FREAK
SHOW
„Osobliwy dom pani Peregrine” wydawał się zamkniętą
serią, kiedy cała opowieść osiągnęła swój finał w trzecim tomie. Potem autor
jednak wrócił do tego świata, serwując nam najpierw zbiór baśni pochodzących z
niezwykłego uniwersum, a potem otwarcie nowej trylogii. „Konferencja ptaków” to
jej drugi tom, w dobrym stylu rozwijający opowieść, którą pokochały miliony
czytelników.
Jacob powraca by wykonać misję powierzoną mu przez
H i znów trafia na nieznane mu tereny, które będzie musiał odkryć. Tymczasem amerykańska
posiadaczka osobliwych zdolności Noor stara się dotrzeć do niejakiej V i uciec
przed tymi, którzy ją ściągają. Wkrótce losy obojga przetną się, ale czas
ucieka, na bohaterów czeka wiele zagrożeń i zagadek, a od powodzenia misji
zależeć będą losy osobliwości…
„Konferencja ptaków” to po prostu kolejna część
serii „Osobliwy dom pani Peregrine” – inaczej nie da się tego ująć. Wygląda tak
samo, jest tak samo napisana i nawet schemat samej opowieści i jej
poprowadzenie są identyczne z tym, do czego przyzwyczaił nas Ransom Riggs. Znów
trafiamy w sam środek akcji, znów bohaterowie muszą mierzyć się z niezwykłymi
zagrożeniami i przeżywać przygody, znów pojawiają się kolejne osobliwości… Każdy
to zna, ale także każdy fan po prostu tego chce i właśnie to dostaje,
zaprezentowane na dobrym poziomie.
Od początku serii jednak to nie treść, a zdjęcia ją
ilustrujące stanowiły największą atrakcję. Fabuła zdawała się jedynie ich
uzupełnieniem. Riggs bowiem wygrzebał stare fotografie przedstawiające
najróżniejsze dziwy i na tym osnuł swoją historię, dając ich anonimowym
bohaterom całkiem nowe, niezwykłe życie – dosłownie zatrzymane w czasie. Szybko
jednak podobnych zdjęć zaczynało mu brakować, serwował nam więc już równie
stare, ale zdecydowanie mniej osobliwe fotki. I tak jest także w tym tomie. Co
nie znaczy, że nie budują one klimatu, za jaki pokochaliśmy „Panią Peregrine”,
bo ten jak zawsze jest udany.
A cała reszta? To kawał przyzwoitej literackiej
roboty. Fabuła, jak i styl dostosowane są do oczekiwań nastoletniego odbiorcy,
który chce by było lekko, szybko i dynamicznie. Czyta się to jednak bardzo
przyjemnie, powieść ma wiele udanych scen i pomysłów, bywa też bardzo mile
oldschoolowa, korzeniami mocno tkwiąc w nastroju pokazów cyrkowych spod szyldu freak
show, a jej strony zaludniają sympatyczne postacie. Może i nie są one
skrojone z psychologiczną głębią, ale chyba nikt na to nie liczył.
Wszystko to razem wzięte daje nam kolejną dobrą
część dobrej serii. Serii o wiele bardziej udanej, niż można by sądzić po dość
przeciętnym filmie Burtona. Warto poznać tak niniejszy tom – jeśli już znacie
poprzednie części – jak i cały cykl – jeśli jeszcze go nie czytaliście.
Komentarze
Prześlij komentarz