Hummusy i pasty - Konrad Budzyk


DO KANAPEK I NIE TYLKO


Kuchnia wegetariańska, że już o wegańskiej nie wspomnę, nie jest dla mnie. Nie czuję tego, nie przemawia do mnie, a jak widzę w sklepach produkty typu „parówki wegańskie”, których skład aż przeraża, zastanawiam się jak wiele w tym wszystkim hipokryzji – bo w to, że taka dieta zapewnia pełnię wartości odżywczych już dawno nie wierzę (widziałem zbyt wielu wegan, którzy wyglądem przeczyli temu wszystkiemu). Czemu wiec sięgnąłem po książkę napisaną przez blogera niestosującego produktów odzwierzęcych? Cóż, moja lepsza połowa świetnie gotuje, chętnie poznaje nowe rzeczy, a pasty i hummusy całkiem dobrze mogą smakować same, jak i (a może przede wszystkim) jako dodatek do kanapek z wędliną. A co mogę powiedzieć o samej książce?


Zacznijmy może od jej zawartości. Na ponad 200 stronach znalazło się 76 przepisów na pasty i hummusy z różnych składników. Ciecierzyca, czosnek, sezam i oliwa to jedynie prosta podstawa, składników, których można użyć jest całe mnóstwo. Oliwki, fasola, dynia, orzechy (jest też przepis na masło orzechowe, choć ten wydaje się być tu zbędny, skoro rzecz tak prostą każdy mógłby zrobić sam bez podobnych instrukcji), kasza, awokado, soja, papryka, buraki, koper, mak, szpinak, bakłażan… Wymieniać można by bardzo długo. Liczy się efekt końcowy i prostota wykonania poszczególnych „dań”. Dodatkowo znalazło się tu nieco miejsca na wegańskie pasztety oraz sosy i im podobne.


O samych daniach nie mogę wiele powiedzieć – przekonam się, kiedy ich spróbuję, ale kilka z nich zdecydowanie wygląda smakowicie. Choćby taki smalczyk (sic!) z fasoli czy ogólnie wszelkie pasty fasolowe. Jest też kilka takich, które wydają się strzałem w kolano – majonez z wody spod ciecierzycy (oczywiście bez jajeczny) to niestety dobry na to przykład, tak samo jak wszędobylska soja, której nie znoszę. Ale tak czy inaczej, hummusy i tego typu pasty wydają się być dobrą (i kolorową!) alternatywą dla nudnych kanapek. Czyś w sam raz na podróż czy na piknik. Wprawdzie przygotowywanie całości potrafi trwać bardzo długo (moczenie ziaren jednak wymaga czasu), ale przyrządzenie danej pasty z gotowych już składników to kwestia kilku minut. Trzeba przyznać, że jak na człowieka, który wcześniej nie potrafił ugotować niczego poza schabowym książka wyszła całkiem udana.


Tu warto wspomnieć kilka słów także o samym wydaniu. Każdy przepis został przedstawiony na oddzielnej stronie, towarzyszy mu pełnoformatowe zdjęcie gotowego dania i tabelka wartości odżywczych. Porady i składniki zostały podane przejrzyście, wszystko podzielono na rozdziały, autor napisał trochę o samych pastach i hummusach, o sobie także nie zapomniał. Szkoda tylko trochę, że książka nie zyskała nieco twardszej okładki, ale całość, jak widać powyżej, edytorsko przedstawia się naprawdę dobrze, więc nie mam powodów do narzekań.


Jeśli więc lubicie gotować, chcecie lepiej poznać świat past w wegańskim wykonaniu albo po prostu doświadczyć czegoś nowego, myślę, że będziecie zadowoleni. Wprawdzie mnie autor nie przekonał do odrzucenia mięsa, ale do kilku swoich przepisów już tak. Dlatego też polecam niniejszą pozycję miłośnikom kulinariów.

Komentarze