Punisher Max #6 - Victor Gischler, Gregg Hurwitz, Duane Swierczynski, Laurence Campbell, Michel Lacombe, Jefte Palo, Goran Parlov
ŻEGNAJ,
FRANK
W lutym tego roku minęło dokładnie
45 lat od chwili, kiedy postać Punishera zadebiutowała na łamach 129 zeszytu
serii „Amazing Spider-Man”. Co więcej minęło także 15 lat od chwili zaczęcia
wydawania „Punishera Max”, a także dekada od chwili zakończenia serii na 75
zeszycie. Można by wspomnieć jeszcze wiele podobnych rocznic, ale jaki w tym
sens? Lepiej po prostu sięgnąć po najnowszy zbiorczy tom serii, który niedawno
pojawił się wśród nowości. Co prawda zebrane tu komiksy pochodzą z okresu,
kiedy najważniejszy scenarzysta cyklu Garth Ennis przestał już pracować nad
tytułem (szkoda, że nie doczekaliśmy się albumu zbierającego jego krótkie
opowieści, jak „Born”, „Tiger” czy „The End”, wszystko jednak wskazuje na to,
że znajdziemy choć część z nich w kolejnym tomie), ale to wciąż kawał świetnego
komiksu dla dojrzałego czytelnika, który w dobrym stylu kontynuuje świetną
serię.
Frank Castle, Punisher, kontynuuje
swoją krucjatę, wykańczając kolejnych przestępców. Nikt, kto zszedł na złą
drogę, nie jest bezpieczny. Od meksykańskiej wioski, gdzie ktoś morduje młode
kobiety, po walkę z krwiożerczą rodziną gdzieś na bagnach Missisipi, Punisher
zjawia się wszędzie tam, niosąc ze sobą śmierć i zniszczenie. Ale, co kiedy
śmierć zacznie dopadać także jego samego? Otruty Frank Castle będzie musiał
zdecydować, co będzie dla niego najważniejsze w ostatnich sześciu godzinach
jego życia…
Jaki był „Punisher” Gartha Ennisa,
twórcy „Kaznodziei”, „Pielgrzyma” czy „Chłopaków”, każdy znający autora wie
doskonale: krwawy, brutalny, kontrowersyjny, momentami wręcz odpychający, ale
jednocześnie z nutą mądrości, dobrą psychologią i pewnym przesłaniem. Twórcy
kontynuujący jego spuściznę starają się iść podobną drogą. Wszystko jest tu
nieco lżejsze i łagodniejsze, niemniej wciąż udaje im się wykrzesać sporą dozę
naprawdę mocnych elementów. Całość jest przy tym niegłupia i klimatyczna.
Jednocześnie pozostawia po sobie naprawdę pozytywne wrażenie, po raz kolejny
udowadniając, że Punisher nie przypadkiem jest jednym z najlepszych bohaterów
stworzonych dla Marvela.
A skoro o bohaterach mowa, zarówno
nasz Mściciel, jak i poboczne postacie, wypadają tu naprawdę dobrze. Ennis miał
tendencję obdarzania wykreowanych przez siebie ludzi konkretnym zestawem jakże
wyrazistych cech (co dla niektórych było powtarzaniem wciąż tego samego,
szczególnie elementów związanych z erotyczną sferą życia), tu mamy pewne
przełamanie tej tendencji, z jednoczesnym dobrym wpasowaniem się w schemat,
który wszyscy miłośnicy serii zdążyli już pokochać. Mocna, kontrowersyjna,
mroczna i krwawa rozrywka gwarantowana.
I na dodatek świetnie zilustrowana.
Mamy tu prace artystów znanych już z wcześniejszych odsłon serii, mamy też
nowych, świetnych rysowników, do tego udany kolor i świetne wydanie. Szkoda
tylko, że zabrakło tu finałowego zeszytu serii, ale to akurat mały minus na tle
wszystkich pozytywów, jakie oferuje ten doskonale wydany album. Dlatego polecam
całość bardzo gorąco i z niecierpliwością czekam na kolejny tom, który na
sklepowych półkach pojawi się już w listopadzie.
Komentarze
Prześlij komentarz