W czwartym tomie „Neon Genesis Evangelion” seria
zaczyna się coraz bardziej rozkręcać. Przybywa wątków i tajemnic, rozwijają się
relacje między bohaterami, a także przybywa postaci, które będą znaczące dla
całej opowieści. Wszystko to sprawia, że poziom opowieść tylko się podnosi, a
zabawa jest coraz lepsza.
W życiu Shinjiego zaczyna się dziać coraz więcej.
Nie dość, że jego relacje z Ayanami się rozwijają, to jeszcze z Niemiec
przybywa bowiem Drugie Dziecko, Asuka, pilot idealny do Evy, a na dodatek
dziewczyna, która mająca czternaście lat ukończyła już uniwersytet. Szybko
jednak okazuje się, że ta obiecywana geniuszka to osoba pozostawiająca wiele do
życzenia, szczególnie pod względem swojego charakterku. Oboje z Shinjim
zaczynają się nie znosić, a co gorsza to właśnie oni będą musieli zgrać się,
dosłownie żyjąc razem, żeby pokonać bliźniaczego anioła…
Tymczasem Plan Dopełnienia Ludzkości przebiera
tempa, gdy zjawia się Kaji. To on dostarcza Gendo embrion pierwszego człowieka,
Adama, który ma być istotnym elementem całego planu. Tylko czym jest ten plan?
I jakie będą skutki wcielenia go w życie?
Od tego tomu „Neon Genesis Evangelion” coraz
bardziej staje się tą klimatyczną i skłaniającą do zastanowienia opowieścią,
którą tak kocham. Opowieścią, gdzie akcja, wątki obyczajowe, humor, tajemnice,
mrok i filozofia, podlane solidną dawką symboliki, splatają się w jedną,
znakomitą całość. Bo to, co zaczęło się, jako typowe mecha, z każdym kolejnym
rozdziałem zyskuje na jakości, sile i głębi, stając się jedyną w swoim rodzaju
opowieścią SF.
Do tego mamy świetne ilustracje, proste, czasem
dość niechlujne, ale nastrojowe, wpadające w oko i budujące doskonały klimat.
Bo chociaż to tylko adaptacja kultowego anime, a zatem dość uproszczona i
maskująca wiele na polu graficznym mrokiem i rastrami, Sadamoto tak sprawnie
wykonał swoją robotę, że to, co mogłoby być minusem, zmienia się w mocną stronę
opowieści.
I dlatego tradycyjnie polecam tę serię Waszej uwadze. To nie tylko kawał dobrego komiksu, ale też i po prostu jedna z najlepszych serii mangowych, jakie powstały – i najlepsza o mecha (nawet świetni „Rycerze Sidonii” nie byli tak dobrzy, chociaż pełnymi garściami czerpali z „NGE”. Dlatego każdy, kto ceni dobrą, zaangażowaną i skłaniającą do zadumy i refleksji fantastykę, powinien ten tytuł poznać.
Komentarze
Prześlij komentarz