Amazing Spider-Man: Red-Headed Stranger – Brian Reed, Fred Van Lente, Robert Atkins, Barry Kitson, Yanick Paquette, Javier Pulido, Luke Ross
Kolejny album z Pajęczakiem to, po ostatnich dramatycznych i epickich wydarzeniach, pewna formą wyluzowania i zmiany tonu. Opowieść, którą dostajemy w tym tomie „Amazing Spider-Mana”, tak naprawdę zaczęła się w zeszycie 601, który trafił do poprzedniego zbiorczego albumu. Nie ma to jednak większego znaczenia, bo „Red-Headed Stranger” to po prostu mieszanka różnych mniej lub bardziej powiązanych ze sobą historii, w których po prostu większą rolę odgrywa Mary Jane. A czy warte są one uwagi?
Na początek czeka nas opowieść Chameleonie. Łotr
ten powraca do akcji i szykuje znów coś wielkiego. Peter w tym czasie znajduje
pracę jako osobisty fotograf burmistrza, ale nadal ma zły humor po tym, jak
Mary Jane nie zjawiła się na spotkaniu. Wkrótce jednak wszystko się pogorszy,
gdy Chameleon przejmie jego wygląd i życie i zacznie umawiać się nie tylko z
MJ, ale i Gonzales, wywracając do góry nogami całe życie towarzyskie Parkera…
Ta historia to nic innego, jak po porostu kolejna
jeszcze jedna traka sama przygoda Spidera. Bez rewelacji, ale też i bez
większych rozczarowań. Brak tu werwy i pomysłowości (ile razy ktoś kradł
tożsamość Petera i działał za niego? przed tymi zeszytami mieliśmy to m.in. w „Ostatnich
łowach Kravena” i „Sadze klonów”, potem choćby w „Superior Spider-Manie), a
całość to nic innego, jak typowa rozrywka dla fanów. I jedynie znakomite
zakończenie daje nam coś wartego uwagi, bo wcześniej ani scenariusz, ani
rysunki nie powalają na kolana.
Nieco lepiej o dziwo wypada zamykająca zeszyt
opowieść. Tu cofamy się w czasie o kilka tygodni, by zobaczyć, jak MJ zamierza
odmówić uczestnictwa w weselu May. Dochodzi jednak do serii wydarzeń, które
każą jej przemyśleć całą decyzję, jak i własne życie...
Komiks to niezły, trochę psychodeliczny, klasyczny
rysunkowo. Najważniejsze jednak jest to, że obyczajowy, czego dawno w „Spiderze”
nie było. Dodatkowo w tym dwukrotnie grubszym niż standardowe numerze znalazły
się dwie historie, tworzące z pierwszą jedną wielką całość.
W „Modelkach" Peter wreszcie rozwiązuje
kwestię "związku" z Michelle, a w "randka.com.pl/ikacje" (że
tak pozwolę sobie przełożyć oryginalny match.con) Peter umawia się na randkę…
jasko Spider-Man.
Całość jest lepsza niż wcześniejsze trzy zeszyty,
bardziej życiowa i przyjemnie zabawna, ale wciąż na kolana nie powala. Mimo
wszystko czyta się miło i każdy, kto lubi humorystyczno-obyczajową stronę
przygód pająka nie będzie zawiedziony. A wręcz znajdzie kilka naprawdę dobrych
momentów. I tak właściwie jest z całym tym tomem, który mimo wszystko warto
jest poznać.
Komentarze
Prześlij komentarz