Green Arrow: Kołczan, tom 1 - Kevin Smith, Phil Hester

GREEN QUEEN


Oliver Green Arrow Queen w 101 zeszycie drugiego volume’u swojej komiksowej serii walcząc z ekoterrorystami znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Tkwiąc na pokładzie samolotu, z bombą przyczepioną do ręki miał wybór – albo ową rękę stracić (a więc i łucznicze możliwości) albo umrzeć. W konsekwencji zginął w eksplozji, czego świadkiem był Superman, który – choć ciało Olliego nie zachowało się – potwierdził jego zgon. I taki stan rzeczy trwał przez pięć i pół roku, dopóki znany niezależny reżyser (i wielki miłośnik komiksów) Kevin Smith nie zdecydował się przywrócić go do życia w typowej dla siebie opowieści, w której tajemnice, powaga i humor splatają się z tematami zawsze wywołującymi kontrowersje – seksem i wiarą.


Kilka lat po swojej śmierci Oliver Queen pojawia się ponownie wśród żywych, ale coś jest nie tak. Nie pamięta, że zginął, nie pamięta także innych wydarzeń z ostatniej dekady. Nie wie więc w jaki sposób powrócił, ani jak wiele zmieniło się na świecie. Uratowawszy Stanleya Dovera przed bandytami, zamieszkuje u niego, ogarnia się i powraca do walki ze zbrodnią. Szczególnie, że w mieście szaleje morderca dzieci, który najwyraźniej ma coś wspólnego z pewną tajemniczą bestią. Wkrótce do „ekipy” Arrowa dołącza także ocalona przez niego nastoletnia prostytutka, chcąca poukładać swoje życie. Jednak powrót Quinna do życia bardzo intryguje jego dawnych przyjaciół z Ligii Sprawiedliwości, którzy zastanawiają się co się za tym kryje…


Smith lubi robić komiksy, w których proste fabuły komplikują się z czasem i powoli wszystkie elementy znajdują swoje miejsce w większej układance. Taki jest właśnie „Kołczan”, który jednocześnie porusza tematy molestowania, pedofilii i kazirodztwa (Smith takie zresztą uwielbia, jego filmy były ich pełne, a opowieści graficzne nie różnią się od nich pod tym względem, że wspomnę tylko „Evil That Men Do”, gdzie ukazał przeszłość Black Cat, jako zgwałconej dziewczyny), a na dodatek wplata w to wszystko całą plejadą bohaterów DC. I chociaż nie jest tym razem tak dobrze, jak w „Daredevil: Diabeł stróż”, a ja obawiam się, że przewidziałem tożsamość mordercy dzieci, to nadal bardzo dobry komiks, wyróżniający się na tle typowych amerykańskich dzieł środka, łamiąc schematy i poruszając kwestie ludzkiej strony bycia herosem. Jeśli dodacie do tego niezłą intrygę i ciekawą akcję, a także przemyślany scenariusz wyjaśniający wszystkie zawiłości ówczesnego uniwersum DC, otrzymacie kawał bardzo dobrego produktu.

 

Niestety strona graficzna to porażka. Phil Hester, który w 1997 roku zdobył nominację do nagrody Eisnera za „The Wretch” dobrze sprawdza się w czerni i bieli, ale tutaj jego ilustracje aż kują w oczy, szczególnie gdy epatują nieprzystającym do treści humorem. Owszem, ma swoje dobre momenty i ciekawie operuje czernią, nie mniej czasem trudno nie odnieść wrażenia, że autor nie potrafi rysować. Albo rysował zbyt szybko – bo chyba Batman nie ma dodatkowych stawów w udach, prawda? O ile lepiej wypadłby ten komiks (jeśli już chcemy trzymać się cartoonowej stylistyki, jaką reprezentuje Hester) gdyby zilustrował go Darwyn Cooke albo Mike Mignola. Zresztą ta historia najlepiej wypadłaby chyba pod graficznym opracowaniem Joego Quesady, który udowodnił już w przypadku „Diabła stróża”, że doskonale rozumie się ze Smithem (zresztą grywał epizody w jego filmach). Mamy jednak co mamy, mogło być gorzej, niestety i tak rysunki odbierają wiele przyjemności płynącej z lektury.

 

Polskie wydanie, wznowione w ramach WKKDC jest natomiast niczego sobie. Najbardziej cieszy dodatek w postaci „The Brave and the Bold” #85, czyli wspólnej przygodzie Arrowa i Batmana wydanej pierwotnie w roku 1969 (obaj rozwiązują przypadek zamachu na senatora) nie mniej zabrakło kilku rzeczy (tak samo w drugim tomie), które posiadała egmontowska edycja z 2003 roku. Nie mamy więc tak dobrego wprowadzenia w fabułę i w samą postać, a co więcej zniknął wstęp Kevina Smitha. Tak czy inaczej jednak, naprawdę warto jest po „Kołczan” sięgnąć. Nie wahajcie się więc i przeczytajcie.

Komentarze