kiedy to tytułowym
bohaterom w Święta wszystko się wali i nic nie wychodzi. Podobnie jest tutaj.
Caesar mści się na Peterze i MJ, pozbawiając ich mieszkania. Młodzi małżonkowie
muszą wrócić do ciotki May, ale przedświąteczny okres to prawdziwe szaleństwo,
nie tylko zakupowe – przestępczość wzrasta, a Spider ma pełne ręce roboty.
Klimatyczna, nastrojowa rzecz ze znakomitymi ilustracjami.
Mam sentyment do Maximum Carnage, ale żeby tak wysoko umiejscowić ją na liście?
OdpowiedzUsuńDlatego to lista subiektywna ;) wiem, że za wysoko, jak sam zresztą zauważyłem, ale lubię, to mój pierwszy Spider-Man był i patrząc na obecne pajęcze eventy on serio wypada dużo lepiej.
Usuń