CAŁUJCIE
MNIE W DUPĘ
Po rewelacyjnym i równie rewelacyjnie przyjętym „Lobo:
Ostatnim Czarnianie”, twórcy tej miniserii postanowili wrócić do postaci
Ważniaka i sprawdzić, jak daleko można posunąć się w głównonurtowym komiksie. Tak
oto powstał chyba najbardziej kontrowersyjny tytuł z serii, wielu szokujących
podejściem do kwestii wiary i religii. Tytuł krwawy, tylko dla dorosłych, a i
to takich, dla których hasło „pruderia” jest nic nie mówiącym zlepkiem liter. Ale
jednocześnie to niegłupia rozrywka z przesłaniem, o której na pewno szybko nie
zapomnicie.
Ramona ma problem z niejakim Loo. Nasłała już na niego
kilkunastu łowców głów, ale wszyscy pożegnali się z życiem. Postanawia więc
wysłać Lobo, który będąc spłukanym, chętnie przystaje na propozycję zarobku. Niestety
nasz Ważniak niemal od razy ginie jednak z ręki Loo i… trafia do Nieba. Problem
w tym, że Niebo nie jest gotowe na coś takiego i postanawia strącić go do
Piekła. Tu jednak na Lobo też nikt nie jest przygotowanym i w ostateczności
Niebo zezwala na reinkarnację. Jednak nie dość, że Ważniak rodzi się na nowo w
roku 1940, to jeszcze jako kobieta. Postanawia zabić się, odrodzić na nowo i
zemścić, ale jaką szansę powodzenia ma jego plan? I co to oznacza dla Nieba,
Piekła, Wszechświata i Loo?
Jakie są dwa najbardziej kultowe komiksy wydane
przez TM-Semic? Wbrew pozorom nie jest to ani „Spider-Man: Torment”, który na rynku
wtórnym osiągał astronomiczne kwoty, ani „Aliens versus Predator”, ani „Batman
kontra Predator” ani nawet pierwszy tak pięknie wydany komiks w Polsce „Batman
/ Sędzia Dredd: Sąd nad Gotham”, a „Lobo: Ostatni Czarnianin” i „Lobo Powraca”.
I kiedy czyta się te albumy, absolutnie fakt ten przestaje dziwić.
Jak postrzega się komiksy o Lobo, wie każdy, kto
interesuje się tą dziedziną. Wszyscy uważają, że to przesadnie okrutne,
pozbawione logiki i głębi, pełne krwi i bezsensownej przemocy dzieła dla
niewyżytych nastolatków. Jednak najlepsze z albumów, takie jak „Ostatni
Czarnianin” czy „Powraca” właśnie, to dzieła prezentujące coś więcej. Akcję,
humor, satyrę na komiksy i społeczeństwo i swobodną, nieokiełznaną niczym
przygodę.
Do tego oba absolutnie zachwycają stroną graficzną
stworzoną przez niezapomnianego Simona Bisleya – niby prostą, niby lekką, a
jednak zachwycającą. Brudną, dziwną, a przecież doskonale pasującą do całości.
I wpadającą w oko. No i jeszcze jest ta okładka, która doskonale pokazuje, z
czym będziemy obcować w środku.
Więc… tak, dobrze myślicie, polecam „Lobo Powraca”
nie tylko fanom, ale tez i nieprzekonanym, bo wbrew pozorom naprawdę warto. Tylko
uwaga! Nie jest to komiks dla osób wrażliwych (scena rozgrywająca się po
bombardowaniu, w której sepleniąca dziewczynka prosi Lobo o pomoc w ratowaniu
przysypanej gruzami matki, a on pyta ją czy swą wadą wymowy chce go rozdrażnić
celowo, po czym okrada sierotkę z ostatnich groszy, w zamian za wydobycie zmasakrowanej
głowy rodzicielki, należy do najbardziej obrazoburczych wśród wydanych w naszym
kraju komiksów), a i wszyscy wierzący mogą się poczuć urażenia. Żeby nie było,
że nie uprzedzałem!
Komentarze
Prześlij komentarz