ASTERIKS
I OBELIKS W SZWAJCARII
Szesnasty tom „Asteriksa” to ważny moment dla
serii, bo pokazujący pewną zmianę w podejściu Goscinnego do materii opowieści.
Jednocześnie to jednak tom, który zachowuje wszystko to, za co się kocha ten
cykl i każdy miłośnik poprzednich jego odsłon z pewnością będzie zadowolony. A
nawet więcej.
Asteriks i Obeliks wyruszają w kolejną podróż! Tym
razem ich celem staje się górzysty kraj Helwetów, gdzie mają odnaleźć kwiat
szarotki. Ale poszukiwania to też dobra okazja by poznać nieznane wcześniej
miejsce, ludzi i ich zwyczaje. A jest co poznawać, bo Helweci to ludzie
miłujący porządek, punktualność, dyskrecję i tym podobne rzeczy. Czyżby zadanie
naszych bohaterów było łatwe? Nic bardziej mylnego. Tym razem zło, z jakim się
zetkną, będzie większe niż dotychczas. Rzymscy żołnierze podążają za nimi,
gotowi na wszystko – nawet zabójstwo – byle nie dopuścić do powrotu Galów do
domu…
Na pomysł tego komiksu wpadł… Georges Pompidou,
przyszły prezydent Francji, który będąc premierem, napisał do autorów notatkę,
by bohaterowie wybrali się do Helwetów. To była pierwsza zmiana. Drugą, również
związaną z polityką, okazały się protesty z 1968 roku, które znane są pod
hasłem Maja 1968. To one skłoniły Gocinnego do pójścia nieco bardziej
dojrzałą drogą, co sprawiło, że w albumie pojawiają się liczne poważniejsze elementy,
jak parodia „Satyricon” Felliniego, a komiks stał się najmroczniejszym z
dotychczasowych w serii i zapowiedzią kolejnych tego typu opowieści, jak np.
„Asteriks i syn”.
Nie zmienia to jednak faktu, że album jest
znakomity, jak zawsze. Dużo tu humoru opartego na stereotypach związanych ze
Szwajcarią, ale stereotypach użytych nie w obraźliwy, a jedynie zabawny sposób.
Dużo jest też akcji, przygód i niebezpieczeństw. Te ostatnie są wyraźniejsze,
niż wcześniej, ale nie stanowią dysonansu wobec poprzednich odsłon. A jak na
komiks przygodowy o podróżach przystało, to kawał świetnej opowieści w sam raz
na wakacje, zarówno dla dużych, jak i małych.
Graficznie, jak zawsze, album jest po prostu
rewelacyjny. Prosty w swej cartoonowej stylistyce, lekki, barwny, ale pełen
detali i niezapomnianego klimatu. Czyta się go i ogląda z wielką przyjemnością
i ochotą na więcej. Czyli tak, jak zawsze. A że ja jestem wielkim miłośnikiem
serów, tych szwajcarskich oczywiście też, ale nie gardzę wyrobami z wszelkich
stron świata (hiszpańskie sery to coś, co uwielbiam!), tym bardziej kupił mnie
„Asteriks u Helwetów”. Dlatego gorąco polecam i zachęcam, byście poszukali
go wśród nowości, jeśli jeszcze nie macie go na półce. Komiksy takie, jak ten
warto mieć w swojej kolekcji i wracać do nich raz po raz.
Komentarze
Prześlij komentarz