Amazing Spider Man. Globalna sieć #6: Tożsamość Osborna - Dan Slott, Stuart Immonen, Giuseppe Camuncoli
OSBORN…
RAZ JESZCZE
Po niemalże rewelacyjnym „Spisku
klonów”, który zmazał niesmak pierwszych tomów czwartego volume’u „Amazing
Spider-Mana”, Slott postanowił odświeżyć nam kolejny pajęczy schemat – powrót
Osborna. I trzeba przyznać, że wyszedł mu z tego dobry komiks. Nie wybitny, bo
Slott wybitnym twórcą nigdy nie był, ale i tak udany. I to nawet bardzo.
Norman Osborn, jeden z najstarszych
i największych wrogów Pająka powraca. I to być może potężniejszy, niż dotąd.
Ukrył się w Symkarii, dzięki armii goblinów przejął tam władzę i właściwie nic
nie można mu zrobić. Jeśli ktoś spróbuje go dopaść, będzie to równoznaczne z
wypowiedzeniem wojny. Dla Spider-Mana taki atak może dodatkowo oznaczać jedno –
zniszczenie wszystkiego, co zbudował w ostatnich miesiącach. Peter i jego
towarzysze muszą więc działać ostrożnie, a nie będzie łatwo. Problem jest duży,
wrogów jeszcze więcej, a na dodatek powraca Silver Sable i bynajmniej nie robi
tego, by pomóc Peterowi…
W tym tomie Slott po raz kolejny
kopiuje pomysły innych – pamiętacie, jak na koniec „Sagi klonów” z lat 90. XX
wieku Osborn powrócił? Tu też powraca prosto po „Spisku klonów”, a to nie
jedyna powtórka – ale po raz kolejny wychodzi mu to naprawdę dobrze. A to spore
zaskoczenie, bo nie jestem fanem Osborna, jako pajęczego wroga. Wiem, że przez
lat to on, a dokładniej Goblin, w którego się wcielał (i w którego różne wersje
wcielali się jego następcy) zawsze był największym przeciwnikiem Pająka
(przynajmniej dopóki na scenie nie pojawił się Venom), ale był raczej śmieszny,
niż przerażający. Co nie znaczy, że nie ma o nim dobrych fabuł. Wręcz
przeciwnie, a „Tożsamość Osborna” jest dobra.
Nie jest to długa opowieść, ale za
to jest dynamiczna, szybka i lekka w odbiorze. Slott wraca tu co prawda do
klimatów i tematów z początków czwartego volume’u, ale robi to w o wiele lepszy
sposób, niż gdy Spider-Man walczył z Zodiaciem. Tempo jest konkretne, spora
ilość gościnnie występujących postaci (Mockingird, Silver Sable), a wątki
poboczne (Octopus) i prowadzące do „Tajnego Imperium”, zbliżającego się
wielkimi krokami eventu, wypadają znakomicie. I dają ciekawe perspektywy na
przyszłość serii.
Do tego dochodzi świetna szata
graficzna. Niemal cały album narysował Stuart Immonen, ilustracje są więc
znakomite, odpowiednio mroczne (autor rewelacyjnie operuje światłem i cieniem),
dynamiczne, jest w nich coś cartoonowego, ale są też realistyczne i miejsca wpadają w oko. Ogląda się to
świetnie, świetnie też czyta, więc jeśli należycie do miłośników Pająka,
zainteresujcie się koniecznie „Tożsamością Osborna”. Warto.
Komentarze
Prześlij komentarz