Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze - Honeyman Gail


ELEANOR JAKOŚ SIĘ MA


Prosta, może nawet aż za prosta, okładka, opis jakich wiele… Nie wiele więc brakowało, bym nie sięgnął po tę powieść, ale na szczęście trafiła w moje ręce. Dlaczego na szczęście? Bo to naprawdę ciekawa książka, której zaletą jest jej prostota. I ta pozornie nijaka bohaterka, będąca postacią ciekawszą, niż większość wymyślnych heroin zaludniających stronice podobnych utworów. A zatem, bez zbędnego przedłużania, poznajcie Eleanor Oliphant!


Eleanor Oliphant to kobieta jakich wiele. Można rzec szara myszka, która nigdy z tej roli nie wyrosła. Zbliża się do trzydziestki, od dziewięciu lat pracuje w tej samej firmie na najniższym biurowym stanowisku, które dostała z litości i dlatego, że była bezpiecznym wyborem, który nie odejdzie z tej pracy, jest wycofana i zamknięta w swoim świecie. Nie chce, żeby coś się w jej życiu zmieniło, bo choć nie jest cudownie, nie jest też wcale źle. A przynajmniej Eleanor stara się o tym nie myśleć, robiąc wszystko według ustalonego wzoru – wciąż ta sama gazeta, to samo ubranie, te same sklepy, filmy polecane wciąż przez ten sam brukowiec, podobne, tanie nawyki żywieniowe – a w weekendy pijąc, ale nie upijając się. Jest samotna, kontakt z rodziną ogranicza do trwającej kwadrans rozmowy telefonicznej z matką, nie szuka związku, unika znajomości z ludźmi. Na pytanie czy można tak żyć, odpowiada we własnej głowie, że przecież właśnie tak żyje. Cóż z tego, że czasem czuje się jakby wcale nie istniała? Czy jednak długo da się tak egzystować? Co sprawiło, że Eleanor woli bezpieczną nijakość, zamiast szukania prawdziwej radości i szczęścia? I czy zdoła je w końcu znaleźć?


Eleanor Oliphant to nie postać tragiczna. To postać do bólu prawdziwa. O osobach takich, jak ona się jednak nie mówi, bo nie są ciekawi. Nie są gwiazdami, nie mają interesującego życia, nic nie osiągnęli, nie wiążą się z nimi żadne ciekawe ekscesy, plotki… Wszyscy przechodzą obok nich, śmieją się z nich albo po prostu nie zauważają, a świat kręci się bez ich udziału. Trzydziestoletnia bohaterka tej powieści udowadnia jednak, że warto zatrzymać się przy kimś takim na dłużej, przyjrzeć mu i przekonać co ma do powiedzenia. W tym wypadku, jak w wielu innych podobnych, okazuje się, że jest tego bardzo dużo, a niewiele wystarczy by odmienić ich los. Ale czy aby na pewno? Ile wysiłku może kosztować podtrzymanie ewentualnych zmian? I co właściwie jest zmianą na lepsze?


Oczywiście książka nie porusza wszystkich wątków, do przemyślenia których skłania czytelników, ale to też jej zaleta. Poza tym autorka posługuje się stylem lekkim, nieskomplikowanym, jednak ciekawym i przyjemnym w odbiorze. Nie prostym, nie prostackim, ale też i nie ciężkim, ani tym bardziej nie nużącym.


Chcecie lekkiej, ale skłaniającej do zastanowienia lektury na lato? Dobrej, obyczajowej opowieści na kilka wieczorów? Będziecie usatysfakcjonowani.

Komentarze