DALSZE
LOSY MŁODEGO SIMILAKA
Być może „Historie okupacyjne” nie
były najlepszym komiksem w dorobku Similaka – choć zdecydowanie należały do
czołówki jego prac i zarazem był to po prostu bardzo dobry album – ale każdy
bez dwóch zdań nazwałby je jego najbardziej osobistym dziełem. Teraz na rynek
trafia wznowienie ciągu dalszego tej opowieści, zatytułowane „W cieniu gwiazdy”
– na dodatek w edycji rozszerzonej i poprawionej. I trzeba przyznać, że jest to
rzecz równie dobra, co część pierwsza, sentymentalna, ale zarazem spoglądająca
na powojenną rzeczywistość zarówno bez różowych okularów, jak i bez
postrzegania wszystkiego tylko w czerni i bieli.
Druga wojna światowa dobiegła
końca, ale w Polsce zaczął się czas kolejnych „zaborów”. Komuna otacza młodego
Similaka ze wszystkich stron, chłopak próbuje zrozumieć czemu wyzwoliciele
właściwie są niewiele lepsi, od poprzednich ciemiężycieli i żyć, jak młody
chłopak powinien. Wśród zagrożeń i szarości nie brak jednak szczęśliwych chwil
i pozytywów wartych zapamiętania do końca życia.
Jeżeli nie czytaliście „Historii
okupacyjnych”, musicie wiedzieć, że zarówno one, jak i „W cieniu gwiazdy” to nie
komiksy historyczne. To nie analizy czasów wojny i komuny, choć oczywiście obie
kwestie są nie tylko w nich poruszane, ale też i stanowią bardzo ważny,
nieodłączny a często także dominujący w fabule element. Co zatem? Nic innego,
jak autobiografia Zygmunta Similaka, nie obejmująca całego jego życia, a
najwcześniejsze jego lata – dzieciństwo i młodość spędzona w ciężkich dla
naszego kraju czasach. Nie oglądamy więc drogi artysty do sławy, a to jak
próbował pozostać dzieckiem, mimo otaczającej go rzeczywistości, jak
kształtował się jako człowiek i ostatecznie także, jak rodziły się jego pasje.
Powstała z tego dobra opowieść
obyczajowa, która w subiektywny, ale jakże realistyczny sposób spogląda na
okres drugiej wojny światowej i komuny. Są w tym emocje, są uczucia, dużo
sentymentu i sporo grozy. Ale to opowieść nie o ustrojach, a ludziach, i dzięki
temu czyta się ją naprawdę znakomicie. Tym bardziej, że jest taka zwyczajna,
taka prosta i swojska. I dobrze przy tym wykonana – przynajmniej jeśli chodzi o
fabułę.
Bo, jak już pisałem nie raz,
miłośnikiem rysunków Similaka nie jestem. Doceniam jednak jego umiejętności i
muszę dodać, że akurat w przypadku tego komiksu nie wyobrażam sobie, by ktoś
inny miał się zająć jego szatą graficzną. Nie ważne czy zrobiłby to w bardziej
realistyczny lub atrakcyjny sposób, czy nie, to historia Similaka, o Similaku i
Similak najlepiej pasował do „W cieniu gwiazdy”. Z tą swoją cartoonową kreską,
rodem z rysunkowych dowcipów i lekkim, prostym kolorem.
W ostatecznym rozrachunku powstał świetny
komiks – a właściwie świetna dylogia – która pokazuje, że nie tylko po
komiksowe biografie zagranicznych mistrzów warto jest sięgnąć. Smilika nie
zdobył co prawda takiej sławy ani takiego miejsca, jak Christa czy Papcio
Chmiel, niemniej wypada o nim pamiętać i mieć świadomość jego twórczości.
Dlatego zachęcam do zainteresowania się tymi dwoma albumami.
Komentarze
Prześlij komentarz