Amityville Horror - Jay Anson

DOM W PRZEKLĘTYM AMITYVILLE


(Kill, kill, kill
(Kill, kill, kill)

Mentally ill from Amityville (He'll)
Accidentally kill your family still
Thinkin' he won't? Goddammit he will (He's)
Mentally ill from Amityville

- Eminem


Kto z nas nie zna historii tego, co wydarzyło się w Amityville? Na podstawie tamtych wydarzeń napisano dziewięć powieści, a także poświęcono im dwadzieścia cztery filmy, wliczając w to remake pierwowzoru i powiązany z tematem obraz „Obecność 2”. Niezliczonych inspiracji i artykułów nawet nie wymieniam. Wszystko to zaczęło się jednak od niniejszej książki – inspirowanego prawdziwymi morderstwami horroru z 1977 roku, który dwa lata później został przeniesiony na wielki ekran, a wkrótce doczekał się kolejnych części: zarówno literackich, jak i filmowych. Teraz rzecz ukazuje się w końcu na polskim rynku, dając nam okazję zapoznania się z kawałem świetnej powieści grozy. Oldschoolowego horroru w najlepszym tego słowa znaczeniu, który wciąga i potrafi urzec swoim klimatem.


Jest rok 1975. Rodzina Lutzów wprowadza się do domu w Amityville, w którym rok wcześniej dokonano potwornej zbrodni. Mieszkający tutaj dwudziestotrzyletni Ronald DeFeo Jr. zabił całą swoją rodzinę: rodziców, dwóch braci i dwie siostry. Lutzowie nie wierzą jednak w nadprzyrodzone siły i korzystają z nadążającej się okazji. Wkrótce jednak przekonują się, ze to był błąd. Siła, która pchnęła Ronalda do zbrodni wciąż obecna jest w tym miejscu. Siła starsza niż sam dom. Dla Lutzów zaczyna się koszmar…


„Amityville Horror” to opowieść zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Morderstwa DeFeo z 1974 roku wydarzyły się naprawdę i naprawdę także rodzina Lutzów zamieszkała w domu, w którym ich dokonano. Wszystkie paranormalne wydarzenia to jednak zmyślona bajka, która miała opowiadającym przynieść sławę. Jedni nadal w nią wierzą i prowadzą rozległe badania tematu, inni dają się po prostu porwać dobremu horrorowi. Ja jako sceptyk, ale zarazem wielki miłośnik grozy w każdej odsłonie, należę oczywiście do tej drugiej grupy. Mimo prób Jaya Ansona do przekonania czytelników, jakoby czytali relację z prawdziwych wydarzeń, na ten aspekty powieści patrzę z wielkim politowaniem, ale jednocześnie z wielką przyjemnością daję się uwieść jej jako typowemu straszakowi.


Bo „Amityville Horror” to książka, jakich współcześnie brakuje. Niby prosto napisana, niby niezaskakująca, bo każdemu miłośnikowi tematu doskonale znana, a jednak w swojej kategorii sprawdza się naprawdę znakomicie. Jej siła nie tkwi ani w stylu – udanym i potrafiącym przykuć uwagę czytelnika, nawet jeśli nie jest to literatura z wyższej półki – a świetnemu klimatowi. Paradokumentalna estetyka całości nie razi naiwnością, bo na pierwszy plan wysuwa się rasowa powieść o nawiedzonym domu. Podążająca gatunkowymi ścieżkami z wielką wiernością, ale jednocześnie potrafiąca urzec klimatem, który stanowi najmocniejszą stronę całości.


W skrócie: świetna rzecz. Fanom horrorów polecać nie muszę, bo na widok tego tytuły z miejsca popędzą do księgarń – zresztą to dla nich absolutne musisz to mieć, więc chyba nikt nie odpuści sobie takiej lektury. Podobnie rzecz ma się z miłośnikami zjawisk paranormalnych. Ale jednocześnie „Amityville Horror” to dobra powieść z dreszczykiem, po którą warto sięgnąć jeśli szukacie czegoś mocnego. Nie wybitna, ale większość współczesnych horrorów (i wszelkiej maści straszaków, z dreszczowcami włącznie) nie dorasta jej do pięt i to na pewno należy docenić. Tym bardziej, że całość ukazała się w świetnym ilustrowanym wydaniu, po które aż chce się sięgnąć.

Komentarze