Po zachodzie słońca - Stephen King

NIM ZAPADNIE NOC


Lubię zbiory opowiadań Kinga i chętnie sięgnąłem po "Po zachodzie słońca", kiedy tylko pojawił się lata temu na rynki. Spodziewałem się kolejnej porcji świetnej rozrywki, po bardzo udanym "Wszystko jest względne" i kiedy przeczytałem pierwsze dwa opowiadania, poczułem spore rozczarowane. Nie zraziłem się jednak i cieszę się, ze tak się stało, bo "Po zachodzie słońca", mimo początkowych minusów, należy do jednych z najlepszych i najbardziej wyrównanych poziomem zbiorów Króla Horroru, nawet jeśli brak mu prawdziwe genialnych tekstów.
  

W kwestii wyboru najlepszego z zawartych w nim opowiadań mam pewien problem, bo wszystkie (poza "Willą" i "Piernikową dziewczyną") są prawdziwie przyjemnymi w odbiorze tekstami. Wiem, że wielu będzie innego zdania, szczególnie Ci, którzy sięgną po ten zbiór dla grozy, ale czytelnicy kochający King za jego stronę obyczajową, będą zachwyceni.


A wracając od najlepszego tekstu, to jest nim bodajże "Niemowa", choć "Rower stacjonarny", "Rzeczy, które po sobie zostawili", "N", "'New York Times' w cenie promocyjnej" czy "Bardzo trudne położenie" (tematycznie podobne do powieści "Misery" i "Gra Geralda") w niczym mu nie ustępują. jest w nich napięcie, są pomysłowe, mają zapadających w pamięć bohaterów, a przy niektórych czytelnik autentycznie daje się porwać i zapomnieć o całym świecie.


Oczywiście "Po zachodzie..." ma też jeden zasadniczy minus, a są nim zakończenia. W większości opowiadań autor ma z tym pewien problem, ale jak już na wstępie zaznaczył, niemal zatracił zdolność pisania krótkich form, więc można mu to wybaczyć. Tym bardziej, że wcale nie razi to tak bardzo, jak można by się obawiać.


Tak więc podsumowanie będzie jedynie formalnością. Zbiór polecam całym sercem i to nie tylko fanom Króla i chętnie jeszcze kiedyś wrócę do niego. Nie tylko fani Króla znajdą w nim coś dla siebie.

Komentarze