DZIENNIK
Z WYSPY
Książek łączących w sobie
literaturę z komiksowymi wstawkami nie brakuje na całym świecie, również na
naszym rynku. I mam tu na myśli także dzieła rodzimych twórców, jak chociażby
bardzo udany cykl „Hej, Jędrek”. Teraz za podobny twór wzięła się Nikola Kucharska,
ilustratorka licznych książek, np. „Zuźki w necie i w realu” czy gier
planszowych i karcianych. Co jej tego
wyszło? Sympatyczna, ciekawa pozycja, może nie mająca zbyt wiele wspólnego z
komiksami, ale na pewno warta poznania jeśli lubicie opowieści z obrazkami.
Główną bohaterką całości jest
dwudziestosześcioletnia Nikola, młoda kobieta, która znalazła pracę marzeń. Od dziecka
pisała różne wersje swoich pamiętników, z czasem odkryła, że kocha rysować i
tym zajmuje się zawodowo, ilustrując obecnie książki. Nie wie, co to wypalenie
zawodowe, praca to dla niej czysta przyjemność, a i czasu poświęca na nią
zdecydowanie za dużo. Wszystko zmienia się pewnego dnia, kiedy kolejne z jej
marzeń staje się rzeczywistością. Nikola podpisuje kontrakt na wydanie własnej
książki, na dodatek dostaje wolną rękę w wyborze formy i tematu! Czy może nie
skakać ze szczęścia? A no może, bo oto nagle pojawia się blokada twórcza. Czas
mija, termin oddania dzieła zbliża się wielkimi krokami, a nasza bohaterka nie
ma nic. Na dwa tygodnie przed upływem czasu Nikola wygrywa tydzień darmowego
dostępu do łodzi. Zostawia wszystko i wyrusza w podróż i tak oto trafia na
pewną wyspę, gdzie znajduje dziennik Alojzego Rzepy, naukowca z drugiej połowy
XIX wieku. Tak zaczyna się jej przygoda z tym niezwykłym miejscem, równie
niezwykłym dziennikiem i pisaniem własnego pamiętnika…
Pierwsze, co ciśnie mi się na usta
na temat „Zaginionej wyspy”’ to sympatyczna. Sympatycznie napisana, z
sympatycznymi bohaterami i wzbogacona o jeszcze bardziej sympatyczne
ilustracje, wpada w oko i naprawdę przyjemnie wszystko się to czyta. Nikola
Kucharska serwuje nam tu swoisty fikcyjny pamiętnik, podzielony na dwie części:
tę poświęconą niej samej i spisywanym na bieżąco wydarzeniom i tę, stanowiącą
wyimki z notatek Alojzego Rzepy – też fikcyjnych. Ich autentyczność nie ma
znaczenia, to ma być rozrywka, mamy tu dostać konkretną ilość popisów wyobraźni
autorki i wszystko to czeka na nas w tym albumie.
Kucharska łączy tu estetykę
„Dziennika Cwaniaczka” (w części poświęconej sobie) z ilustrowanym
przewodnikiem po obcym świecie (w części Rzepy), a każdą z nich ilustruje w
zupełnie inny sposób. Całość pozostaje lekka, barwna i cartoonowa. Wpada jednak
w oko i robi przyjemne wrażenie, to kojarząc się z „Dziennikiem Cwaniaczka”, to
znów z „Tymkiem i Mistrzem”. Fakt, że całość jest lekko i przyjemnie napisana i
naprawdę interesująca przemawia tylko na korzyść. Dodajcie do tego świetne
wydanie (duży format, dobry papier, twarda oprawa i atrakcyjna cena) i
dostaniecie pozycję, którą warto podarować dzieciom. Ale uwaga, sami też się w
nią wciągnięcie, jeśli podejmiecie się lektury razem z pociechami.
Komentarze
Prześlij komentarz