ŻYCIE,
KTÓREGO NIE BYŁO
Wonder Woman nie jest postacią,
którą darzę szczególną sympatią. Nie przemawia do mnie ożywianie dawnej
mitologii w komiksach, które same w sobie miały być mitologią XX i XXI wieku,
Diana, jak i wielu podobnych bohaterów, pozostawała więc najczęściej poza
obszarem moich zainteresowań. Szczególnie, że w komiksach o jej przygodach było
tak wiele naiwnej polityki – jeśli jakaś wersja tej bohaterki do mnie
przemawiała, to wersja twardej wojowniczki, a nie dyplomatki. Dlaczego więc
sięgnąłem po jej przygody z linii DC
Odrodzenie? Z prostej przyczyny. Scenarzysta tego albumu już raz zachwycił
mnie doskonałą powieścią graficzną „Hiketeia” o Wonder Woman właśnie. I choć w
tym przypadku nie powalił mnie na kolana, dostałem kolejny niezły komiks przygodowy,
z konkretną akcją i nutą tajemnicy.
Wonder Woman, Diana, przeżywa
kolejny kryzys w swoim życiu, tym razem związany z dwoma dziwnymi rzeczami,
jakie stały się jej udziałem. Pierwszą z nich są wspomnienia – a dokładniej
wspomnienia, których mieć nie powinna. Dotyczą one bowiem rzeczy, które się nie
wydarzyły. A może jednak? Drugim problemem jest fakt, że nasza bohaterka nie
jest w stanie wrócić do Temiskiry, a to przecież nigdy jej się nie zdarzało. Co
się za tym kryje? Wonder Woman wyrusza do Afryki by spróbować dostać się na Wyspę Amazonek. Tam zawiązuje sojusz z Cheetah, ale to zaledwie początek tego, co
czeka na nią na Czarnym Lądzie…
Akcja, nieco humoru, kilka tajemnic
i całkiem przyzwoita fabuła. Taki w skrócie jest pierwszy tom przygód Wonder
Woman z Odrodzenia. Czytając go, po
raz kolejny miałem wrażenie, jakbym oglądał film akcji z lat 80. – czyli coś,
do czego komiksy z tej linii wydawniczej nas już przyzwyczaiły. W „Batmanie”
mieliśmy potwory rodem z filmów kaijū, w „Nightwingu” humor i onelinery jak z obrazów
ze Schwarzeneggerem, a tu dżunglę, komandosów, wątek (mniej więcej) miłosny i porcję
fantastyki.
Oczywiście każdy powie, że czytał i
oglądał podobne rzeczy już tyle razy, że niczym go nie zaskoczą. I będzie to
prawda, ale nie o zaskoczenia tu chodzi, tylko o dobrą zabawę w połączeniu z
konkretną akcją i to dokładnie oferuje ten album. Nadal jest to rzecz głównie dla
miłośników Diany, ale jeśli chcielibyście zacząć swoją przygodę z nią od tego
komiksu, nie wahajcie się – szczególnie, że kolejny tom serii nosi tytuł „Rok
Pierwszy” i przybliżać będzie jej genezę i młodość.
Wracając jednak do „Kłamstw”, warto
jeszcze dodać, że szata graficzna jest całkiem udana. Rysunki Liama Sharpa są
realistyczne i świetnie wykonane. Szkoda, że nie ma tu ręcznie kładzionego
farbami koloru – pasowałby idealnie – ale i ten komputerowy też ma swój urok.
Do tego dochodzi też świetne wydanie w dobrej cenie. I chociaż jeśli chodzi o
nowości z DC „Wonder Woman” nie jest tak znakomita, jak choćby „Action Comics”
i „Superman”, to wciąż dobry komiks rozrywkowy, wart polecenia miłośnikom
opowieści graficznych z tego wydawnictwa.
Komentarze
Prześlij komentarz