STARUSZEK
MINIONY
Jeff Lemire przejął pisanie Staruszka Logana. kiedy seria na stałe weszła do kanonu Marvela. Nie miał łatwego zadania, bo
przed nim opowieścią tą zajmowali się wybitni scenarzyści, którzy – Millar w
szczególności – uczynili z niej przełomowe dzieło. Lemire jednak dał radę i
chociaż nie stworzył komiksu genialnego ani też z nadmiarem ambicji, o dziwo
udało mu się stworzyć przyjemnie ponurą i depresyjną, a jednak nie wolną od
nadziei opowieść superhero. A teraz wszystko to dobiega końca i jest to koniec
sentymentalny i satysfakcjonujący.
Odkąd
ujrzał przyszłość w przerażającej wizji, Logan nie przestaje myśleć o dziecku,
które pozostawił na Ziemiach Jałowych. Żeby je ocalić, musiałby jednak wyprawić
się w inne czasy, i to z pomocą superłotra, który może się okazać groźniejszym
sojusznikiem niż wrogiem. Czy podróż w czasie pomoże Loganowi pogodzić się z
przeszłością? Czy też zmuszony jeszcze raz przeżyć swoje najtrudniejsze chwile
Wolverine ulegnie pokusie i znów spróbuje odmienić bieg historii?
Superbohater przeżywający jeszcze raz najważniejsze
chwile swojego życia? To zna każdy miłośnik komiksów. Wątek ten zresztą został
znakomicie i chyba niedoskonałej wykonany w znanej także w Polsce opowieści Amazing
Spider-Man: Wszystkiego najlepszego. Nie zmienia to jednak faktu, że Lemire
zbudował na tym bardzo udaną historię. Zresztą wszystkie komiksy superhero,
jakie wyszły spod jego ręki były skonstruowane na podstawie ogranych już
pomysłów, jak chociażby Moon Knight, gdzie po raz n-ty wykorzystano ideę
przebudzenia bohatera w szpitalu psychiatrycznym, gdzie okazuje się, że nigdy
herosem wcale nie był. A jednak i tak każdy z nich – a przynajmniej większość –
był udany i dostarczał dobrej zabawy.
I tak samo jest z tym tomem Staruszka Logana,
w którym akcja jest dobra, ale nie przesadnie szybka, a na dodatek bardzo
sentymentalna. Fabuła, jak zawsze jest dobrze pomyślana, konkretnie rozpisana,
ma do tego odpowiednie tempo, a Lemire stara się zbudować należyty klimat. Na
nudę nie ma tu miejsca, , a postacie zostały naprawdę dobrze nakreślone. Co
ważne, chociaż Staruszek Logan to świetna lektura, która może i mocno
czerpie z dorobku poprzedników, ale nie wymaga od czytelnika znajomości
zawiłych losów postaci. Chociaż warto pamiętać, że dla długoletnich fanów
znajdzie się tu kilka smaczków.
Jeśli chodzi o grafiki, Filipe Andrade to rysownik,
którego może nie uwielbiam, a na początku mnie nie kupował, jednak teraz w
końcu się do niego przekonałem. Słabiej wypada Eric Nguyen, ale jako ogół Życia
minione to po prostu dobry komiks dla miłośników Wolverine’a i X-Men. Dobra
zabawa gwarantowana.
Recenzja ukazała się najpierw na portalu Planeta Marvel.
Recenzja ukazała się najpierw na portalu Planeta Marvel.
Komentarze
Prześlij komentarz