Spider-Man i Czarna Kotka: Zło, które ludzie czynią - Kevin Smith, Terry Dodson

ZŁO, KTÓRE CZYNIĄ MĘŻCZYŹNI


Od dawna miałem cichą nadzieję, że kiedyś ten komiks ukaże się na naszym rynku. Niewielka jednak była to nadzieja; skoro nikt nie wydał tego albumu w czasach, kiedy Kevin Smith był na topie, trudno było oczekiwać, że jest na niego szansa teraz, gdy twórca ten całkowicie się skończył i nawet nie może zdobyć pieniędzy na produkcję filmów, czyli właściwej dla niego dziedziny sztuki. A jednak. „Spider-Man i Czarna Kotka” właśnie ukazał się na naszym rynku i dobrze, że tak się stało, bo to naprawdę znakomita opowieść, choć jednocześnie nie dla wszystkich, bo utrzymana w typowym dla Smitha, pełnym kontrowersji stylu.


Tricia, przyjaciółka Czarnej Kotki znika. Na wieść o tym Felicia wprawdzie nie wpada w panikę, znając ją wie bowiem, że najprawdopodobniej odnajdzie się sama, ale mimo wszystko decyduje się zbadać sprawę. Nie ma za bardzo co robić, jest samotna, liczy, że przy okazji spotka swojego byłego. Kto wie…

Tymczasem Spider-Man prowadzi własne śledztwo w sprawie nastolatka, który zmarł z przedawkowania. Co dziwne, zmarły był dobrym chłopakiem, nikt nie posądziłby go o jakikolwiek kontakt z tego typu używkami, a sekcja zwłok potwierdziła, że nigdy ich nie zażywał ani tym bardziej teraz nie miał większych możliwości zaaplikować sobie owego środka. Jak się wkrótce okazuje, tropy jego i Felicii zbiegają się, prowadząc do ponownego spotkania. Oboje podejmują się jednak nie tylko wspólnego dochodzenia, ale także swoistej gry miłosnej...


Czarna Kotka biseksualistką po przejściach? Gejowski gwałt? Narkotyki? Kazirodztwo?... Co do cho…roby, zapytacie. Oto Spider według Kevina Smitha, reżysera i scenarzysty takich filmów jak "Sprzedawcy", "W pogoni za Amy" czy "Dogma" oraz komiksów "Daredevil: Diabeł stróż" i „Green Arrow: Kołczan”. Swego czasu miłośnicy Pajęczaka odsądzali tę opowieść od czci i wiary, ale absolutnie niesłusznie, bo to jeden z ciekawszych albumów. Kontrowersyjny, to prawda, jednak właśnie w tym tkwi jego urok, bo u Smitha kontrowersje idą zawsze w parze z głębszymi tematami i chęcią skłonienia czytelnika do refleksji.


Minusy? Pewne się znajdą, główny wątek czasem nieco kuleje, ale przecież nie o to chodzi. Smith zabiera czytelników w podróż po psychice zgwałconej kobiety, której miłość się sypie, serwując nam zarazem genezę Czarnej Kotki i to na Kocicy, a nie Pająku się skupiając. Na minus zaliczyłbym też pewne drobiazgi przekładu. Choć do odpowiedzialnego za niego Kamila Śmiałkowskiego mam duży szacunek, zwłaszcza za jego pomoc przy translacji filmów Kevina Smitha właśnie (to zresztą on mocno promował tego twórcę w niezapomnianym magazynie „Premiery”), bo przetłumaczenie Black Cat jako Czarnej Kotki trochę razi w oczy. Tytuł też bym zmienił na „Zło, które czynią mężczyźni”, ale cóż, najwyraźniej nie można mieć wszystkiego.


Strona graficzna albumu jest prosta, ja osobiście za kreską Dodsona nie przepadam, ale tym razem całość wypada nieźle. Kolor też nie wygląda najgorzej, a wśród rysunków znaleźć można kilka naprawdę świetnych rzeczy. Ne ma tu wprawdzie easter eggów w tle, jak to miało miejsce w „Diable stróżu” (ale są odwołania do "Daredevila" Bendisa, który właśnie ukazuje się na naszym rynku, a który był kontynuacją "Diabła" właśnie), niemniej byłby to jedynie przyjemny dodatek dla miłośników scenarzysty, niemający wpływu na treść.


Słowem podsumowania: warto.  „Spider-Man i Czarna Kotka” to komiks trudniejszy, wciągający i ciekawy. I cóż z tego, że nie spodobał się mainstreamowemu czytelnikowi? Jest o niebo lepszy od większości głównonurtowych historii, dlatego też polecam gorąco. Nie tylko miłośnikom Pająka czy twórczości Smitha.



A wydawnictwu Egmont dziękuję za udostępnienie egzemplarza do recenzji.




Komentarze