Superman #7: Bizarrowersum - Patrick Gleason, Peter J. Tomasi, Doug Mahnke, Scott Godlewski

BIZARRO ATACK!


Uzupełnianie luk w wydawanych przez Egmont serii trwa. W sierpniu, wraz z ostatnim poprzedzającym event „Metal” albumem Batmana ukazał się także siódmy tom serii „Supermana”. Co prawda minęło już kilka miesięcy od wydania tysięcznego zeszytu „Superman: Action Comics”, którego akcja działa się po „Bizarrowersum”, ale chyba nie znajdzie się żaden fan Supka, który narzekałby, że w końcu się go doczekaliśmy. Bo nawet jeśli nie ma on wielkiego znaczenie dla głównych wydarzeń, to wciąż dobry komiks i warto po niego sięgnąć.


Superman i jego rodzina przeżyli już niejedną ciężką sytuację, ale teraz może czekać ich coś o wiele trudniejszego niż dotychczas. Oto bowiem pojawia się Boyzarro, syn Bizarro, jednego z najdziwniejszych, najbardziej szalonych przeciwników Człowieka ze Stali. Już samo to wystarczyłoby, żeby zająć naszych bohaterów na dłużej – a w szczególności Superboya, ale, oczywiście, to dopiero początek. Gdy armia ze świata Bizarro, złożona z najbardziej szalonych i nieobliczalnych istot, jakie można sobie wyobrazić, przypuszcza atak na naszą Ziemię, międzywymiarowa wojna wisi na włosku. Metropolis oraz Hamilton, nowy dom rodziny Kentów, są zagrożone, a wszystko może skończyć się w bardzo nieoczekiwany sposób. Na Supermana i jego bliskich czeka niezwykle trudne zadanie i ostateczny sprawdzian ich mocy…


Komiksy o Supermanie, podobnie jak wydawane w ramach tej samej linii wydawniczej komiksy o Batmanie, dzielą się na dwie kategorie: serię „Action Comics” skupioną na solowych przygodach naszego bohatera (i najważniejszych wydarzeniach dla jego życia) oraz cykl „Superman”, gdzie przedstawione są losy rodziny Kentów. Lepsza z nich była ta pierwsza, zakończona już, bo od początku do końca opowiadała jedną, zmierzającą do konkretnego punktu historię, która wywróciła świat Supermana do góry nogami. Ale i „Supermanowi” niczego nie brakuje. To po prostu opowieść, w której więcej jest przerywników, samodzielnych krótkich epizodów i skupienia się nie tyle na Człowieku ze Stali, co Superboyu. Ale jest zabawnie, dynamicznie, bywa dramatycznie i ciekawie.


Najnowszy tom też można uznać za przerywnik, ale za to rozbudowany i interesujący. Bizarro to w końcu ciekawy przeciwnik, a jego świat, wywrócony do góry nogami względem naszej logiki, intryguje. Starcie z armią pochodzącą z tamtych stron wypada dobrze, a całość naprawdę świetnie – i szybko – się czyta. Co ważniejsze jednak, album czyta się przyjemnie i aż szkoda, że to już koniec. Z drugiej strony teraz nadchodzą opowieści pisane przez Briana Michaela Bendisa, więc jest na co czekać.


„Bizarroversum” to przy okazji dobrze zilustrowany tom. Seria co prawda od początku trzymała na tym polu nierówny poziom, ale nigdy tak naprawdę nie zawiodła i nie zawodzi teraz. Wszystko tu do siebie pasuje, a po skończeniu chyba niejeden czytelnik będzie miał ochotę zacząć od początku przygody Supermana z „Odrodzenia” i zrobić to teraz tak, jak należy, po kolei (chronologię znajdziecie tutaj: http://ksiazkarniablog.blogspot.com/2019/06/dc-odrodzenie-superman-chronologia.html). Warto. Dlatego jak zawsze polecam całość Waszej uwadze, bo akurat opowieści o Supermanie to najjaśniejszy punkt całego „Odrodzenia DC”.

Komentarze