Batman. Detective Comics #4: Deus Ex Machina - James Tynion IV, Alvaro Martinez, Brad Anderson, Raul Fernandez
BATMAN I MAGIA
Na ten tom „Batman: Detective Comics”
czekałem z równymi obawami co nadziejami. Obawami, bo tematyka magii nigdy nie
pasowała mi do przygód Mrocznego Rycerza, nadziejami natomiast, bo lubię
Zatannę, a poprzednie tomy serii były udane. I co? I jest dobrze jak zawsze – i
zarówno główna opowieść, jak o dodatek o Spoiler wypadają naprawdę miło i
przyjemnie.
Przeszłość upomina się o Azraela, gdy
w Gotham pojawia się ranny Nomoz. Ponieważ rycerz opuścił Zakon Świętego
Dumasa, jego dawni towarzysze wysyłają za Jeanem-Paulem nową maszynę do
zabijania. Na celowniku jednak znajdują się wszyscy, którzy są w jego pobliżu,
a zatem zagrożona jest cała rodzina i armia Batmana. Tylko czy z tak potężnym
wrogiem mają jakiekolwiek szanse?
Tymczasem Bruce Wayne zajmuje się
swoimi rzeczami. Wie, że w nadchodzącym czasie będzie potrzebował mocy
wykraczającej poza jego dotychczasowe możliwości. Dlatego też zaczyna
poszukiwania pewnego magicznego artefaktu…
Jeżeli czytaliście poprzednie komiksy
z serii „Detective Comics” wydawanej w ramach linii „DC Odrodzenie”, doskonale
wiecie, czego spodziewać się po tym tomie. Jeśli nie, powinniście najlepiej
zacząć od początku, ale pozwólcie, że wyjaśnię, co seria ma do zaoferowania.
Jak każdy tytuł z Batmanem, całość jest dość mroczna, skupiona na akcji i
znaczącym zagrożeniu. W odróżnieniu jednak od „Batmana” czy „All-Star Batmana”,
Człowiek Nietoperz nie działa tu sam. Towarzyszy mu zresztą nie tylko
Bat-Rodzina, ale także i całą prywatna armia, przed którą czeka mnóstwo wyzwań,
jakim nawet oni mogą nie podołać.
Fabuła jest tu poprowadzona nieźle, w
sposób dynamiczny, ale jednocześnie dość spokojny. Sporo tu spektakularnych
momentów, czyli tego, czego od superhero się oczekuje, a przy okazji nie brak
także ciekawych postaci. Trzeba przyznać, że znakomicie wypadają w
szczególności bohaterki, nie tylko wspomniane Zatanna i Spoiler, ale też
Batwoman oraz kolejna z moich ulubienic, Orphan, choć one akurat w tej części
pozostają bardziej z tyłu, ustępując koleżankom. Warto też zauważyć, że w
albumie trafia się kilka ciekawych scen. Jedni uznają je za wtórne (cóż, większych
nowości się tutaj nie spodziewajcie), inni za sympatyczne puszczanie oka do
fanów. Jak jednak by na to wszystko nie patrzeć, całość czyta się jak zwykle
znakomicie i bez chwili znudzenia.
Warto przy okazji docenić znakomitą
szatę graficzną. W latach 90. czytelnicy zachwycali się „Batmanem” Mieczem
Azraela”, jej mrokiem i intensywnymi kolorami. I to samo można powiedzieć o
serii „Detective Comics”, która przykuwa uwagę czytelnika nie tylko tymi
elementami, ale też i znakomitymi, realistycznymi i pełnymi detali ilustracjami. Jest więc klimatyczne,
jest dynamicznie i bardzo przyjemnie dla oka. A wszystko to jak zwykle znakomicie
wydane. Miłośnicy Batmana z pewnością będą z całości zadowoleni.
Kurcze ładnie to wszystko wygląda. Kiedyś byłem mocno wkręcony w komiksy, ale w końcu stwierdziłem, że nie mam tyle kasy, aby przeczytać wszystkie, które chciałem. Może jeszcze kiedyś do tego wrócę, jak będę sławny i bogaty :P. Z tego co pamiętam to w detective comics szczególnie podobał mi się ten mroczny klimat, który można było ciąć batarangiem. No i bardzo ładna kreska oczywiście.
OdpowiedzUsuń