BARCELOŃSKI BRUD
Nie słucham jazzu. Nie czuję tej
muzyki, choć kombinacje niektórych zespołów, łączących go z reggae i bluesem
potrafią do mnie trafić – nie sięgnąłem więc po ten komiks pod wpływem tytułu
ani dość jasno kojarzącej się okładki. Zachęciły mnie jednak ilustracje i
całkiem przyjemnie brzmiący opis. I nie zawiodłem się, bo nawet jeśli nie jest
to dzieło wielkie ani szczególnie oryginalne, trylogia duetu Raule / Roger to
kawał niezłej opowieści sensacyjnej dla miłośników europejskich komiksów tego
gatunku.
Jazz Maynard i kłopoty zawsze
wzajemnie się lubili. Wychowany w biedzie najgorszych barcelońskich ulic,
zaznajomiony z półświatkiem i złodziejskich fachem, zerwał z przeszłością i
wyjechał. Niestety, po dziesięciu latach wraca w rodzinne strony. Przez ten
czas zmieniło się niemal wszystko, miejsca, przyjaciele, bliscy… To co
najgorsze jednak pozostało takie samo, a o Jazza już wkrótce upomni się
przeszłość, wrzucając go w wir szalonych i niebezpiecznych wydarzeń, których
stawką będzie życie nie tylko jego…
Zabierając się za „Jazza…” twórcy
mieli spore ambicje dorównania sztandarowym europejskim tytułom sensacyjnym. Nie
wyszło im to do końca tak, jakby chcieli, legendy gatunku wciąż nie zostały
strącone z piedestału, natomiast udało im się stworzyć coś klimatycznego,
szybkiego i przyjemnego w odbiorze. Cała opowieść skrojona jest właściwie
według typowego schematu czarnego kryminału, a inspiracje wprost wylewają się
ze stron. Zresztą sami twórcy też się wcale z nimi nie kryją, już we wstępie
wymieniając poszczególne z nich, choć najbardziej w oczy rzuca się tu
podobieństwo do przygód Arsena Lupina.
Chociaż „Jazza Maynarda” czyta się
szybko i lekko, nie brak w nim mroku, mocnych scen i emocji. Autorzy
przeciągają nas po najbardziej obskurnych zaułkach Barcelony i jej sekretach
ukrytych najczęściej nie tylko przed oczami turystów, ale też i mieszkańców.
Jazz, bohater o aparycji Adriana Brody’ego połączonego ze Spike’iem z „Cowboy
Bebop”, oprowadza nas po mieście i nawet jeśli akcja jest szybka (momentami
przypomina nawet popisy z „Matrixa”), mamy okazję nieco pozwiedzać i obejrzeć
trochę scenerii, choć głównie skąpanych w barwach gasnącego dnia i zanurzonych
w mroku nocy, co jak najbardziej pasuje do całości.
Tu wkraczamy już na tereny strony
graficznej całości, która jest całkiem udana, choć nie wolna od pewnych
zgrzytów. Bo kreska Rogera ma całkiem sporo cartoonowych naleciałości, a jednak
do całej tej historii bardziej chyba pasowałby typowy europejski realizm. Co
nie znaczy, że jest źle, miło się to ogląda, oszczędny, komputerowo kładziony
kolor też wypada naprawdę dobrze (choć gdyby całość wyglądała tak, jak okładka,
byłbym zachwycony) – mogło być lepiej, ale i tak jest dobrze. Tym bardziej, że
polska edycja (swoją drogą wydrukowana na papierze kredowym i zamknięta w
twardej oprawie), wygląda znakomicie i oferuje komplet trzech tomów w jednym
albumie.
Reasumując: dobra rzecz dla miłośników
kryminałów i sensacji. Nie wybitna, ale warta poznania. Ma swój urok, ma klimat
i dostarcza dobrej rozrywki na niezłym poziomie.
Komentarze
Prześlij komentarz