Amazing Spider-Man. Globalna sieć #8: Venom Inc. - Dan Slott, Mike Costa, Ryan Stegman, Gerardo Sandoval
MAXIMUM
SYMBIONTS
Dosłownie na chwilę przed wielkim finałem czwartego
volume’u „Amazing Spider-Mana”, a co za tym idzie także jubileuszem 800 zeszytu
serii i przejęciem jej przez kolejnego scenarzystę – tym razem będzie nim znany
z „Kapitana Ameryki” i „Tajnego imperium” Nick Spencer – w nasze ręce trafia
kolejny pajęczy event. I chociaż nie jest to rzecz tak rozbudowana, ani udana,
jak poprzednia podobna opowieść, „Spisek klonów”, to i tak mamy tu do czynienia
z solidną porcją dobrego komiksu rozrywkowego. Lepszego, niż ostatnie regularne
tomy „Amazing Spider-Mana”.
Venom, obca istota, symbiont, namieszał w życiu
Spider-Mana i nie tylko jego. Teraz jego dawni nosiciele – Peter Parker, Eddie
Brock i Flash Thompson – muszą połączyć siły w walce z kolejnymi byłym
żywicielem symbionta, który działa obecnie pod pseudonimem Maniak. Jak sobie
poradzą? I co czeka Czarną Kotkę, która wplącze się w te niebezpieczne
wydarzenia?
Ten zatytułowany, jakby swoją nazwę wziął od
brytyjskiego zespołu metalowego, pajęczy event, został rozpisany na zaledwie
sześć zeszytów: dwa zatytułowane „Venom Inc.”, dwa numery „Amazing Spider-Mana”
i dwa regularnej serii „Venom”. Ale mimo stosunkowo niewielkiej ilość stron –
bo czym w porównywaniu z pięćset stronicowym „Spiskiem klonów” jest ten
160-stronicowy tom – dostajemy tu kawał dobrego komiksu. Dan Slott i Mike Costa
stworzyli fabułę, która nie tylko miała odświeżyć nieco samego Venoma, ale też
i przełamać tendencję nadmiernego pomnażania dobrych symbiontów, poprzez
dorzucenie do puli złego nosiciela. Wszystko to razem dało dobry komiks
rozrywkowy z nutą mroczniejszych elementów, który czyta się szybko, lekko i
przyjemnie.
Jak na event przystało, mamy tu solidną akcję, dobre
tempo, sporo bohaterów i tym podobne sprawy. Sama fabuła to sentymentalne
odbicie opowieści, które już znamy, a które rozpalały wyobraźnię czytelników w
latach 90. XX wieku. Wszystko to czyta się przyjemnie, bez chwili znudzenia – i
bez refleksji także, ale minął czas, kiedy „Spider-Man” potrafił być
refleksyjny. I nie ma tu też większych zaskoczeń, ale i tak czytelnik dobrze
bawi się zanurzając w opowieść.
Nieco słabiej wypada szata graficzna, bo cartoonowe
rysunki Sandovala i Stegmana nie tworzą dostatecznie mrocznej atmosfery. Gdyby
tak narysował to np. Adam Kubert albo chociaż Humberto Ramos (pamiętacie jego
„Spectacular Spider-Man: Głód”?), rzecz wypadłaby lepiej, niemniej wciąż jest
to niezły graficznie album, który nie rozczarowuje, nawet jeśli nie zachwyca. I
ma swoje naprawdę udane momenty.
Fanom Spider-Mana polecać nie muszę, bo i tak
sięgną. Ale nawet jeśli lubicie superhero i chcielibyście sięgnąć po jakiś
komiks o Pająku i Venomie, a nie za bardzo orientujecie się w tym świecie,
„Venom Inc.” to całkiem niezły wybór. W sam raz na popołudnie z rozrywkową
opowieścią graficzną środka w ręku.
Komentarze
Prześlij komentarz