GROLLEAU
I ROYER – DRUGA TAKA PODRÓŻ
Twórcy, którzy dali nam udany album
„Audubon. Na skrzydłach świata” powracają. Tym razem Fabien Grolleau i Jérémie
Royer na warsztat biorą postać, która pojawiła się na krótko w ich poprzednim
dziele, samego Darwina. Jeśli więc podobały Wam się losy człowieka, który
postanowił stworzyć atlas ptaków, również dzieje słynącego z teorii ewolucji
uczonego przypadną Wam do gustu. W końcu to komiks niemal identyczny z
„Audubonem”, zarówno pod względem tematyki, wykonania, jak i podejścia do samej
biografii.
Rok 1831. Młody Charles Darwin,
jeszcze nie ten sławny naukowiec, a lekkomyślny, ale pełen pasji student,
trafia na pokład okrętu „Beagle”. Nie wie jeszcze co go czeka i jak odmieni go
ta pięcioletnia wyprawa. Kiedy w roku 1836 Darwin z niej powróci, nie będzie
już tym samym człowiekiem, co dotychczas…
Na wstępie wspomniałem, że album „Darwin:
Jedyna taka podróż” to rzecz niemal identyczna z pozycją „Audubon. Na
skrzydłach świata” powracają”. Ci, którzy ją czytali, doskonale wiedzą, czego
się spodziewać, ale tym, którzy niemieli w swoich dłoniach owego komiksu (a
zachęcam, bo to ciekawa rzecz), należy się kilka wyjaśnień. A zatem tu i tam
mamy do czynienia z biograficznym komiksem przygodowym. Z tym, że w obu
przypadkach jest to biografia luźna i swobodna. Konkretny i dbałość o detale
historyczne autorzy pozostawiają historykom i biografom, sami zaś skupiają się
na lekkiej, wciągającej opowieść o podróży. I pasji, która owej podróży staje
się początkiem. A wszystko to osadzone w dziwach świata sprzed niemal dwóch
wieków, gdzie nie brak humoru i zachwytu nad naturą i otoczeniem.
Wszystko to jest lekkie, proste i
przyjemne w odbiorze. Całość czyta się szybko, ale z ciekawością, w końcu nie
brak tu faktów i ciekawostek. Zresztą lekkość ta nie wyklucza kilku dramatycznych
czy nawet nieco makabrycznych scen. Poza tym całość ma też interesujący klimat
i nawet jeśli postacie nie są jakoś genialnie skrojone, zapadają w pamięć. A co
z rysunkami? Cóż, te są niemal identyczne, jak w „Audubonie”, a co za tym
idzie, dość cartoonowe postacie trafiają do naprawdę dobrze uchwyconego świata.
Całość jest barwna (kolory zresztą budują znakomity nastrój albumu),
odpowiednio realistyczna i mająca swój urok. Nie wszystkie plansze zachwycają
tak samo, ale jest tu kilka perełek, przy których lepiej zatrzymać się na
dłużej.
Jako całość to kawał dobrego
komiksu. Bardziej przygodowego, niż biograficznego, ale sympatycznego i wartego
poznania. Ładnie wydany, „Darwin” spodoba się miłośnikom lekkich historii
podróżniczych. Zainteresowani postacią głównego bohatera też znajdą tu coś dla
siebie.
Komentarze
Prześlij komentarz