Amazing Spider-Man: The Gauntlet Vol. 1: Electro and Sandman – Dan Slott, Fred Van Lente, Mark Waid, Paul Azaceta, Barry Kitson, Javier Pulido

ATAK ZE WSZYSTKICH STRON

 

Po kilku słabszych tomach, pełnych różnorodnych, ale trzymających nierówny poziom historii, nadszedł czas na kolejną wielką epicką fabułę. Tym razem jednak złożona została z krótszych, pozornie niezależnych od siebie historii. Ale jakość całości znacząco wzrosła i w końcu oferuje naprawdę solidną dawkę satysfakcjonującej rozrywki.

 

Zaczyna się od opowieści „Power to the People”. Electro stracił wszystko, co miał w wyniku kryzysu ekonomicznego. Pech chce, że pilnie potrzebuje pieniędzy na leczenie. Zaczyna podburzać ludzi przeciwko „Daily Bugle” i Bennetowi, który od rządu dostał pomoc finansową dla gazety...

 

W tej opowieści Mark Waid wreszcie pokazuje na co go stać, choć patrząc na skrajnie uproszczone rysunki Azacety miałem na początku pewne wątpliwości. To dobra kreska, fajne, nieco inne podejście, niż w typowym superhero, ale czy pasujące do opowieści? Czy ta historia na pewno powinna tak wyglądać? Jakaś obyczajowa fabuła z tymi grafikami wypadałaby wyśmienicie, ale typowe trykociarstwo? Ostatecznie przekonał mnie jednak najpierw znakomity i przejmujący scenariusz (scena, kiedy dochodzi do zwarcia i Electro przypadkiem zabija kobietę to perełka), poruszanie ważkich kwestii, udane zburzenie podziału na dobrych i złych, a wreszcie niejednoznaczne odpowiedzi na stawiane pytania. A grafika, która jednak dobrze wpasowała się w to wszystko stała się wisienką na tocie.

 

Tak dobrej historii, jak ta, w przygodach Spidera dawno nie było. Świetna, zamknięta, ale dająca wiele ciekawych możliwości na przyszłość opowieść.  A przy okazji to znakomity początek „The Gauntlet”, na jaki ta seria zasługiwała. A im dalej brniemy w tę historię, tym jest tylko lepiej i lepiej. Bo całość powraca niemal do samych jej początków i przywołuje wiele emocji, które autentycznie poruszają w czytelniku sentymentalną strunę. A to rzecz, którą bardzo sobie cenię.

 

A drugiej opowieści, „Keemia's Castle”, mała dziewczynka, Keemia, zostaje uprowadzona przez Sandmana. Do tego w mieście dochodzi do serii morderstw, które zagrażają posadzie Cassie. Spider-Man podejmuje się śledztwa...

 


Może i opis nie brzmi zachwycająco, ale trzeba przyznać, ze „The Gauntlet” rozwija się w bardzo dobrym stylu. Są emocje, są pomysły, jest dobre wykonanie i parę naprawdę świetnych rzeczy także. Grafika się nie zmienia i ja wiem, że to nie dla każdego, że niektórym taka klasyczna, ale jednocześnie nowoczesna kreska będzie odpowiadać i urzeknie, innych odrzuci, ale to jednak coś innego, coś świeżego i nawet jeśli się komuś nie podoba, docenić warto, bo to kawał dobrej roboty.


W skrócie, „Amazing Spider-Man: The Gauntlet Vol. 1: Electro and Sandman” to rzecz, po którą sięgnąć warto. Niby standard, bo Spider vs. ten czy tamten łotr, na dodatek wszyscy klasyczni, to już klisza, ale z tej kliszy twórcy wycisnęli samo gęste i sporo dobrego plus parę wspaniałych momentów. No dobry album, który dostarcza świetnej rozrywki. I przy okazji ma coś do powiedzenia i dodaje trochę do mitologii serii: w końcu wyjaśniono bowiem sprawę abstynencji Petera (jak można pozostać abstynentem po tym jak upiło się do nieprzytomności).

Komentarze