KONCEPT
METAFIKCYJNY
Witold Tauman / Jakub Dąbrowski
powraca z trzecim tomem swojego eksperymentalnego tryptyku. Po zaskakująco
udanym „Surogacie”, który na rynku pojawił się pięć lat temu i równie dobrym,
choć specyficznym, wydanym w 2016 roku „Taktotu”, autor kryjący się pod
kolejnym pseudonimem (tym razem wielce mówiącym Samuel Krates) wreszcie serwuje
nam najnowsze dzieło, „Koncept nr 14”. I chyba nie muszę tu dodawać, że jeśli
podobały się Wam poprzednie dwa tomy (a jeśli lubicie niebanalną literaturę nie
mogły się nie spodobać) to i tym razem będzie z całości zadowoleni.
O fabule tej, jak i pozostałych
książek pisarzem się lepiej jest zbyt wiele nie mówić i po prostu dać się im
zaskoczyć.
Główny bohater chce się
wyspowiadać. Nie chce się usprawiedliwiać, a jedynie wyjaśnić. Gdyby nie jąkał
się, wszystko wyglądałoby inaczej. W wieku osiemnastu lat nie próbowałby
zgładzić wuefisty i nie byłby tu, gdzie znajduje się teraz. Ale co go do tego
wszystkiego doprowadziło?
Pierwsza powieść z tej jakże
specyficznej trylogii była powieścią ewidentnie inspirowaną „Procesem” Kafki.
Dziwna, momentami oniryczna, wymykająca się logicznemu myśleniu na rzecz sennej
rzeczywistości, ale dobrze napisana. „Taktotu” był już bardziej tekstem
metafikcyjnym, ale opartym jednocześnie na bardziej przyziemnym schemacie kryminalnej
opowieści o morderstwie w pociągu, połączonym z klimatami rodem z filmów Davida
Lyncha. Z „Konceptem” jest nieco inaczej.
Na pierwszy rzut oka powieść jest
prostą spowiedzią narratora. Powoli snutym wspomnieniem o wydarzeniach, które skończyły
się tak, jak się skończyły. Jednak znów dostajemy tutaj nieoczywistą powieść
metafikcyjną. Częścią eksperymentu autora występującego pod trzema heteronimami
jest tu zabawa samą postacią twórcy, zawsze w ten czy inni sposób związaną z
fabułą, a pytania o to, kto właściwie kryje się za nom de plume Witold Tauman /
Jakub Dąbrowski / Samuel Krates intryguje równie mocno, co pytania pojawiające
się w treści. I tak samo jak kwestia czy między powieściami istnieje jakiś
konkretny łącznik.
Na to wszystko Wam nie odpowiem,
musicie zmierzyć się z tym sami. Mogę Wam za to powiedzieć, że warto po całość
sięgnąć – i to nie tylko po „Koncept”, ale i pozostałe tomy. Skupiając się
jednak na „Koncepcie nr 14” to jest to dobrze napisana, klimatyczna książka z
naprawdę konkretnym zapleczem obyczajowym. Nie dajcie się więc zwieść pozorom i
poznajcie ją. Możecie być pozytywnie zaskoczeni.
Komentarze
Prześlij komentarz