BIZARRO
ATACK!
Uzupełnianie luk w wydawanych przez
Egmont serii trwa. W sierpniu, wraz z ostatnim poprzedzającym event „Metal”
albumem Batmana ukazał się także siódmy tom serii „Supermana”. Co prawda minęło
już kilka miesięcy od wydania tysięcznego zeszytu „Superman: Action Comics”,
którego akcja działa się po „Bizarrowersum”, ale chyba nie znajdzie się żaden
fan Supka, który narzekałby, że w końcu się go doczekaliśmy. Bo nawet jeśli nie
ma on wielkiego znaczenie dla głównych wydarzeń, to wciąż dobry komiks i warto
po niego sięgnąć.
Superman i jego rodzina przeżyli
już niejedną ciężką sytuację, ale teraz może czekać ich coś o wiele
trudniejszego niż dotychczas. Oto bowiem pojawia się Boyzarro, syn Bizarro,
jednego z najdziwniejszych, najbardziej szalonych przeciwników Człowieka ze
Stali. Już samo to wystarczyłoby, żeby zająć naszych bohaterów na dłużej – a w
szczególności Superboya, ale, oczywiście, to dopiero początek. Gdy armia ze
świata Bizarro, złożona z najbardziej szalonych i nieobliczalnych istot, jakie
można sobie wyobrazić, przypuszcza atak na naszą Ziemię, międzywymiarowa wojna
wisi na włosku. Metropolis oraz Hamilton, nowy dom rodziny Kentów, są zagrożone,
a wszystko może skończyć się w bardzo nieoczekiwany sposób. Na Supermana i jego
bliskich czeka niezwykle trudne zadanie i ostateczny sprawdzian ich mocy…
Komiksy o Supermanie, podobnie jak
wydawane w ramach tej samej linii wydawniczej komiksy o Batmanie, dzielą się na
dwie kategorie: serię „Action Comics” skupioną na solowych przygodach naszego
bohatera (i najważniejszych wydarzeniach dla jego życia) oraz cykl „Superman”,
gdzie przedstawione są losy rodziny Kentów. Lepsza z nich była ta pierwsza,
zakończona już, bo od początku do końca opowiadała jedną, zmierzającą do
konkretnego punktu historię, która wywróciła świat Supermana do góry nogami.
Ale i „Supermanowi” niczego nie brakuje. To po prostu opowieść, w której więcej
jest przerywników, samodzielnych krótkich epizodów i skupienia się nie tyle na Człowieku
ze Stali, co Superboyu. Ale jest zabawnie, dynamicznie, bywa dramatycznie i
ciekawie.
Najnowszy tom też można uznać za
przerywnik, ale za to rozbudowany i interesujący. Bizarro to w końcu ciekawy
przeciwnik, a jego świat, wywrócony do góry nogami względem naszej logiki,
intryguje. Starcie z armią pochodzącą z tamtych stron wypada dobrze, a całość
naprawdę świetnie – i szybko – się czyta. Co ważniejsze jednak, album czyta się
przyjemnie i aż szkoda, że to już koniec. Z drugiej strony teraz nadchodzą
opowieści pisane przez Briana Michaela Bendisa, więc jest na co czekać.
„Bizarroversum” to przy okazji
dobrze zilustrowany tom. Seria co prawda od początku trzymała na tym polu nierówny
poziom, ale nigdy tak naprawdę nie zawiodła i nie zawodzi teraz. Wszystko tu do
siebie pasuje, a po skończeniu chyba niejeden czytelnik będzie miał ochotę
zacząć od początku przygody Supermana z „Odrodzenia” i zrobić to teraz tak, jak
należy, po kolei (chronologię znajdziecie tutaj: http://ksiazkarniablog.blogspot.com/2019/06/dc-odrodzenie-superman-chronologia.html).
Warto. Dlatego jak zawsze polecam całość Waszej uwadze, bo akurat opowieści o
Supermanie to najjaśniejszy punkt całego „Odrodzenia DC”.
Komentarze
Prześlij komentarz