Gęsia skórka: Opowieść filmowa - Robert Lawrence Stine


GDY W ŻYŁACH MARZNIE KREW


Każdy w mniejszym bądź większym stopniu lubi horrory, to uczucie lęku, zagrożenia i następujący wreszcie happy end, kiedy wszystkie przeciwności udaje się pokonać. Dzieci i młodzież także lubią horrory, może nawet bardziej niż dorośli, bo i mniejsza jest dla nich granica między rzeczywistością a fikcją i to wykorzystał na początku lat 90 ubiegłego wieku R. L. Stine tworząc serię książek „Gęsia skórka”, która teraz, za sprawą filmu kinowego, przeżywa swój renesans.


Bohaterem najnowszej opowieści z tej liczącej ponad 183 tomy serii jest nastoletni Zach, który wraz z mama przenosi się z tętniącego życiem Nowego Jorku do spokojnej, tragicznie wręcz nudnej mieściny, jaką jawi mu się Madison w Delaware. Rok temu chłopak stracił ojca, strażaka, który zginał na służbie, teraz zupełnie odmienia się jego życie. Ale Zach szybko odnajduje w Madison rzeczy, dla których warto męczyć się w tej mieścinie. Jedną z nich jest Champ, poznany pierwszego dnia w szkole rówieśnik, z którym się zaprzyjaźnia, drugą – ona, przepiękna sąsiadka Hannah, z którą również zacznie łączyć go przyjaźń, a może także i coś więcej. Ale Hannah ma swoje tajemnice, a w szczególności dziwnego ojca, który zabrania im się spotykać. Jednak pewnego wieczora Zach słyszy coś, co odmieni jego życie. Krzyk, przejmujący krzyk, jak z horrorów i to na dodatek krzyk Hannah! Chłopak rusza jej na ratunek, w jej domu przypadkiem otwiera jedną z książek należących do jej ojca i uwalnia potwora. Ale to dopiero początek, na wolność wydostają się bowiem wszystkie najważniejsze postacie, jakie przewinęły się dotychczas przez serię i trójka nastolatków będzie musiała stawić im czoła!


To prosta i niewielka książeczka, ale sentyment jaki budzi dalece wykracza poza jej wymiary. Któż z nas bowiem nie zna słynnej „Gęsiej skórki”, nawet jeśli jej nie czytał (czy nie oglądał bardzo popularnej serialowej wersji)? Chyba całe wychowane na latach 90 pokolenie choćby ze słyszenia kojarzy ten tytuł. A nawet jeśli nie, to – tak samo jak nowi, nie obeznani jeszcze ze „Skórką…” czytelnicy/widzowie – ma doskonałą okazję przekonać się co to takiego. A cóż to takiego? Opowieść, jaką w roku 1992 wymyślił R. L. Stine to sympatyczna, klasycznie potraktowana seria niezależnych od siebie historii o młodzieży stawiającej czoła złu. Oczywiście jest to horror, ale horror familijny, jakby żywcem wyjęty z wcześniejszej dekady, kiedy kino używało jego środków i stylistyki do straszenia, ale także i obeznania z tym, co niezwykłe. Na równi więc z grozą, serwuje czytelnikom Stine humor z konwencją znaną z filmów nowej przygody.


Oczywiście wszystko to jest prosto napisane, ale w prostocie tej tkwi siła opowieści. Sentyment zakorzeniony w uroczej naiwności grozy lat 80, przeniesiony w nowe czasy, ale z charakterystycznym oddaniem tematu. „Gęsią skórkę” czyta się szybko i lekko, to książka w sam raz na jedno popołudnie, wzbogacona o zdjęcia i stylizowane strony, na których nie brak plam przypominających krew oraz ilustracji pajęczyn czy szponów. Czyli tego, co młodzi sympatycy grozy lubią najbardziej. Polecam.

Komentarze