Zwiastun burz – Michael Moorcock

ANTI-)HEROIC FANTASY

 

Michael Moorcock, człowiek orkiestra. Pisarz, który poruszał się w różnych gatunkach, a to serwując nam kontrowersyjne, mocno filozoficzno-psychologiczne science fiction (wyśmienite „… i ujrzeli człowieka”), i komedie szpiegowskie („The Chinese Agent”), i fantasy także. Pisał książki, pisał komiksy, pisał też teksty piosenek (choćby dla Blue Öyster Cult), a i muzyką i śpiewem również się zajmował. Największym i najsłynniejszym z jego dokonań pozostaje „Saga o Elryku”, która przyniosła mu tytuł najwybitniejszego brytyjskiego autora fantasy po Tolkienie, z czym pewnie by polemizował, bo Tolkiena krytykował za jego infantylność i skierowanie do młodszych odbiorców. Co ciekawe, jego „Elryk” też nie jest lekturą skierowaną do stricte dorosłych czytelników i ma w sobie coś baśniowego, chociaż Moorcock stawia na odwracanie gatunkowych schematów, a Elryk to typowy dla niego antybohater. Jakby jednak na to nie patrzeć, całość jest po prostu świetna i absolutnie warta uwagi, a ten drugi tom trzyma poziom, na jaki liczymy.

 

Elryk chce się zemścić. Dlatego kontynuuje swoją pogoń za czarnoksiężnikiem Thelebem K’aarną. W trakcie jednak czekają na niego kolejne przygody i wyzwania, nowi sojusznicy i… I wiele więcej, od trafienia na kraniec świata, przez podróże przez inne wymiary, na wielkiej walce, gdzie stawką jest dosłownie wszystko, skończywszy. Jak wybrnie z tych tarapatów?

 

Historia „Elryka”, jak i chronologia jego przygód jest mocno pokręcona. Swój początek ma w 1961 roku, kiedy to na łamach magazynu „Science Fantasy” pojawił się tekst „The Dreaming City”, czyli debiut naszego (anty)bohatera. Jego przygody chyba autorowi podeszły, bo zanim skończył się rok 1962, powstało łącznie 6 nowelek z Elrykiem, a potem jeszcze cztery (w latach 1963-1964) i pierwsza powieść z cyklu, „Zwiastun burz” wydana w 1965 roku. Powieść, która w tym wydaniu znajduje się na samym końcu, jako ósma część cyklu. Za to wydany w 1972 roku „Elryk z Melnibone”, czyli czternasty utwór z serii, w tych zbiorczych wydaniach od Zysku wyszedł jako pierwszy, bo w zasadzie chronologicznie taki jest, ale… No właśnie, w obecnej chronologii pierwsza część to „The Folk of the Forest” z 2023 roku (czyli rzecz najnowsza, trzydziesta już z Elerykiem), a wspominane opowiadania z lat 60. traktowane są jako najnowsze w kolejności wydarzeń. Mówiłem, że pokręcone?

 

To, co mamy w tym tomie, to po prostu druga część sagi, ale czy ostatnia, czy przedostatnia, to się jeszcze okaże. Na rynku są różne wydania, widziałem omnibusy, które zdawały się być podstawą tej edycji (choć podzieloną na trzy tomy), a które obejmowały tylko osiem książek. Widziałem też trzytomowe wydanie „The Elric Saga”, ilustrowane i grubsze od tego, które w pierwszych dwóch tomach zbierały te same historie, co to nasze wydanie, ale miały jeszcze trzecią księgę z kolejnymi historiami – i po cichu liczę, że ta też wyjdzie po polsku. Na razie jednak mamy to, co mamy, czyli wznowienie tego, co kiedyś w latach 90. XX wieku wypuszczało wydawnictwo Amber (a do niego mam sentyment, bo właśnie za jego sprawą zetknąłem się pierwszy raz z prozą Moorcocka).

 

No, ale jakie są te zebrane tu historie? Poziom bywa różny, najsłabiej wypada chyba „Zemsta Róży”, która mało wnosi do opowieści, ale ogół to po prostu, tak zwyczajnie, fajne historie, z akcją, przygodami, magią, nawet baśniowością. Rozmach? Epickość? Moorcock nie rozpisuje się tu na jakąś wielką skalę (choć mamy inne rzeczywistości i tym podobne atrakcje), ale siła jego dzieł tkwi w odwracaniu schematów i bohaterze, którego za bardzo lubić się nie da, bo typek to drażniący, ale i tragiczny, cyniczny przy tym i jednocześnie ciekawy, filozofujący, zastanawiający się (choć czasem niespójny charakterologicznie). I do tego zastanawiania się, zadumy, potrafiący czasem skłonić czytelnika. Cała reszta to po prostu dużo akcji, dużo przygód, sporo lekkości i zabawy. Moorcock się bawi, bawimy i my, zwłaszcza, że nastrojowe to, klimatyczne, tu autor potrafi, czym nadrabia fakt przewidywalności. No i, co ważne, dobrze, choć prosto napisane, niewymagające, ale satysfakcjonujące. I bardzo ładnie, w twardej oprawie wydane. Kto lubi dobrą fantastykę, poznać powinien, nawet jeśli sądzi, że fantasy to nie jego bajka.


Recenzja opublikowana na portalu sztukater.

Komentarze