ZBRODNIA
W SENNEJ MIEŚCINIE
„Aurora w mroku”. No nie spodziewałem się wiele po
tej książce, miałem tylko nadzieję, że nie będę się zbytnio męczył, a tymczasem
okazało się, że to całkiem do rzeczy powieść. Nic wybitnego, ale jednak udało
się autorce zaserwować nam całkiem przyjemnie napisaną lekturę z dreszczykiem,
z nieźle skrojoną bohaterką i udaną akcją. Więc choć to thriller / kryminał (na
dodatek współczesny thriller / kryminał), o dziwo jestem na tak i całkiem przyjemnie
spędziłem ten czas poświęcony na „Aurorę”.
Aurora Scalviati to włoska policjantka zajmująca
się profilowaniem przestępców, którą śmiało można nazwać kobietą po
przejściach. Po tym, co niedawno stało się jej udziałem, kobieta zostaje przeniesiona
do Spravary, spokojnej mieściny, gdzie nic nie powinno się dziać, a jednak…
Kiedy Aurora tylko się zjawia, dochodzi tu do morderstwa. Ginie pewna mieszkanka
okolicy, jej maż znika, a córka zostaje porwana przez zabójcę. Aurora musi więc
zacząć działać, czas ucieka, a, jak szybko się okazuje, społeczność mieściny
skrywa swoje tajemnice, do których nie chce wracać. Jakby tego było mało sama
policjantka też ma swoje problemy, z którymi musi sobie radzić, by jakoś
funkcjonować...
Jedna ze złotych zasad współczesnego kryminału
mówi, że bohater powinien być złamany, z problemami, traumami i w ogóle. Niektórzy
się wyłamują, ale ogólnie sięgając po wszelkiej maści dreszczowce czy opowieści
kryminalne, dokładnie tego możemy się spodziewać i to prawie zawsze dostajemy.
Nie inaczej jest tutaj, zresztą bohaterka skrojona jest jak wiele postaci w
takiej literaturze, ale za to całe jej radzenie sobie ze swoimi problemami, metody,
którymi osiąga cel i w ogóle wypada całkiem fajnie i ma w sobie pewien drobny
powiew świeżości, a to docenić trzeba.
Doceniam też fakt, że powieść skupia się na temacie
profilowania, a zatem i psychologicznej stronie opowieści. Nie powiem, żeby tak
była jakoś szczególnie głęboka, nikt i nic nie pobije już chyba prozy Harrisa,
który zgłębiając umysł szaleńców potrafił zrobić to tak, by wyjaśniając wszystko
słownie, jednocześnie nie popaść w przesadę czy łopatologię. Miał też fajny
zmysł co przedstawić dokładniej, a co
pozostawić pełne niedomówień, tak, jak to życiu przecież jest. Tu wszystko jest
wyłożone dość prosto, ale na szczęście całkiem dobrze, autorka stara się
zgłębić te aspekty i chociaż robi literaturę stricte rozrywkową i nie celuję w
wyższa półkę – a więc i te wątki też w pewnym stopniu upraszcza, dostosowując
do całej reszty – dba, by jednak zawodu nie było.
A rozrywkowa strona opowieści, czyli sama zagadka
(choć ta akurat jakaś szczególna nie jest) i akcja, też dają radę. Jest tu
klimat, czasem udaje się zbudować fajne napięcie, czasem pojawiają się sceny,
które w pewnym stopniu wręcz się odczuwa. Tempo jest tu odpowiednie, doceniam
to, że mamy też takie spokojniejsze momenty, gdzie możemy wczuć się we
wszystko. Może to wszystko już było, bo książek o małej mieścinie, zbrodni i
sekretach lokalnych jest na pęczki, ale jakoś tym razem udało się to nieźle
uchwycić. Poza tym pisarsko też jest całkiem do rzeczy, poprawna robota, którą
czyta się bez zgrzytania zębami, bez bólu, a przy okazji szybko i całkiem
przyjemnie. Sięgnąć więc można, bo jak na współczesny thriller jest całkiem
dobrze (choć mamy też obecnie i lepsze serie, jak choćby ta pisana przez
Grahama Mastertona). Bardziej rozrywkowy, niż stricte psychologiczny, do
poziomu zagłębienia się w ludzi, jaki prezentują np. książki Donny Tartt (że
jeszcze dorzucę jedno nazwisko do tego wspomnianego już Harrisa), która w zasadzie
też pisze thrillery, a jednak elementy gatunkowe służą jej za nośnik czegoś
więcej, a nie cel sam w sobie – tu jest odwrotnie. Niemniej „Aurora w mroku”
weszła mi całkiem przyzwoicie i nie żałuję sięgnięcia po nią. Lepsze to
chociażby od prozy Alex Kavy, która, też opowiadając o profilarce, od dawna już
nie pamięta czym w książkach powinna zajmować się jej bohaterka.
Komentarze
Prześlij komentarz