Akcja znana z filmu „End of Evangelion” w mangowej
wersji nabiera tempa. Chociaż kinowy obraz wypełniony był akcją od pierwszych
do ostatnich minut, komiks na jego postawie jest jeszcze bardziej dynamiczny. I
nawet mimo braku kilku scen, które uwielbiam, muszę przyznać, że wizja Sadamoto
jest równie dobra, co Anno.
Po pokonaniu ostatniego anioła, Shinji jest
załamany psychicznie. Nie chce już być niczyją marionetką, chce decydować sam,
a jego decyzją bynajmniej nie jest kontynuowanie walki. Tym bardziej, że nie ma
już, o co walczyć. Ale czy będzie miał jakąkolwiek możliwość wyboru?
Chociaż nie ma już aniołów do pokonania, Seele
zaczyna akcję zbrojoną. Tym razem celem jest jednak nie wróg zewnętrzny, a sam
Nerv. Jednostki specjalne mają tylko jeden cel: zamordować wszystkich i przejąć
kompleks i system Magi. Gdy personel zaczyna walkę o życie, Ritusko próbuje
ocalić Magi. Tymczasem Misato stara się uratować swoich podopiecznych. Dla
Asuki jedyną szansą staje się umieszczenie jej pogrążonego w katatonii ciała w
Evie na dnie jeziora. Shinji zaś musiałby stanąć do walki, ale nie ma na
świecie rzeczy, która byłaby w stanie przekonać go do tego. Tymczasem Gendo
zaczyna realizować swój ostateczny plan, a Seele, nie zamierzając liczyć tylko
na żołnierzy, wypuszcza seryjnie produkowane Evy. Zaczyna się ostateczna walka
o wszystko!
„End of Evangelion” to nie tylko mój ukochany film
z evangelionowego uniwersum, ale też i jedno z najlepszych anime, jakie
kiedykolwiek powstały. Nie wiem, ile razy go oglądałem i za każdym razem bawię
się tak samo genialnie, jak wtedy, gdy po raz pierwszy odkrywałem jego moc. W
komiksowej wersji tej opowieści sporo rzeczy uległo zmianie, różny jest
chociażby los Asuki, nie ma też wielu scen, w ich miejsce pojawiają się inne, a
na dodatek w czarnobiałym komiksie trudno jest liczyć na obłędną kolorystykę
oryginału, która budowała wybitny klimat…
… ale i tak Sadamoto stworzył rzecz w niczym nie
ustępującą filmowi. Dwunasty tomik „NGE” to komiks, w którym nie ma już miejsca
na spokojnie snute wątki, o postaciach wiemy już wszystko, większość tajemnic
została rozwiązana, zostaje tylko akcja, klimat, porażające sekwencje i wielka
siła wymowy. Do tego mamy szatę graficzną, która osiągnęła chyba szczyt
możliwości i wyjątkową jakość, do jakiej w przypadku tego tytułu przywykliśmy. Nic
tylko brać w ciemno, czytać i zachwycać się. Bo jest czym.
Komentarze
Prześlij komentarz